Był późny wieczór, Ahsoka siedziała na jakiejś ławce na rynku. Nie miała zamiaru wracać na razie do świątyni. Anakin i Niro nie dali by jej spokoju ale ona nie chciała bała się tego co się stało i tego co się stanie. Nie mogła patrzeć na swoje ręce miała rękawiczki ale czuła że pod nimi są te znaki. Przypomniała sobie legendy jakie krążyły po jej rodzinnej planecie. Nie chciała o tym myśleć ale nie potrafiła. Nie chciała tego. Miała dopiero piętnaście lat. Nie wiedziała czemu ją to spotkało, nie wróć wiedziała ale nie docierało to do niej. Rozmyślała co ma zrobić. Czy wrócić i o wszystkim powiedzieć a może udawać że nie wie o co im chodzi. Albo nie wracać. Nie co? Gdzie? Co miałaby wtedy zrobić zakon jest jej życiem. Nie zna innego życia niż życie Jedi. Z rozmyślań wyrwał ją dzwięk komunikatora. Postanowiła odebrać, chociaż nie miała ochoty z nikim rozmawiać
-No nareszcie, Ahsoka gdzie jesteś??- odezwał się głos z komunikatora, był to jej mistrzulek
-Na rynku- odpowiedziała najzwyczajniej na świecie. Nie przejmowała się tym że Anakin się o nią martwił i w ogóle.
-Za chwilę widzę cię w świątyni, zrozumiane?- jego głosie słychać było zmartwienie
-Eeee... Jakoś na razie się tam nie wybieram- chciała jeszcze sobie po siedzieć w spokoju
-Co to znaczy że się tu nie wybierasz??!!
-No po prostu, muszę kończyć do zobaczenia jutro- i przerwała połączenie. Siedziała patrząc na gwiazdy, rozmyślając co będzie
----
Anakin:
Jak to nie wybiera się do świątyni??? Co ona sobie myśli??? Oby nic się jej nie stało. Zaraz jadę jej szukać nie mogę dopuszczać do takich sytuacji. I dlaczego się tak dziwnie zachowywała? Czy o czymś nie wiem? Muszę z nią poważnie porozmawiać jest dla mnie jak młodsza siostra, wkurzająca, nadpobudliwa młodsza siostra. Kocham ją i nie pozwolę, żeby miała przede mną jakieś tajemnice. Nie ma mowy.-Anakin cały czas rozmyślał kierując się w stronę hangaru po swój śmigacz. Kiedy dotarł na miejsce wziął swój nowy zielono-czerwony śmigacz i poleciał w kierunku rynku. Gdy był już na miejscu, zauważył że choć jest późna pora to i tak było mnóstwo ludzi. Zaczął rozglądać się szukając swojej padawanki. Zauważył ją na pobliskiej ławce, rozmawiała z małą grupką dzieci. Było ich pięcioro. Dwóch ludzkich chłopców, jedna twilekanka, jedna milerianka i jedna ludzka dziewczynka. Najstarsze z nich miało góra 10 lat a najmłodsze 6. Ahsoka opowiadała im jakąś historie a dzieci co chwilę się śmiały i odgrywały różne scenki. Anakin widząc to uśmiechnął się, i podszedł do swojej uczennicy. Torgutanka od razu go zauważyła i pożegnała dzieci, które niechętnie odeszły. Skywalker usiadł obok niej. I czekał aż zacznie rozmowę, dziewczyna niechętnie się odezwała.
-Po co tu przyszedłeś?- zapytała patrząc na dzieci które się bawią.
-Jak to po co? Po ciebie. Miałaś wracać do świątyni o zachodzie słońca. A jest już noc. No i jutro lecimy na misję i nie miałem jak cię poinformować.
-Na misję? Gdzie?
-Na Felucje dostarczyć zaopatrzenie leci z nami twój przyjaciel.
-No super- mruknęła pod nosem
-Myślałem że się ucieszysz Niro jest twoim przyjacielem.
-No bo jest- odpowiedziała tłumiąc ziewanie. Była zmęczona, ten dzień ją wykończył.
-No dobra a teraz wracamy, bo za chwilę tu zaśniesz.
-Nie jestem zmęczona- odprysła Tano
-No jasne...
----
Byli już w świątyni. Ahsoka była w swoim pokoju od razu poszła spać. Padła na łóżko jak nieżywa.
Miała dziwny sen.
Ciemne pomieszczenie, stała na jakimś podeście. Nagle światła się zapalają. Wszędzie stoją ludzie klaszczą i wiwatują. Są szczęśliwi rzucają do góry kwiaty i balony. Dzieci tańczą i śpiewają. Większość z nich to torgutanowie. Ona stoi na środku. Ale nie jest sobą, jest dorosłą torgutanką. Ubrana była w czerwoną suknię. Jej leku było dłuższe i jaśniejsze. Nie mogła się poruszać ani nic mówić. Była w innym ciele, jakiejś kobiety z którą czuła pewnego rodzaju więź. W pewnym momencie usłyszała strzały, światło z białego stało się czerwone. Krzyki kobiet i dzieci. Wszędzie krew. Teraz stała pośród mnóstwa trupów. Płakała nie ona lecz ta kobieta w której była. W pewnym momencie zaczęła się oddalać już nie była w ciele tej kobiety ale nad nią unosiła się w powietrzu. Zobaczyła jej twarz, była do niej podobna miała trochę inne znaki na twarzy. Nie zdążyła jej się dokładnie przyjrzeć. Wszystko stawało się zamazane, nic nie widziała zaczęło jej się kręcić w głowie. Straciła przytomność, obudziła się na podłodze jakiegoś pałacu. Była niewidzialna przechodzili przez nią inni. Większości byli to torgutanowie. Ahsoka usłyszała krzyki pobiegła zobaczyć co się dzieję. Była tam ta torgutanka miała na głowię koronę, kłóciła się z mężczyzną zapewne jej mężem bo on także miał koronę. W końcu dorosły torgutan uderza kobietę a ta się przewraca. Mówi coś do niego a on wpada w furię i wychodzi z sali. Kobieta siedzi na ziemi i płacze. Ahsoka próbuje jej się przyjrzeć ale nie może. Znowu wszystko się rozmazuje widzi znak, gwiazda i księżyc zamknięte w kole. A później wszystko znika. Czuję ból, rozczarowanie, miłość, nadzieję, bezinteresowność oraz przeznaczenie. Tak czuje przeznaczenie nie wiadomo jak ale je czuje.
Zapowiada się ciekawie... Jak można czuć przznaczenie???-ciekawe.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę weny. Czekam niecierpliwie na next
No fajnie... Ciekawie....
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zpraszam do mnie :D
nowy-zakon-jedi.blogspot.com
dzięki, z chęcią wpadnę zapraszam jeszcze na mojego drugiego bloga http://ahsoka-prawdziwa-histora.blogspot.com/2016/01/rozdzia-1.html
UsuńBardzo fajnie. Niestety zauważyłam trochę powtórzeń i mam jedną uwagę: mówi się togrutanie a nie togrutanowie. Oprócz tego dobrze. Radzę ci założyć zakładkę SPAM, bo wszyscy będą w komentarzach reklamowali swoje blogi, a jak będzie na to specjalne miejsce to będzie łatwiej. Życze dużo weny!
OdpowiedzUsuńNMBZT!
Bambus