poniedziałek, 28 marca 2016

Chyba wiecie co chce tu napisać?

Tutaj tak samo jak na pozostałych blogach odchodzę. Wiem, że moja decyzja jest samolubna. Wiem, że zaczęłam wiele nowych wątków które was interesują ale zamykam bloga. Nie wiem czy na zawsze czy tylko na jakiś czas. Czemu? Powodów jest kilka; po pierwsze: mam pomysły ale na daleką przyszłość, po drugie: mam mało czasu, po trzecie: zaczęłam się interesować czymś całkiem innym...
Zawieszam wszystkie blogi oprócz bloga którego prowadzę z Nicol.
Niech moc będzie z wami!

środa, 16 marca 2016

Rozdział 20

     Jeszcze tylko jedna próba - cały czas powtarzała sobie to w podświadomości Ahsoka. Tylko jedna i wyjdzie z stąd. Miała dosyć tej jaskini doprowadzała ją do szału. A jej matka dawno się nie odzywała... Minęły już z cztery godzinny odkąd w kółko chodziła korytarzami. Zastanawiała się co się dzieje z Anakinem... Zapewne się o nią martwił. Siedzi zamknięta już ponad tydzień. A co z księżniczką przecież miała ją chronić a jak jej się coś stało? Czuła, że Deli nic nie jest ale jej marzeniem było teraz jak najszybciej uciec z tej pułapki. Martwiła się, że może nie uda jej się przejść ostatniej próby. Wcześniejsze były łatwe o tyle, że wiedziała, że za wszystkim stoi jej niezrównoważona psychicznie matka. W pewnym momencie usłyszała wstrząs a ziemia pod nią zadrżała. Upadła na ziemię ale jak najszybciej wstała i odpaliła swoje miecze. Ich ostrza były złote i srebrne. Spojrzała na nie i zacisnęła jeszcze mocniej dłonie na srebrnych rękojeściach. W mgnieniu oka ziemia rozchyliła się a Ahsoka z wrzaskiem zaczęła spadać w dół. Po kilku minutach lotu wpadła do wielkiej komnaty. Nie była przepełniona symbolami jak poprzednie. Panowała w niej nieskazitelna biel. Wstała i przypięła do pasa swoje miecze. 
 - Halo! - krzyknęła do pustej przestrzeni. Nikt się nie odezwał. Zauważyła na środku komnaty stał stół na którym leżała miska z wodą. Podeszła do niej niepewnie oraz nachyliła się nad nią. Zobaczyła swoje odbicie kiedy dotknęła palcem wody odbicie zaczęło się zmieniać. Teraz widziała siebie po przemianie w władczynię księżyca i gwiazdy. Jej leku było złoto - białe, usta złote tak samo jak i znaki a na szyi zwisał jej cudowny wisiorek. Dotknęła miejsca gdzie miała się znajdować biżuteria ale natknęła się tylko na swoje ciało. Wzruszyła ramionami i odsunęła się od stołu. 
 - Przyszłam przejść kolejną próbę - poinformowała pustkę dookoła.
 - Wiemy po co przyszłaś - odpowiedział jej męski głos po czym przed Ahsoką staną wysoki 25 letni togrutanin ubrany w białą szatę. 
 - Wy? Widzę tylko jedną osobę - powiedziała Tano spoglądając na mężczyznę.
 - Tak my - usłyszała tym razem kobiecy głos a przed nią stanęła kobieta w tym samym wieku co facet. Oboje byli ubrani w białe szaty. 
 - Kim jesteście? - zapytała dotykając ręką broni.
 - Ja jestem bratem. Władcą księżyca - powiedział dumnie chłopak wypinając pierś.
 - A ja siostrą. Władczynią złotej gwiazdy - powiedziała przyjaźnie kobieta.
 - Skoro wy jesteście ich władcami to kim ja jestem? 
 - Ty moja droga jesteś wybraną - oznajmiła siostra.
 - No ale przecież wy władacie księżycem i gwiazdą - stwierdziła.
 - My nimi jesteśmy. Kiedy używasz mocy używasz nas. To my ożywiliśmy twojego przyjaciela, to my wygraliśmy pojedynek z twoim mistrzem.
 - Czyli to wy mi niszczycie życie - przerwała wypowiedź brata.
 - Nie niszczymy ci życia ale dajemy ci lepsze - powiedziała kobieta.
 - Tylko, że ja tego nie chciałam. Czemu ja? 
 - Znasz legendę. My wybraliśmy twoją matkę a ona zapowiedziała powrót swojej następczyni którą okazałaś się ty - powiedział brat.
 - Ale ja nie chce. Jestem Jedi. To jest moje powołanie - zaczęła tłumaczyć.
 - A w czym ci przeszkadza moc? Możesz być Jedi z niezwykłym darem - powiedziała kobieta.
 - Tak a nie pamiętacie, że ta co posiądzie moc do niej należy korona i tron Shili? Mam zostać księżniczką...
 - To tylko przepowiednia a to od ciebie zależy czy się spełni - powiedział chłopak.
 - Tak ale jak Jedi się dowiedzą każą mi spełnić przeznaczenie - zaczęła się skarżyć Tano.
 - Z tym musisz sobie już sama poradzić - odpowiedzieli razem.
 - No to co z tą całą próbą? - zapytała zrezygnowana widząc, że zmuszona będzie żyć z mocami.
 - Próba próbą ale teraz nas posłuchaj - powiedział brat.
 - No - mruknęła pod nosem.
 - Twoje miecze - wskazała ręką starsza togrutanka - odzyskają swoje stare kolory ale kiedy użyjesz mocy w walce ich barwy się zmienią.
 - To samo tyczy wyglądu - dopowiedział togrutanin.
 - No dobrze a wypuścicie mnie stąd - zaczęła się niecierpliwić.
 - Drogę sama odnajdziesz - powiedziała kobieta i rozpłynęła się w powietrzu. Ahsoka spojrzała na władcę księżyca który po chwili tak jak siostra zniknął. 
 - Drogę sama odnajdziesz - powtórzyła Ahsoka robiąc śmieszną minę - No ciekawie gdzie! Jestem zamknięta w jaskini! - zaczęła się wydzierać i kopać kamienie na ziemi. Dziura przez którą wpadła znikła... A może to ten test? - zadała sobie to pytanie podświadomie. Może jej zadaniem było się wydostać z tej dziury. Zaczęła krążyć po białej komnacie szukając gdzieś wyjścia. Po godzinie stwierdziła, że w ten sposób do niczego nie dojdzie. Podeszła do stołu i walnęła pięściami w niego. Woda z miski pod wpływem wstrząsu wylała się. Ahsoka spojrzała jeszcze raz do miski a na jej dnie zobaczyła ten wisiorek co wcześniej. Włożyła dłoń do wody i wyciągnęła z niej cudny srebrny wisiorek z dwoma małymi zawieszkami. Ozdóbkami była mała złota gwiazdka i mały srebrny księżyc. Poczuła silną moc płynącą od biżuterii spojrzała jeszcze raz do miski gdzie pojawił się napis:
Wisiorek mocą twą jest,
kiedy zgubisz się użyj go a drogę odnajdziesz wnet,
kiedy sił ci zabraknie on doda ci ich,
on moc ci pomoże kontrolować,
dzięki niemu z Bratem i Siostrą skontaktować się będziesz mogła,
załóż go i nie zdejmuj


Ahsoka zmarszczyła brwi a słowa zniknęły. Co mi szkodzi - pomyślała i założył łańcuszek. 
 - Prowadź do wyjścia - powiedziała nie wierząc, że to coś da. Zawieszki się zaświeciły i zaczęły unosić się w kierunku północy. Ahsoka z niedowierzaniem zaczęła kierować się w stronę wskazanym jej przez amulet. Kiedy stanęła pod ścianą dotknęła ją ręką i poczuła że zdoła wyciąć otwór mieczami. Odpaliła swoje miecze które teraz miały już normalne kolory... Po chwili Ahsoka przedostała się na drugą stronę.
 - Wolność! - pisnęła ze szczęścia i odetchnęła czystym powietrzem...










---
Chcę powiedzieć, że jak patrzę na rozdziały tego bloga to aż mi głupio, że robiłam tyle błędów. Od teraz przysięgam się bardziej starać i przepraszam że rozdziału nie było z miesiąc ale nie miałam ogólnie weny... teraz też nie miałam ale jak zobaczyłam nowe komentarze od +Ahsoka Tano  od razu miałam siły by coś napisać. Bardzo ci dziękuje za nie i wiem że popełniłam mnóstwo błędów ale wtedy dopiero zaczęłam się uczyć.
Dedyk dla Ahsoka Tano
NMBZW






piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 19

Chcę się stąd wydostać, tylko ta myśl trzyma mnie jeszcze przy zdrowych zmysłach. Ten piekielny duch gdzieś zniknął i kazał iść mi prosto. No to idę i gdzie mnie to prowadzi? Nigdzie! Czemu musiałam być to ja?! Tkwie w tej dziurze już z tydzień... Mam nadzieję że Anakin jeszcze nie zwariował, i co ja mu powiem jak wrócę. Cześć rycerzyku, sory że mnie nie było, bo chodzi o to że duch mojej tysiącletniej matki królowej postanowił mnie przetestować. Już widzę jego reakcje i pytanie; Dobrze się czujesz, czy ty coś brałaś? Nie no nie powiem mu o tym nie ma szans. Będę unikać odpowiedzi... Tak to jest a teraz muszę się stąd wydostać.
W końcu po kolejnej godzinie marszu doszłam do jakiejś jaskini. Jak się spodziewałam co by to była za jaskinia jakby nie było znaków? Ona to chyba ma obsesje, powinna się leczyć. Centralnie na środku, na ziemi i suficie były wymalowane symbole. Było ciemno a światło dawały jedynie pochodnie. Weszłam do środka i stanęłam na symbolach. Próba siły- pomyślałam. A po chwili zobaczyłam ciemną sylwetkę zbliżającą się do mnie. Na początku nie widziałam twarzy ale po chwili kiedy osoba stała nie całe 5 metrów od mnie, rozpoznałam ją. Był to mój mistrz. Zapalił swój miecz i zaatakował mnie. W ostatniej chwili zdołałam odeprzeć atak. Niebieska klinga skrzyżowała się z żółtą i zieloną. Odepchnęłam napastnika i zrobiłam salto w tył.
- Mistrzu!- Krzyknęłam ale on nie odpowiedział ale zaczął znowu atakować. Broniłam się, nie chciałam z nim walczyć. Próbowałam do niego dotrzeć, krzyczałam że nie jest sobą itp. W pewnym momencie chciałam uciekać ale z groty nie było wyjścia. Kiedy się tak rozglądałam nie zauważyłam że Anakin się do mnie zbliża. Kiedy się obróciłam stał tuż obok mnie, chwycił mnie za gardło i rzucił o pobliską ścianę. Syknęłam z bólu i upadłam na kolana. Nie wierzyłam w to co się dzieje. On nie mógłby tego zrobić. Wiedziałam, że to test a moim zadaniem jest go pokonać. Wstałam i zaczęłam atakować. Był ode mnie lepszy i to bez dwóch zdań. Odbierał moje ataki z wielką łatwością. Po dziesięciu wyczerpujących minutach walki odepchnęłam go mocą. Poczułam że muszę zwiększyć swoje szanse. Skupiłam się na symbolach a po chwili moje miecze zmieniły kolory. Zdziwiło mnie to moje żółte schoto było srebrne a zielony miecz był złoty. Na rękojeściach były znaki. Pomyślałam sobie, że ona na prawdę wszędzie wepchnie te kolory i znaki. Nie miałam jednak czasu by rozmyślać czy jest w 100% normalna. Zamknęłam oczy i oddałam się mocy. Kiedy je otworzyłam były złote a lekku także zmieniało swój kolor wraz z symbolami... Wybiłam się w powietrze i wylądowałam tuż przed mistrzem. Atakowałam jak nie ja, moc mnie prowadziła. Czułam w sobie siłę która cały czas rosła i rosła. Już prawie go pokonałam kiedy znikąd pojawił się Obi-wan. Walczyliśmy tak jak na treningu. Cały czas atakowałam i nie dałam im chwili odpoczynku. Kiedy zauważyłam odpowiedzni moment użyłam mocy i popchnęłam ich na ścianę. Wyrwałam im z rąk miecze.
- Wygrałam- Oznajmiłam dumnie i zgasiłam miecze. Oczy i reszta ciała zmieniła kolor na normalny. Z mieczy zniknęły symbole i to dobrze. Anakin z Obi-wanem zniknęli a przede mną pojawiła się Ariena.
- Bardzo dobrze sobie poradziłaś Jaina.
- Mam na imię Ahsoka. Zdałam?- Spytałam.
- Tak, przeszłaś wszystkie cztery pierwsze próby. Każdą z nich ja wymyśliłam i ja kontrolowałam wszystko- Po tych słowach byłam pewna, że nie chciała dla mnie dobrze.- Teraz staniesz przed ostatnią próbą. A w ścianie pojawiły się wrota. Były wielkie przyozdobione płaskorzeźbami a na samym szczycie była gwiazda i księżyc. Stałam tak i podziwiałam ich wygląd. Po chwili same się uchyliły a ja ujrzałam światłość dobiegającą ze środka.
Weszłam do środka....




----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze jedna próba i wracamy do normalności... Rozdział krótki ale taki miał być. Komentujcie i piszcie co sądzicie. Ja nadal chora ale mam wenę i piszę cały czas. Wiecie nie było mnie w szkole jeden dzień a wszyscy myśleli że umarłam... Dziś też nie poszłam, jestem ciekawa jak pani od angielskiego zareaguje... (według wszystkich to ja jestem jej ulubienicą, szczególnie przy odpowiedziach męczyła mnie ostatni pół godziny ale i tak dostałam pałe... Najchętniej to by mi jej nie wpisała ale musiała) No ale obiecali mi że to nagrają więc...
A teraz może wrócimy do bloga bo co was obchodzi moja pani od Angola którą wszyscy nazywają wiedźmą...
Na tym blogu długo nic nie dodawałam... Muszę to nadrobić. 
Dedyk dla wszystkich chorych i przeziębionych :D (solidarność)
NMBZW

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 18

Siedziałam na ziemi dłuższy czas. Nie rozumiałem wielu rzeczy, na przykład takich dlaczego miałabym opuścić zakon? A może mnie wywalili za to że jestem wybraną? Nie to nie jest w ich stylu i mój mistrz by na to nie pozwolił. Ale czemu? I dlaczego właśnie to widziałam, dlaczego moja matka mi właśnie to pokazała? Przecież powinno jej zależeć na moim szczęściu. Czy ona nie może zrozumieć że nie będę jej następczynią? Czy musi mnie do tego zmuszać? Nawet jak przejdę próby nie zostanę księżniczką. Nie. To jest moja odpowiedź nie i jeszcze raz nie. Zaczynam myśleć że ona nie chce dla mnie dobrze jak inne matki. Przez chwilę przez głowę przebiegła mi myśl że ona jest shitem. Odgoniłam ją od razu, legenda mówiła że była dobra i że wszystko robiła z myślą o innych. Takie cechy nie pasują do shita chociaż została zraniona przez osobę którą kochała. Mogło to spowodować że przeszła na ciemną stronę. Muszę się stąd wydostać jak najszybciej. Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam głos matki. Brzmiał trochę inaczej, był rozgniewany, była zła że udało mi się zniszczyć demona.
- Przeszłaś pierwszą próbę. Próbę prawdy. Nauczyłaś się panować nad mocą i wykorzystywać ją rozsądnie- Na jej słowa podniosłam się z ziemi i rozejrzałam dookoła.
- Jesteś shitem?- Spytałam pewna siebie, chciałam poznać prawdę.
- Nie i tak. Jestem i dobrem i złem i ty także nim jesteś. - Powiedziała i ukazała się przede mną. 
- Co to znaczy?- Zadałam kolejne pytanie,  nic nie rozumiałam. 
- Nie długo się dowiesz. I wybierzesz swoje przeznaczenie.
- Wybiorę przeznaczenie?- Spytałam zdziwiona, coraz bardziej myślałam że wariuję.
- Płynie w tobie mnóstwo złości i gniewu ale także dużo miłości i nadziei. Moc gwiazdy i księżyca wzmacnia wszystkie twoje uczucia. Ale to do ciebie należy decyzja po której stronie będziesz stać. Ja przez całe życie stałam po jasnej pomagałam innym ale zapominałam o sobie. Teraz kiedy umarłam odkryłam potęgę ciemnej strony, nauczyłam się nią władać. Jestem władczynią obu dwóch stron. Ty także posiądziesz tą wielką moc. Twoim prawdziwym przeznaczeniem będzie doprowadzenie pokoju w całej galaktyce. Tysiące lat temu przewidziałam konflikt nazywany przez was wojnami klonów. Wtedy też wiedziałam że to ty będziesz wybraną. Jednak nie przewidziałam tego że nie będziesz tego chcieć ale wiem jedno nie pomyliłam się. Posiądziesz moc ciemnej i jasnej strony, będziesz najpotężniejszą.
- Nie wiem czy gadam do ściany, ale już się wyraziłam. Nie zostanę twoją następczynią, nie przejdę na ciemną stronę nawet kiedy mogłabym władać i jasną i ciemną. Nie i jeszcze raz nie. To nie ja przywrócę pokój ale wybraniec. To on zakończy wojnę.- Moimi słowami rozłościłam matkę. Miała mnie już dość i nie dziwie się. Kto by się chciał męczyć z 15-latką która nie potrafi pogodzić się z przeznaczeniem?
- Czas na kolejne próby.- Oznajmiła i znikła.
 Znalazłam się w ciemnym, wielkim pomieszczeniu. Stałam na małej wysepce a obok mnie wszędzie była woda. Dotknęłam ją ręką ale od razu wyciągłam. Była lodowata, zanurzenie się w niej groziło śmiercią. Nie miałam zbytnio dużej możliwości ruchu. Na wysepce z pisku na której stałam mogłam zrobić dwa kroki. Nie wiedziałam o co tym razem chodzi ale bałam się. Po chwili na w odali usłyszałam głos mojej matki. Ale nie tej tysiącletniej ale prawdziwej z Shili. Usłyszałam jak mnie woła, mnie i mojego brata.
- Dzieci, chodźcie już. Robi się późno- wołała nas tak jak kiedyś kiedy jeszcze z nią mieszkałam. Uśmiechnęłam się a po chwili zobaczyłam światło. A w nim moją mamę z Shili była daleko, a ja nie miałam jak do niej podbiec. Po chwili uśmiech z jej twarzy znikł. Zaczęła krzyczeć i wołać pomocy. Zobaczyłam jak upada na kolana i zwija się z bólu. W tedy z całkiem innej strony usłyszałam krzyk Anakina. On także zwijał się z bólu. Chciałam im pomóc ale jak? Nie mogłam w żaden sposób im pomóc. Po chwili tak jakby nad sobą ujrzałam księżyc. Jego światło padło na wodę daleko od mnie. Woda zaczęła zamarzać bardzo powoli. Oszacowałam że za jakąś godzinę światło zamrozi całą wodę i będę mogła po niej przejść. No ale miałam całą godzinę słuchać jak moi najbliżsi cierpią? I do kogo najpierw pobic? Do mentora, mistrza, brata? Czy może do matki? Załamałam się i spostrzegłam że to co zamraża księżyc, gwiazda odmraża. Lód pokrywał daną część nie całe pięć minut, bo później gwiazda wszystko odmrażała. Spostrzegłam że nie będę mogła pomóc im obojgu. Czas żeby dobiec do jednego zajmie mi około tych pięciu minut. Klękłam na ziemi i zaczęłam płakać. Co zrobić? Komu pomóc? Ten dylemat dręczył mnie 10 minut. Po tym czasie się ogarnęłam i zaczęłam myśleć co by zrobił Anakin. Jedi się nie załamują, oni szukają innego  wyjścia. Zmarnowałam już dużo czasu. Zaczęłam kombinować. Do głowy wchodziły mi cały czas dwa słowa księżyc i gwiazda. Z początku nie wiedziałam o co chodzi ale po chwili spostrzegłam że przecież jestem ich władczynią. Eee to znaczy mam być ich władczynią. Ściągnęłam z rąk rękawiczki i zaczęłam wgapiać się w symbole.
- Wiem!- Krzyknęłam po chwili i podniosłam się z ziemi. 
Skierowałam ręce w górę i się mocno skupiłam. Zaczęłam powodować że księżyc przyśpieszył a gwiazda zaczęła się oddalać. Ta czynność mnie wykańczała. Po pięciu minutach upadłam ze męczenia na ziemie. Ledwo się podniosłam nie mogłam utrzymać się na nogach. Spostrzegłam że całe jezioro jest zamarznięte a moja mama i mistrz już nie krzyczą. Uśmiechali się do mnie chciałam do nich podbiec ale znikli. 
- Świetnie więc to nie działo się na prawdę- mruknęłam pod nosem i zaczęłam iść przed siebie. Byłam szczęśliwa że tak naprawdę nie cierpieli i że była to iluzja. Byłam także wykończona bo naprawdę się namęczyłam. Zaczęłam się zastanawiać czego to była próba. Próbę prawdy już przeszłam więc została mi próba siły, mądrości i cierpliwości a i próba księżyca i gwiazdy ale ona ma niby być na końcu. Myślę że była to próba cierpliwości albo mądrości. No bo przecież musiałam długo czekać i się wyciszyć na początku... A mądrości bo wpadłam na ten wręcz że genialny pomysł. Kiedy tak myślałam usłyszałam głos ducha Arieny. Postanowiłam ją nazywać po imieniu a nie przydomkiem mama. Nie była moją matką jak już to złym koszmarem. 
- Była to próba i cierpliwości i mądrości. Postanowiłam połączyć je w jedną Jaina.
- Nie nazywaj mnie tak nie jestem Jaina tylko Ahsoka i nie jestem też twoją córką- Powiedziałam dość opryskliwym tonem.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam dosyć tych prób... Brak weny no i tak już z dwóch zrobiłam jedną... Zostało mi teraz tylko próba siły i akurat tylko na tą próbę miałam jakikolwiek pomysł i próba księżyca i gwiazdy gdzie nie wiem co się będzie dziać. Rozdział krótki i może nie aż tak ciekawy. Ale dowiadujemy się że Ahsoka miała brata.... Hehe na wątek z nim już mam pomysł. No ale komentujcie i piszcie co sądzicie. 
Dedyk dla Jareal 
NMBZW


sobota, 6 lutego 2016

Info: Zapowiedź czegoś całkiem innego.

Witajcie,
Od niedawna zaczęłam pisać całkiem inną historię nie związaną z Ahsoką Tano ani z innnymi jedi.
Jest to historia o nastoletniej dziewczynie Nicol.
Podczas jednej z nocy wraz z dwójką swoich najlepszych przyjaciół włamuje się do szkoły by wykraść testy. Plan udaje się w 98%. Kiedy świętuje swoje zwycięstwo jej ojciec ulega strasznemu wypadkowi w którym traci życie. Kiedy policja wstrzymuje śledctwo, Nicol bierze sprawy we własne ręce. Postanawia odnaleźć winnego śmierci jej ukochanego taty, lecz czy prawda nie okaże się kolejnym kłamstwem? Czy tak na prawdę znała swojego tate? Czy poradzi sobie z uczuciami?
No i mniej więcej o tym jest ta historia. Na razie jej nie publikuje. Chcę poznać wasze zdanie na ten temat. A więc piszcie w komentarzach czy chcielibyście takie opowiadanie?
P.s przepraszam że zaniedbuję ostatnio bloga, cały czas poświęcam pisaniu tej o to książki.
NMBZW

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 17

Obudziłam się w mega wygodnym łóżku. Mogłabym zostać w nim na zawsze. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam wielkie malowidło. Byłam do niego negatywnie nastawiona. Moja mama myśli że jeżeli wepcha ten symbol wszędzie to zmienię zdanie?- pomyślałam. Po chwili wstałam z łóżka choć nie miałam na to ochoty. Na komodzie której wcześniej nie zauważyłam leżała tacka z jedzeniem. Maślany rogalik z czekoladą, sok do picia i podłużne ciasteczko. Zjadłam wszystko w mgnieniu oka. Wstałam i poszłam do łazienki wziąć krótki prysznic. Po dwudziestu minutach byłam już ubrana. Wyszłam z pokoju. Drzwi do pomieszczenia zniknęły zastąpiła je ściana. Zauważyłam moją mamę siedzącą na tronie. Podeszłam bliżej. Kiedy stanęłam przed nią powitała mnie serdecznym uśmiechem. Poczułam ciepło na sercu ale przypomniałam sobie o Anakinie. Chciałam do niego wrócić za pewnie się o mnie martwi.
-Witaj córeczko.- powiedziała wstając.
-Dzień dobry mamo.- ostatnie słowo przeszło mi z trudem przez gardło. Poczułam się dziwnie mówiąc tak do tysiącletniego ducha. No oczywiście ona wyglądał młodo ale ona żyła dawno, dawno temu. Momentami wyglądała tak jakby była materialna.
-Nad czym się zastanawiasz?- spytała z uśmiechem tak jakby czytała mi w myślach.
-Jesteś duchem a mi się wydaje że momentami jesteś... eee... jakby to ująć żywa.
-Mam potężną moc nawet po śmierci. Mogę się zmaterializować jeśli tego chcę.
-Możesz być z powrotem żywa?
-Nie tego nie powiedziałam. Przez jakiś czas mogę mieć ciało ale nie na zawsze.
-Aha.
-Widzę że jesteś gotowa na pierwszą lekcje.
-Zaczekaj mówiłaś że czekają mnie próby.
-Lekcje są próbami. Pod koniec każdej lekcji stawisz czoło czemuś innemu. Słuchaj uważnie będą cztery lekcji. Nauczysz się władać mocą. Czeka cię próba mądrości, prawdy, cierpliwości, siły, a na samym końcu próba księżyca i gwiazdy. Te pierwsze o ile będą łatwe ponieważ będę przy tobie za to ostatnia próba nie wiadomo co przyniesie. Nie będę mogła interweniować. Wynik ostateczny okaże czy jesteś odpowiednią kandydatką. - słowa matki trochę mnie zmartwiły. A co będzie jeśli sobie nie poradzę a co będzie jeśli jednak dam radę. Nie wiem czy ktokolwiek mnie słuchał ale ja nie chcę być wybraną. Nie chcę mieć przeznaczenia. Nie chcę być księżniczką. Nie chcę tej całej mocy. No choć dzięki niej Niro żyje.
-A co jeśli przejdę próby ale nie będę chciała być wybraną?- spytałam liczyłam na odpowiedź.
-Przed przeznaczeniem nie można uciec, schować się. Jeśli przejdziesz próby posiądziesz moc ale to ty zdecydujesz czy się ujawnisz. Możesz wykorzystać moc do czegokolwiek. Przeznaczenie jest częścią twojej przyszłości. Można próbować je zmienić lecz to nic nie da.
-A co jeśli nie podejmę się prób?
-Zostaniesz tu na zawsze tak samo jeśli nie uda ci się ich przejść.
-Super. Życie z mocą czy życie z duchem matki w jaskini. Trudna decyzja. To kiedy zaczynamy?- byłam zirytowana. Matka się jedynie uśmiechnęła i rozpłynęła się w powietrzu.
Po chwili znalazłam się w innym miejscu. W małej zwykłej jaskini. Jedyne co mnie ucieszyło nie było tutaj znaku księżyca i gwiazdy. Mogłam na chwilę odpocząć od tych głupich symboli. Po chwili dostrzegłam na środku pieczary coś świecącego. Podeszłam bliżej było to lustro oprawione w złotą ramkę. Stanęłam przed nim i przejrzałam się. Nigdy nie uważałam się za jakąś piękność. Uważałam się za zwyczajną dziewczynę. Po pewnym czasie moje odbicie stało się zamazane. Kolejno ujrzałam siebie w innym stroju. Byłam ubrana w białą długą suknie na ramiączka. Była ona skromnie przyozdobiona złotą koronką. Na głowie miałam diadem. Na rękach miałam białe, jedwabne rękawiczki. Na nogach miałam złote pantofeli nie było ich widać bo suknia sięgała po samą ziemię. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Dotknęłam ręką lustra. Po krótkiej chwilce moje odbicie się ruszyło. Dziewczyna wyprostowała się i uśmiechnęła. Zrobiłam krok w tył. Nie było to normalne raczej nie z tej galaktyki.
-Nie bój się mnie. Jestem tobą z niedalekiej przyszłości.
-Co?! Ale jak? Gdzie twoje to znaczy moje miecze?! Gdzie warkoczyk padawana?- przeraziłam się.
-Odeszłam z zakonu. Zrobiłam to dla dobra planety. Jesteśmy wybraną. Nie można odrzucić swojego przeznaczenie.
-Ale dlaczego odeszłaś z zakonu?
-A wyobrażałabyś to sobie. Podjęłam słuszną decyzję.
-A co z Anakinem?!- spytałam nerwowo. To nie mogła być prawda.
-Mistrz nie mógł nic poradzić. Zabolało go to ale taka już nasza przyszłość.
-Nie! Nie! Ja nigdy nie odejdę! Nie jesteś mną! Przyszłość jest stale w ruchu! Tak mówi mistrz Yoda nie można poznać swojej przyszłości! To tylko jakieś sztuczki nie jesteś mną. Jesteś moją matką! Mówiłaś że możesz przybierać różne postacie, materializować się. Tak to ty jestem pewna! Dlaczego to robisz?! Czemu mnie krzywdzisz?! Nigdy nie poświęcę życia w świątyni! Tam jest moja przyszłość! Nic nie możesz na to poradzić!- kiedy tak krzyczałam do odbicia w lustrze nie zauważyłam że ręce zaczęły mnie piec. W pewnym momencie poczułam w sobie ogromną siłę. Wyciągnęłam prawą rękę do przodu. Po chwili ją zacisnęłam. Lustro pękła a z niego na ziemie upadła moja matka. Posiadała ciało. Odłamki lustra pokruszyły się na ziemi. Dopiero po paru minutach się uspokoiłam. Nie byłam sobą nie chciałam nikogo skrzywdzić. Strach i gniew wzięły nade mną górę. Kiedy zobaczyłam co zrobiłam upadłam na kolana. Schowałam twarz w rękach. Zaczęłam płakać nie chciałam tego zrobić. Nie panowałam nad tym. Poczułam rękę matki na swoim ramieniu. Podniosłam głowę. Z oczu lały mi się łzy. Ariena nic nie było otarła moje łzy i pomogła mi wstać.
-Przepraszam. Ja ja nie chciałam... To mnie przeraziło. Poczułam moc nie kontrolowałam tego. Nigdy bym nikogo nie skrzywdziła. Dlaczego? Czy to byłaś ty?- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nie to nie byłam ja ujrzałaś siebie. Posłuchaj zamknij oczy, wycisz umysł pozwól swoim uczuciom spokojnie przepływać. Kiedy targają tobą jakieś emocje obojętnie czy strach, gniew czy miłość moc jest w tedy bardzo silna. Musisz nauczyć się ją kontrolować. Nie możesz pozwolić by strach lub niepewność wzięły nad tobą górę. Bądź pewna nie bój się mówić. W mowie jest zaklęta siła. Możesz wszystko tylko musisz uwierzyć. Ujrzałaś prawdę której się bałaś. W lustrze miał się ukazać twój największy lęk. Boisz się tego że będziesz musieć porzucić przyjaciół. Boisz się życia jako księżniczka. Ale jak to sama powiedziałaś nie można poznać swojej przyszłość. Jest ona stale w ruchu. To ty decydujesz co się stanie. Uważasz że nie podołasz ale wystarczy uwierzyć. Uważasz że wszystko się zmieni ale nic się nie zmieni. Zawsze byłaś i będziesz sobą Ahsoko. Nic nie zmieni twojego charakteru nawet to że jesteś księżniczką Yaina Rahima Marika Lea Pantenos. Żeby pokonać swój strach należy stawić mu czoła. Moc ci w tym pomoże. Księżyc to siła a gwiazda mądrość od ciebie zależy czy użyjesz ich osobno czy razem. Korzystaj mądrze. A więc?
Spojrzałam na nią niektórych rzeczy nie rozumiałam. Ale coś mówiło mi że dobrze postępuję. Wyciągnęłam rękę nad pokruszone szkło. Nie byłam pewna czy to realne co chcę zrobić ale mama mówiła żebym zaufała uczuciom. Przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Po chwili elementy się uniosły ruchem dłoni pokierowałam je do złotej ramki. Wyprostowałam dłoń a lustro było jak nowe. Po woli zaczęłam wszystko rozumieć. Podeszłam bliżej lustra i znowu ujrzałam siebie w białej sukni. Śmiała się.
-I co teraz? Znowu roztłuczesz lustro? Mnie się nie pozbędziesz. Zawsze byłam twoim przeznaczeniem. Jestem tobą a ty mną.
-Nie prawda.- odpowiedziałam całkowicie opanowana sama się zdziwiłam że tak potrafię.
-Myślisz że co że po prostu powiesz nie prawda. Chciałabym żebyś miała racje. Myślałam tak jak ty ale później zrozumiałam że moim zadaniem jest pomagać inny.- po tych słowach ją rozpracowałam to ona musiała się wkurzyć to jedyny sposób by ją pokonać.
-Ja będę im pomagać jako jedi. Skoro ty nie dałaś rady oznacza że jesteś słaba.
-Ty wiesz że jesteśmy jedną i tą samą osobą.- powiedziała delikatnie wkurzona. Była mną a ja nienawidziłam kiedy ktoś uważał że nie daję sobie rady. Postanowiłam to wykorzystać.
-No tak ale ty jesteś wielkim bachorem który sobie nie radzi z niczym.
-Nie prawda!- krzyknęło odbicie.
-To dlaczego nie jesteś jedi?
-Bo... bo...- zaczęła nerwowo powtarzać. Po chwili krzyknęła i znikła. Usiadłam na ziemi kłótnia z samą sobą była ciężka.








------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
OMG kiedy pisałam poprzedni rozdział chciałam napisać żeby były 3 próby... No ale ja zawsze mam tyle pomysłów a więc walnęłam 5 prób. Nie przemyślałam tego. Nie mam kompletnie pomysłu no jakoś umęczyłam 1 lekcje. Mam nadzieję że nie była fatalna? Może komuś się spodobało? No ale ja to chyba przeżyje niedługo załamanie nerwowe... Dzięki że to czytacie. Mam nadzieję że się do mnie nie zniechęcicie. Komentujcie. 
Dedyk dla  she's from coursant :D
NMBZW


poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 16

Szybka informacja zanim zaczniecie czytać. A więc tak będę teraz przez jakiś czas opisywała wszystko w pierwszej osobie jako Ahsoka. Przez najbliższe rozdziały będzie to tylko o niej. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zaczynam w to wątpić. Może mi się to wszystko wydaje. Zapewne zaraz się obudzę i będę w moim pokoju w świątyni. No kogo ja oszukuję. To się dzieje na prawdę. Mam przejść jakieś próby które udowodnią czy się nadaje. A jeśli ich nie przejdę to zostanę tu na zawsze. Optymistyczna myśl. Utknąć tu wraz z tysiącletnim duchem królowej. No i w dodatku mojej matki. Bombastycznie wątpię żeby ktokolwiek miał takiego pecha jak ja. Od kąt pojawiły się te głupie symbole nie mogę przestać myśleć o legendzie (info. legenda o dziewczynie z tatuażem macie ją w spisie treści jakby ktoś nie wiedział). Nie nadaję się na królową. Ta cała moc nie jest dla mnie. Nie potrafię nad nią panować. Pamiętam jak pokonałam mistrzów na sali w tedy omal się nie wydało że jestem inna. Nie chcę żeby wszyscy na mnie patrzyli mówiąc to jest ta która ma przywrócić pokój na Shili. A tak w dodatku na Shili jest pokój. Więc nie rozumiem gdzie mam go przywracać? Może chodzi o wojnę? Tak świetnie ja Ahsoka Tano przywrócę pokój. Przecież to zadanie Anakina on jest wybrańcem nie ja. Załamka nerwowa. Jestem dobita i ten korytarz się chyba nigdy nie skończy. Ciekawe co z Delią? Zapewne wróciła do pałacu. Nie chciała tu ze mną tkwić. Jeśli to przeżyję chyba ją uduszę. Na razie mogę jedynie iść i oglądać prze ciekawe kamienne ściany. No i nie licząc stalaktytów a może stalagnatów? Kto to rozróżnia? To chyba są stalaktyty. A może stalagnaty? Mogłabym słuchać czasami na lekcjach. No ale nie wiem mam na myśli stożki kamienne wiszące z sufitu ( pięknie to ujęłam co?). O wiem to były stalaktyty na pewno tak. No ale nie ważne oprócz nich i ścian nie ma tu nic. Ale dlaczego jest jasno? Przecież wcześniej były pochodnie a teraz są gołe ściany.  No ciekawe zaczynam coś dostrzegać. Ciekawe co to jest. Tak jakby na końcu korytarza była wielka jasna świecąca kula (mówiłam że nie umiem pisać opisów). Zaczęłam iść trochę szybciej. Światło stawało się coraz jaśniejsze i jaśniejsze. Zaczęłam biec. Moje oczy mnie piekły. Zmiana oświetlenia. Po chwili wpadłam do jakiejś groty. Było bardzo jasno dopiero po paru minutach zaczęłam dostrzegać wszystko dookoła. Wejście którym tu wbiegłam znikło. Zastąpiła je ściana. Nie było stąd wyjścia. Żadnej drogi, dziury nawet szczeliny w skale. Nademną wisiały piękne stalaktyty ale nie takie jak wcześniej. Nie kamienne i nie równe. Były one z lodu. Biało-niebieskie biło od nich światło. Były gładkie i lśniące. Cały sufit był nimi przyozdobiony. Dwa na samym środku były inne. Jeden był srebrny a drugi złoty. Od nich świeciło najmocniejsze światło. Były największe. Pod nimi na ziemi stał piękny tron. Ozdobiony drogocennymi klejnotami i diamentami. Widniał na nim symbol taki jakie miałam na rękach. Księżyc i gwiazda zamknięte w kole. Spojrzałam na niego a później na ściany wokół mnie. Kiedy tu wchodziłam wydawały mi się zwyczajne z kamieni. Teraz widziałam że były gładkie połowa groty była złota druga srebrna. Na ścianach widniały trzy wielkie obrazy. Po lewej na srebrnej ścianie był  to księżyc. Po prawej na złotej była to gwiazda. A pośrodku tam gdzie kończyło się złoto i zaczynało srebro wisiał największy obraz. Obraz księżyca i gwiazdy. Zapatrzyłam się na niego. Później zdałam sobie sprawę że nie stoję na nierównej podłodze. Nie stałam na kamieniach lecz na lśniącej białej podłodze. Widziałam w niej swoje odbicie. Byłam cała brudna. No i kto by się dziwił spędziłam tu już parę dni. Co dziwniejsze nie byłam zmęczona ani głodna. Zaczęłam się rozglądać wokół siebie. Było tu pięknie. W pewnym momencie kiedy spojrzałam na tron siedziała na nim moja królowa. To znaczy moja matka. Nie potrafiłam tego zrozumieć miałam dwie mamy jedną na Shili a drugą tu. Z tego jedna była kiedyś potężną królową która władała olbrzymią mocą. Potrafiła ożywiać zmarłych, wnikać na decyzje innych i wiele innych. Ja sama wielu już doświadczyłam na przykład to że ożywiłam z martwych Nira. Na myśl o nim się uśmiechnęłam. Podeszłam bliżej.
-Pięknie tu.- powiedziałam i pokazałam rękoma dookoła.
-To twoje dziedzictwo.- odpowiedziała wstając.
-Super odziedziczę grotę.- mruknęłam pod nosem.
-Nie mówiłam o grocie. Spójrz co widzisz. Co według ciebie to oznacza.
-Widzę symbole z legendy. Księżyc i gwiazda.- odpowiedziałam patrząc na największy obraz. Wiedziałam co to za miejsce. Za pewne to jakaś świątynia poświęcona im.
-Tak z legendy której jesteś częścią. Jesteś wybraną.
-Super. A może przewidziałaś to że ja nie chcę.- odpowiedziałam trochę zirytowana. Ile razy mam to powtarzać.
-Dlaczego?- spytała mnie. W jej głosie wykryłam coś dziwnego tak jakby znała odpowiedź na to pytanie.
-Po prostu to nie dla mnie. Nie nadaję się. Ta cała moc mnie przerasta.- powiedziałam a po chwili się zdziwiłam że wypowiedziałam ostatnie zdanie.
-Dlatego tu jesteś nauczysz się panować nad nią. Kiedy przejdziesz lekcje będziesz gotowa.
-Na co gotowa?- zapytałam zaskoczona.
-Zrozumiesz w swoim czasie.
-Nie możesz mi teraz powiedzieć?- spytałam trochę wkurzona.
-Nie.
-Świetnie jesteś jak Anakin. Dowiesz się w swoim czasie...- powiedziałam przewracając oczami.
-Twój mistrz jest bardzo mądry. I tak samo jak ty ma swoje przeznaczenie.- powiedziała podchodząc do mnie.
-Wiem, jego przeznaczeniem jest przywrócić równowagę mocy. Ja mam tylko sprowadzić pokój na Shili. Tylko że na Shili jest pokój.- powiedziałam i popatrzyłam na mamę. Liczyłam że odpowie mi tak że cokolwiek zrozumiem.
-Twoim przeznaczeniem jest coś więcej niż pokój na Shili. Ja nigdy nie powiedziałam tego w takim znaczeniu. Twoje przeznaczenia jest większe o wiele większe. Drzemie w tobie wielka moc moc której nikt nigdy nie osiągnie.
-A nie możesz dać jej komuś innemu?- wtrąciłam się w podniosłą wypowiedź matki.
-Jest już późno idź spać. Jutro zaczniemy naukę.
-Nie możemy teraz? Nie jestem zmęczona chcę jak najszybciej przejść te próby i wracać...- powiedziałam zakładając ręce na piersi. W odpowiedzi zobaczyłam jej serdeczny uśmiech. Pstryknęła palcami a w ścianie pojawiły się drzwi. Poszłam w ich kierunku. Weszłam do środka. Byłam w średniej wielkość sypialni. To co przykuło moją uwagę najpierw to wielkie malowidło na suficie. Oczywiście co mogło innego przestawiać niż księżyc i gwiazdę. Pokój był biały. Nie lubiłam bieli przypominała mi szpital. Natomiast ta biel była inna przyjemniejsza. W pokoju znajdowało się wielkie złote łóżko. Na nim leżała koszula nocna z symbolem. Czy ona musi wszędzie dawać ten znak?- zapytałam się w duszy. Po chwili otworzyłam drzwi do łazienki. Była mała i skromnie urządzona. Dominowała tam biel, srebro i złoto. Obejrzałam się żeby zobaczyć czy jest tu gdzieś moja mama. Nie było jej. Wzięłam koszulę i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i poszłam spać. Łóżko było nie wyobrażalnie miękkie. Od razu zasnęłam.





---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc piszcie co sądzicie o moim pisaniu w pierwszej osobie. Przepraszam że krótkie. Te opisy mnie wykończyły... Ogólnie co myślicie o historii... Nie wiem co tutaj napisać jakoś nie mam pomysłu a więc dzięki że to czytacie i komentujcie
Dedyk dla..... Oswin Oswald (chyba mnie nie czyta ale niech ma dedyka :D )
NMBZW

niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 15

Kolejny dzień parada się skończyła. Anakin wraz z Obi-wanem i Shakt-Ti przesłuchali podejrzanego i wyciągnęli z niego ważne informacje. Między innymi ich bezę. Wojska twi'leków ruszyły z samego rana na misję złapania bandytów. Wszyscy martwili się o Ahsoke i Delie które nie wróciły. Nie można nadać połączenia ani ich namierzyć. Czujniki dziwnie wariują przy każdej próbie (takie uroki świątyni). Nie zostało im nic innego niż czekać. Jedi próbują namierzyć je poprzez moc lecz jedyne co wyczuwają to silne zakłócenia. Nie tylko oni to wyczuwają kontaktowali się z radą. Tamci także wyczuwają zaburzenia w mocy. Wszystko w jakiś związek jest połączone z padawanką wybrańca.
---
Ahsoka całą noc przełaziła korytarzami. Nie mówiąc zgubiła się. Ale jak to w jej naturze bywa miała wszystko gdzieś. Szła myśląc. -Zgubiłam się. No po prostu bomba. A podobno torgutanowie mają wyczulone zmysły... No jakoś w moim przypadku to nie działa. Chodzę tak już z całą noc. Ciekawe co z Delią. Na pewno mnie zostawiła. To zapewne jakaś pułapka. Miałam przejść próbę ale jak na razie błądzę w jakimś korytarzach. Oby nic nie powiedziała mistrzom o tym że jestem księżniczką. Już sobie to wyobrażam ja na tronie. I jeszcze ta cała etykieta itp. Ehh... Kiedy to się skończy. Ciekawe co z Anakinem... Zapewne się o mnie martwi. Może się z nim skontaktuje. Ehh! Świetnie nie ma zasięgu. Jedynie tego mi brakowało.No to teraz czeka mnie tylko śmierć. A tak może powinnam zawrócić? Może znajdę jakoś wyjście. Albo wytnę sobie je mieczem świetlnym. W ogóle co to za miejsce? Na świątynie nie wygląda. To po prostu jakaś olbrzymia grota w której jest olbrzymie skupisko mocy. Ehh.. I tutaj mam się nauczyć panować nad mocą tak? No świetnie gorzej być nie mogło. Mam jednak nadzieję że to przeżyje... Mam dość! Mam już tego dość! Zawracam albo i nie? Ehh... Dobijam się. Beznadzieja. Głupia klątwa. A nie przepraszam to przeznaczenie szkoda że go nie chciałam. Tyle osób by się ucieszyło ale to ja dostałam ten zaszczyt. No nie zapomnijmy słów Del, legenda nie mówi całej prawdy. O a to może oznacza że mogę się tego w jakiś sposób wyrzec? - tak właśnie rozmyślała zmieniając co chwilę temat. W pewnym momencie tak się zapatrzyła że wlazła na ścianę.
-Świetnie ślepy zaułek.- mruknęła pod nosem chwytając się za głowę. W pewnym momencie czarna, nierówna ściana stała się gładka. Ahsoka zobaczyła w niej swoje odbicie. Po chwili zmieniła kolor na biały. Ahsoka zobaczyła siebie jako małą adepke. Następnie była razem z Niro. Pamiętała ten dzień to były jej dziesiąte urodziny. Przegrała zakład i musiała się z nim pocałować. Później zobaczyła swoją pierwszą misję na której poznała swojego mistrza. Zobaczyła ich pierwszą kłótnie. Przed oczami przewijały jej się różne scenki. Niektóre były radosne a nie które smutne. Zakręciła jej się łza w oku. Po chwili wszystko znikło i widziała jedynie siebie. Nagle znikąd usłyszała kobiecy głos. Był poważny ale zarazem ciepły.
-Witaj Ahsoko.- na te słowa Ahsoka zapaliła miecz świetlny.
-Kim jesteś!- powiedziała a raczej krzyknęła. Była gotowa w każdej chwili do ataku i obrony.
-Spokojnie to nie będzie ci potrzebne.- powiedział matczyny głos a miecz Ahsoki zgasł. Tano się wystraszyła.
-Nic ci nie zrobię.
-Kim jesteś?
-Twoją matką.
-Kłamiesz, moja matka jest na Shili.
-Tak matka która cię poczęła owszem znajduję się na Shili. Ale jesteś moją córką.
-Kim jesteś?
-Nazywam się Ariena Tantara Margaritha Pantenos.
-Jesteś królową z opowieści.
-Tak ale jestem kimś więcej. Jestem władczynią gwiazdy i księżyca.
-No super, czyli to ty rzuciłaś tą klątwę?
-To nie jest klątwa lecz przeznaczenie, twoje przeznaczenie Yaina.
-Mam na imię Ahsoka i czemu ja? Mało było innych dziewczyn?
-Ty jesteś wyjątkowa. Płynie w tobie złota krew.
-No na prawdę super ale ja tego nie chce. Słyszysz?!
-Przejdziesz pięć prób. Wynik pokaże czy się nadajesz.
-Czy ty mnie słyszysz ja nie chce.
-Jeśli je przejdziesz pozwolę ci odejść.
-A jeśli nie?
-Zostaniesz tu na zawszę.
-Co?! Jesteś jakaś nie normalna czy co?
Znikąd z ściany wyłonił się duch królowej. Była cała ubrana na biało. Na głowie miała koronę. Jej oczu, usta, lekku były złote. Była prześliczna. Miała około trzydzieści lat. Jej uśmiech był tak matczyni. Ahsoka skłoniła się. Nie miała no to ochoty ale zrobiła to. Spojrzała na kobiętę która się uśmiechnęła.
-Chodź za mną.- powiedziała i pzeszła przez ścianę. To była ta sama ściana która zamieniła się w lustro. Znowu była taka jak wcześnie.
-Eeee... Jestem człowiekiem nie duchem.
W odpowiedzi usłyszała jedynie serdeczny śmiech. Ona mnie ma za idiotę?- spytała sama siebie i dotknęła ściny. Po chwili tak jakby nic ściana zniknęła. Przed Ahsoką był długi prosty tunel. No świetnie- pomyślała i zaczęła iść.
---
Delia siedziała na ziemi już całą noc. Myślała że szybko pójdzie była zmęczona chciało jej się spać. Chciała wrócić do swojego domu. Do swojego dużego ciepłego łóżka. No ale musiała czekać na Sokę. Nagle odezwał się ten sam głos co przy Ahsoce.
-Dobrze się spisałaś dziecko. A teraz wróć do domu.
-A co z Ahsoką?
-Musi przejść próbę. Jeśli da radę wróci do was jeśli nie zostanie tu na wieki.
-Co ale mówiłaś że...
-Idź już.- powiedział matczyny głos a wyjście się otworzyło. Delia wstała i wyszła z spuszczoną głową. I co ona teraz powie reszcie że Ahsoka jest podawana próbie a jak się jej nie uda to nigdy jej nie zobaczą. Super, no po prostu super.- powiedziała i siadła na jeden ze śmigaczy.
---
W pałacu. Jedi wraz z królem rozmawiali o możliwości pobytu piętnastolatek. W tedy do sali weszła Delia. Nie wiedziała co ma powiedzieć w sprawie Ahsoki. Przypomniała sobie że obiecała nic nie mówić związku z tym że jest księżniczką. To była jej decyzja a ona przysięgła. Weszła jak gdyby nic. Wszyscy na nią spojrzeli.
-Córeczko.- powitał ją król przytulając ją. Delia milczała.
-Gdzie Ahsoka?- spytał się Skywalker. Mina Del była bezcenna.
-Eeee... No jakby to ująć...- zaczęła. Wszyscy się na nią patrzyli.- no... jej tu nie ma.- wypowiedziała w końcu.
-A gdzie jest?- spytał Kenobi.
-Eee... Nie mogę powiedzieć. Ale nic jej nie jest. Przynajmniej na razie.- końcówkę powiedziała trochę ciszej ale i tak wszyscy ją słyszeli.
-Jak to nie możesz powiedzieć?!- powiedział wściekły Skywalker.
-No... eee... po prostu.- wyjąkała.
-Czy ty sobie żartujesz?!- krzyknął zdenerwowany Anakin.
-Uspokój się.- powiedział Obi-wan. Po czym skierował się do dziewczyny.- Księżniczko mój przyjaciel przez to chciał powiedzieć że na prawdę martwi się o swoją uczennicę i chciałby wiedzieć co się z nią teraz dzieję.
-Delio, powiedz tym jedi gdzie jest ich przyjaciółka.- oznajmił król a zarazem jej ojciec.
-Chciałabym ale nie mogę.- powiedziała podniesionym głosem.
-Czemu nie możesz?- spytała Shakt-Ti.
-No bo po pierwsze Ahsoka zakazała komukolwiek mówić. A po drugie ta przeklęta królowa powiedziała że nic jej nie będzie i że nie długo wróci albo zostanie tam na zawsze!- wydusiła na jednym wdechu. Wszyscy zrobili wielkie oczy.
-Jaka królowa? Gdzie zostanie?- spytał zaskoczony Kenobi.
-No świetnie i się wygadałam. Wiecie i tak za dużo.- powiedziała i wyszła z sali.






-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc sprawy wyglądają tak wracam do szkoły więc rozdziały będą pojawiać się rzadziej ale obiecuje że przynajmniej w tygodniu dodam po jednym rozdziale na każdy blog. Piszcie co sądzicie o całej sprawie. Pojechałam z tymi pięcioma próbami na razie żadnej nie wymyśliłam. hehe... Ogólnie napiszcie na który blog czekacie najbardziej... Komentujcie i oceniajcie.
Dedyk dla Soni
NMBZW




Rozdział 14

Był dzień parady. Ahsoka wraz z Del chodziły ulicami podziwiając dekoracje.
-Wow, wielkie wow.- mówiła zachwycona Ahsoka.
-Zaczekaj do wieczora. Wszystko będzie świecić.- powiedziała Del podnosząc głowę do góry. Nad całymi ulicami wisiały kolorowe lampiony. Wszystko było przyozdobione wstążkami, kokardkami, świeczkami. Wyglądało to jak w bajce.
-Nie mogę się doczekać.- powiedziała Tano. Delia spojrzała na nią niepewnie. Chciała o coś zapytać ale nie chciała urazić młodej torgutanki.
-Co jest?- spytała widząc minę Deli.
-Jesteś księżniczką prawda?- Ahsokę to pytanie zamurowało. Ale skąd? Skąd ona...- przeleciała jej myśl przez głowę.
-Skąd taki pomysł?- spytała zdziwiona całym pytaniem.
-Ja... Po prostu... Muszę ci coś pokazać.- powiedziała i pociągnęła ją w wzdłuż ulicy.
-Czekaj co mi chcesz pokazać? Za chwilę zaczyna się parada.- powiedziała.
-No nie będziemy na paradzie musisz coś zobaczyć.
-Co nie możesz powiedzieć jaśniej?
-Nie. Chodź już.- powiedziała i zaczęła iść szybszym tempem. Ahsoka kiwnęła głową i poszła za księżniczką. Miała ją chronić nie było powiedziane gdzie.
---
-Dobra wszystko gotowe. Wszyscy na pozycjach.- spytał Anakin do swojego komunikatora.
-Na pozycji.- odpowiedział Kenobi.
-Gotowa.- powiedziała Shakt-Ti.
-Piątka gotowa.
-Jedynka na pozycji.
-Trójka i czworka gotowi.
-Dwójka zwarta i gotowa na rozkazy sir.
I tak po kolei zgłaszały się kolejne szwadromy klonów.
-Sir wszyscy gotowi i zwarci.- wydobył się głos Reksa.
-Dobra Reks znacie plan.- powiedział i się rozłączył.
Anakin zaczął maszerować powoli wśród mieszkańców. Na razie nikt nic nie widział i nie znalazł.
---
-Gdzie mnie ciągniesz?- spytała po raz setny Ahsoka. Były już bardzo daleko od miasta. Przy jakiejś wielkiej górze. Po chwili Delia się zatrzymała centralnie przed nią.
-Jesteśmy.- oznajmiła
-Super ciągłaś mnie taki kawał żeby pokazać mi wielką górę. Wiesz jest bardzo ładna.- odpowiedział z kipiną i zdenerwowaniem w głosie.
-Jesteś jedi. Wy nie oceniacie po wyglądzie czujesz?- Ahsoka zdziwiło to co powiedziała twi'lekanka ale po chwili zaczęła odczuwać silną moc wydobywającą się z środka góry.
-Co to jest?- spytała robiąc krok w tył.
-W pewnym sensie nie wiem. Coś w stylu świątyni. To ona mi powiedziała że przybędzie młoda torgutanka. Ona też mi powiedziała że jesteś księżniczką. Chciała żebym cię tu przyprowadziła.
-Po co?- spytała cofając się.
-Żebyś przeszła próbę i nauczyła władać się mocą. Wiem o legendzie i wiem że to ty. I musisz wiedzieć że legenda nie jest kompletna. Chodź a dowiesz się całej prawdy.- mówiła opanowanym głosem.
-I ty myślisz że na to pójdę. Ta głupia klątwa nic dla mnie nie znaczy. Może i jestem wybraną ale tego nie chcę!- krzyknęła. Bała się. Bała się że... Sama do końca nie wiedziała czego ale się bała.
-Zaufałaś mi prawda?
-Tak a ty mnie tu przyprowadziłaś. Gdybyś powiedziała gdzie idziemy nigdy bym tu nie przyszła.
-Wiem ale co ci szkodzi?- powiedziała chwytając dziewczynę za rękę.- Nie wiem co czujesz ale zaufaj mi. Tano spojrzała w oczy dziewczyny widziała że nie kłamie. Widziała w nich dobroć. Przytaknęła głową i podeszła.
-To gdzie jest wejście. - Nastolatka podeszła do ściany i narysowała ręką koło na ścianie. Po chwili ściany się rozdzieliły i ukazało się wejście do groty.- Chodź.- powiedziała i sama weszła. Kiedy Obie znajdowały się w środku ściany się zamknęły a korytarz oświeciły pochodnie.
-No to co idziemy?- spytała Ahsoka z nerwowym uśmieszkiem.
-Ty idziesz ja nie mogę. To twoje przeznaczenie.
-Klątwa.- poprawiła ją torgutanka i poszła przed siebie. Delia siadła na ziemi.
Będzie fajnie.- pomyślała sobie Tano i szła coraz szybciej.
---
Było już późne popołudnie. Parada przebiegała zgodnie z planem. Nic nie przepowiadało katastrofy. Skywalker próbował się parę razy skontaktować z Ahsoką ale połączenie było przerywane. (Co on nie wie że w magicznych świątyniach nie ma zasięgu?) Powoli zaczynał się o nią martwić ale nie popadał w paranoje. Najwidoczniej cała ta grupka postanowiła sobie odpuścić.- pomyślał i wtedy za jego plecami rozległ się wybuch. Jedno stoisko z fajerwerkami wyleciała w powietrze. Na niebie zawidniały kolorowe światła. Anakin od razu podbiegł do starszego pana który się przewrócił.
-Wszystko dobrze?- spytał podając rękę mężczyźnie.
-Tak ja nie wiem jak to się stało to tak nagle...- zaczął się tłumaczyć.
-Zajmę się tym.- oznajmił. Zauważył zamaskowanego typa który na jego widok zaczął uciekać. Był ubrany jak ninja. Był szybki biegł przewracając ludzi. Skywalker omijał poszkodowanym i próbował dogonić ninja. Włączył komunikator.
-Reks biegnę za podejrzanym skrzyżowanie 5/7.
-Zrozumiane.- wydobył się odgłos.
Po chwili wbił się w powietrze i przewrócił podejrzanego. Obok niego pojawiła się garstka klonów celująca w nich. Ludzie którzy byli świadkami szybko się ulotnili. Skywalker podniósł gościa i założył mu kajdanki.
-Pójdziesz z nami.- powiedział z zadowalającym uśmieszkiem. Po chwili dołączyła do niego mistrzyni. Razem udali się do pałacu.




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i podczas pisanie tego o to rozdziału zjadłam całą paczkę mamb. A dokładnie cztery paczki mamb na śniadanie. Zaczął mnie brzuch boleć. Ale mam wenę Ahsoka+świątynia+próba= wielki znak ?. Dobra wszystkiego dowiecie się później. Teraz komentujcie. Piszcie co sądzicie
Dedyk dla wszystkich Tano. Czyli Jarael i Emilly .
NMBZW





czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 13

Byli w pałacu na Ryloth. Mistrzowie wysłuchiwali gratulacji. Ahsoka jak zawsze stała z tyłu i nie przysłuchiwała się. Ją zawsze wszyscy ignorują w takich sytuacjach. Król tej planety chyba im dziękował godzinę no i nic dziwnego. Pozbyli się przecież separatystów.  W pewnym momencie do sali w której byli przyjmowani weszła pietnastoletnia twi'lekanka. Była w wieku Ahsoki. Skórę miała niebieską. Oczy były pomarańczowe tak samo jak usta. Ubrana była w białe spodnie i czekoladową bluzkę. Na głowie miała świecące coś. Tano była ciekawa kim ona jest. Była bardzo piękna.
-Ooo..- powiedział król.- Poznajcie moją córkę. Księżniczka Delia.- powiedział król. No i wszystko jasne- pomyślała Ahsoka.
-Miło mi poznać naszych wybawców.- powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
-To dla nas zaszczyt poznać cię pani.- powiedział mistrz Obi-wan i się skłonił. To samo zrobiła reszta mistrzów no i oczywiście Ahsoka. Na którą nikt nie zwracał uwagi oprócz księżniczki. Uśmiechnęła się do niej na samym początku Ahsoka odwzajemniła gest. Właśnie do niej dotarło że ona też jest księżniczką i że też by musiała się tak zachowywać. Być poukładana, grzeczna, uprzejma. Tragedia- pomyślała. Zauważyła że król zmienił temat. Zaczęła się przysłuchiwać.
-Od dawna jesteśmy atakowani nie tylko przez separatystów ale też przez grupkę bandytów. Zwą się Krwawymi Sędziami. Niszczą mienie publiczne. Zabijają naszych strażników. Porywają nasze kobiety i dzieci. Są terrorystami. Chciałem was prosić o ich złapanie i doprowadzenie do oblicza sprawiedliwość.- mówił król August. Ahsoka zauważyła że księżniczka jest w tej samej sytuacji co ona. Stoi z tyłu i nie może się odzywać. Uśmiechnęła się do niej. Księżniczka odwzajemniła gest i zaczęła przedrzeźniać swojego ojca. Uśmiechnęła się i zrobiła to samo tylko że udawała mistrza Kenobiego. Śmiałyś się w duchu stojąc jakieś 15 metrów od siebie. Po dziesięciu minutach skończyła się ich rozmowa. Jedi ukłonili się i wyszli z sali. Delia podbiegła do ojca i zaczęła coś mówić. Ja szłam za mistrzami... W pewnym momencie wyszliśmy z pałacu. Udaliśmy się do naszej bazy na tamtej polanie.
---
Po pewnym dłuższym czasie wszyscy staliśmy naokoło jednego z hologramu miasta. Był z nami także Rex i Cody. Mistrzyni Ti zaczęła mówić.
-Za dwa dni odbędzie się uroczysta parada z okazji święta narodowego twi'telków. Bandyci zapewne zaatakują. Musimy ich złapać i unieszkodliwić.
-Z tego co mówił król są uzbrojeni i dobrze wyszkoleni.- dodał Skywalker.
-Ilu ich jest?- spytał Rex.
-Jest to duża grupa ale podzielona na mniejsze. Zawsze atakują grupkami po 15-20 osób.
-Mamy jakiś plan?- spytał Cody.
-Tak. Ahsoko.- skierował się do niej mistrz Kenobi.
-Tak mistrzu?
-Twoim zadaniem będzie ochrona księżniczki. Podobno przeprowadzono na nią już parę zamachów ale jak na razie się nie powiodły. Wmieszacie się w tłum będziecie udawać zwykłe mieszkanki.- oznajmił Kenobi
-Twoim zadaniem jest ją chronić a my zajmiemy się resztą.- powiedział Anakin- A teraz wracaj do pałacu czekają tam już na ciebie.
Ahsoka skinęła głową i pobiegła w stronę śmigaczy. Odleciała, po paru minutach była już na miejscu. Przywitała ją sama księżniczka.
-Księżniczko.- powiedziała i skłoniła się wyrażając szacunek.
-Padawanie.- powiedziała z kpiną w głosie.- Nie mów do mnie księżniczko to takie służbowe. Mam na imię Delia ale mów mi Del- odpowiedziała z uśmiechem.
-Dobrze Del. Nazywam się Ahsoka Tano. Ale możesz mi mówić Soka.
-Jasne a teraz chodź musimy cię przebrać.- powiedział z uśmiechem.
-Mnie?- spytała zdziwiona.
-Mamy wmieszać się w tłum a w tym stroju to się nie uda. No chodź będzie fajnie.- powiedziała i pociągnęła ją wzdłuż pewnego korytarza.
Doszły do pokoju księżniczki. Był duży i kolorowy. Ściany były w różnych kolorach. Dominowała tu zieleń, żółć i róż. Na środku pokoju był fioletowy puchaty dywan. Pod ścianą znajdowało się zielono- różowe łóżko. Szafy były w kolorowe plamy. Tak samo jak biurko i fotele.
-Ładnie tu.- powiedziała okręcając się na palcach Tano.
-Sama dekorowałam, według taty za bardzo kolorowo ale mi się podoba.
-Pokój jest śliczny.
-No dobra a teraz cię przebierzemy.
-A ty to co? Też się przebierasz.
-Jasne. No to poszukajmy czegoś na ciebie.- powiedziała i zaczęła przewracać zawartość swojej szafy. Ahsoka usiadła na łóżku i tak jakoś ją naszło na to pytanie.
-Jak to jest być księżniczką?
-Fatalnie. Muszę przestrzegać jakiejś tam etykiety wiesz ile księżniczki mają zakazów? Mnóstwo, tak naprawdę to nic nie mogę robić. Ale nie narzekam taki już mój los.- odpowiedziała wyrzycając na łóżko jakieś ubrania.- A jak jest być jedi?- spytała po chwili.
-Jedi też mają dużo zakazów i nakazów. Obowiązuje nas kodeks.
-Słyszałam o nim. Podobno nie możecie się przywiązywać.
-Tak jest to jeden z najgorszych zakazów i często się go łamie.
-A ty jesteś do kogoś przywiązana?
-W pewnym sensie tak. Do moich przyjaciół. Są dla mnie bardzo ważni.
-A twoja mistrzyni Shakt-Ti czy jakoś tak...
-Nie mistrzyni Shakt-ti nie jest moją mistrzynia. Moim mistrzem jest Anakin Skywalker.- przerwała jej Tano.
-Wybacz myślałam że... eee... nieważne. Mam dla ciebie cały strój.- powiedziała i dała jej do ręki ubrania.- Tam jest łazienka.- powiedziała i skierowała ją ręką. Ahsoka weszła do łazienki i bez zastanowienia założyła to co dała jej Del. Dopiero później przyjrzała się nowemu strojowi. Miała czarne obcisłe leginssy z niebieskim wzorkami u dołu nogawek. Na nogach miał niebiesko- czarne trampki. Bluzka była na krótki rękaw zielona. Całość świetnie się komponowała. Ahsoka wyszła z łazienki i spotkała się z komentarzami Deli.
-Świetnie, idealnie no po prostu bombastycznie.
Zostały dwa dni do parady. Ahsoka przez ten czas miała być cały czas z księżniczka. Nie narzekała na to bardzo polubiła Delie i z wzajemnością. Dużo rozmawiały na wszelkie tematy. W tym samym czasie Mistrzowie przygotowywali pułapkę na przestępców. Mieli zamiar ustawić na każdym skrzyżowaniu i na każdej uliczce patrol klonów. Mistrz Kenobi miał chronić samego króla a mistrzyni Ti i Skywalker mieli obserwować wszystko z ukrycia i interweniować w razie potrzeby. Wszystko na razie szło zgodnie z planem.







-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje że czytacie te moje wypociny... W następnym rozdziale będzie już święto i będzie się coś działo... Ahsoka pyta się o to jak to jest być księżniczką. Przed przeznaczeniem podobno nie można uciec. Może jej się jednak uda. Czekajcie cierpliwie na kolejny rozdział. Zapraszam na moje dwa inne blogi. Mam nadzieję że nie zbytnio błedów. Zapraszam do komentowania i pisania co sądzicie.
Dedyk dla Jarael Tano 
NMBZW

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 12

Ahsoka walczyła jak najlepiej mogła. Z jej dłoni sączyła się obficie krew. Ręka bolała ją niemiłosiernie ale nie mogła się podać. Nie chciała odpocząć nawet na chwilę. Chciała udowodnić że nie jest małym bezbronnym dzieckiem. Udawała że wszystko dobrze i że daje rady. Anakin i Rex chcieli żeby odeszła na tyły. Uważali że dadzą sobie radę bez niej. Blaszaków już prawie nie było. Ale ona zaciekle mówiła że wszystko dobrze i żeby się nie martwili. W pewnym momencie jak walczyła obok jednego drzewa podbiegł do niej klon. Na lewym przedramieniu miał czerwoną opaskę co oznaczało że jest sanitariuszem. 
-Przysłał mnie tu generał Skywalker podobno jest pani ranna.- oznajmił klon chowając się za drzewem przed pociskami.
-Generał przesadza nic mi nie jest.- odpowiedziała odbijając kolejny cios. Klon spojrzał na jej dłoń i powiedział.
-Nie wygląda to zbyt dobrze. Traci pani dużo krwi. Założę pani tymczasowy opatrunek. Dobrze?- Ahsoka zobaczyła że żołnierz nie odpuści i pokiwała głową. Schowała się za drzewem. Sanitariusz szybko obwiązał jej rękę bandażem mówiąc.
-Nie może pani dalej walczyć. Wdało się zakażenie. Nie da pani rady...
-Dam sobie radę. Nie martw się o mnie. Idź do innych rannych.- przerwała mu i wróciła do walki. Żołnierz posłusznie wykonał rozkaz. Walczyli tak jeszcze z godzinę. W końcu republika pokonała armię bezmózgich droidów. Ahsoka rozejrzała się i zobaczyła mistrza Kenobiego, mistrzynie Ti a na sam koniec rycerzyka i Reksa. Ahsoka od razu do nich podeszła. Zapomniała już o ogromnym bólu dotyczącym jej ręki. Stanęła obok nich rozmawiali o stratach. Po chwili Anakin zwrócił na nią uwagę a bardziej na jej dłoń. Bandaże kiedyś białe były całe czerwone i ciągle lała się z nich krew. Tano widząc to założyła ręce z tyłu.
-Wszystko dobrze z twoją ręką młoda?- spytał kapitan. Ahsoka poczuła że traktuje ją jak małe dziecko które sobie nie radzi. Wszyscy ją tak traktowali. A ona na wszelkie sposoby próbowała udowodnić że tak nie jest. Spojrzała na niego i odpowiedziała.
-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku.
-Nie wydaję mi się.- odpowiedział Skywalker chwytając za jej rękę. Spojrzał na nią i odwinął bandaże. Ahsoka mruknęła coś pod nosem że nic jej nie jest. Kiedy Anakin ściągnął cały opatrunek poczuła ból. Odwróciła wzrok jej ręka była w tragicznym stanie. Miała praktycznie dziurę na wylot. Krew zaczęła lać się potężnymi strumieniami. Anakin spojrzał na swoją uczennicę.
-Idź do medyka.
-Ale nic mi nie jest.- zaprotestowała Ahsoka ale spotkała się z jego wzrokiem. Wyczytała z niego jeśli nie pójdziesz to zaniosę cię tam. Mruknęła coś pod nosem wyrażając swoje niezadowolenie i odeszła. Do Skywalkera podeszli wtedy mistrzowie. Cała trójka w towarzystwie Reksa i Codiego zaczęła rozmawiać. Tano udała się do medyka z wielką niechęcią. Siadła na jednym z łóżek i czekała na swoją kolej. Przyglądała się ranie z spokojem sączyła się z niej krew. Po chwili podszedł do niej ten sam klon co ją opatrzył za pierwszym razem.
-Nie wygląda to dobrze.- zaczął.
-Powtarzasz się.- powiedziała z uśmiechem. Sanitariusz wziął jej rękę i obejrzał.
-Wdało się zakażenie. Mięśnie są całe poszarpane i pękło parę żył.
-Załóż mi opatrunek i będzie po wszystkim.
-Pani mnie nie rozumie trzeba operować inaczej może pani stracić całą dłoń.- oznajmił niespokojnie klon i spojrzał na padawanke.
-Nic mi nie będzie.- oznajmiła.- Załóż mi nowy opatrunek.
-Jak sobie pani życzy.- powiedział i po chwili opatrzył dziewczynę. He nic mi nie jest.- pomyślała i wtedy do sali wszedł Anakin.
-Smarku i jak?
-Mówiłam że nic mi nie jest.- powiedziała stając przed nim.
-A co z twoją ręką?
-To tylko draśnięcie.- odpowiedziała pewnie.
-Nie wydaję mi się. Pokazywałaś to medykowi?
-Tak.- powiedziała zniecierpliwiona. Czy on musi o wszystko tak pytać?!-pomyślała. Anakin wyczuł zdenerwowanie swojej uczennicy co do pytania. Podszedł wtedy do nich klon który opatrzył Ahsokę.
-Generale- powiedział i się skłonił.- Mamy 15 cięzko rannych i 40 lekko.- oznajmił.
-Dobrze a co z ręką padawana Tano?- spytał i w tym momencie spotkał się z jej wściekłym wzrokim.
-Tak jak mówiłem. Ręka jest w ciężkim stanie. Potrzebna zapewne będzie operacja inaczej straci w niej czucie. Ale padawanka Tano upiera się że nic jej nie jest.- oznajmił klon po czym odszedł. Anakin spojrzał na swoją uczennice surowym wzrokiem. Był zły że tak się zachowała. Jest taka nieodpowiedzialna.- myślał. Po chwili się odezwał.
-Smarku. Co z tobą? Możesz stracić rękę.- powiedział zmartwionym a zarazem wściekłym głosem.
-Nic mi nie będzie.- oznajmiła.
-Tak bo będziesz mieć operacje.
-Ale... Ja... Mistrzu...- zaczęła ale on wyszedł.
Stang i co teraz... Jeśli będę mieć operację zobaczą moje symbole... Może droidy i klony nie będą wiedzieć co to ale jest tu mistrzyni Ti. Ona na pewno je rozpozna... Mogę pozbyć się rany poprzez moc ale jak to wytłumaczę... Eee że co?! Wiem. Tak wiem. Użyje mocy do tego by załagodzić ranę. Wtedy operacja nie będzie potrzebna. Muszę znaleźć gdzieś jakieś miejsce...- pomyślała i wymknęła się z sali. Po chwili doszła do jakiegoś opustoszałego pokoju. Ściągła rękawiczki po czym wymówiła cicho.
-Na moc księżyca i siłę gwiazdy.- jej symbole na rękach stały się złote a rana się pomniejszyła. Po tym wszystkim założyła z powrotem rękawiczki i opatrunek. Kiedy wyszła z pokoiku wpadła od razu po raz kolejny na tego samego klona.
-Dobrze panią widzieć. Przygotowaliśmy salę do operacji.
-Nie sądzę że operacja będzie potrzebna. Rana się sama zaczęła goić.- odsłoniła bandaż a klon nie mógł wyjść z zaskoczenia. Jak w takim krótkim czasie się zrosło to wszystko?- spytał w myślach.
-A tak w ogóle mów do mnie Ahsoka a ty jak się nazywasz?
-Jestem 8746 ale wszyscy wołają na mnie Fen.
-No dobra Fen to co z tą operacją?
-Odwołam wszystko.- oznajmił i pokierował się w lewo. Ahsoka cieszyła się że wszystko poszło zgodnie z jej myślą. Udała się na przechadzkę po statku. Po pół godzinie wpadła na Anakina.
-Smarku co tu robisz? Miałaś być na operacji.- spytał zaskoczony widokiem swojej uczennicy.
-Odwołali ją. Ręka zaczęła się sama goić.- mówiąc to pokazało mu dłoń.
-Niech ci będzie ale jak się dowiem że uciekłaś pożałujesz. A teraz chodź.
-Gdzie?
-Idziemy do miasta porozmawiać z króle.- oznajmił i zaczął iść.




---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No znowu zaczęłam pisać z innym pomysłem ale skończyłam na takim... Nie jest aż takie krótkie. Zapraszam do komentowania. Pisania co sądzicie o blogu. Zapraszam także na moje inne blogi. Jestem właśnie w trakcie pisania prologu do nowego bloga... Piszę już go dwa dni ale cały czas nie jestem zadowolona... Postaram się go dodać do końca tygodnia ale nie obiecuje. Pozdrawiam wszystkich.
NMBZT
Dedyk dla wszystkich fanów star war rebelianci

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11

Ahsoka biegła ile tchu w piersi za chwilę leciała na misje. Biegła jak najszybciej nie chciała się spóźnić. Zaspała i zostało jej zaledwie parę minut. Nie wiedziała dokąd lecą ani po co. Jej ukochany rycerzyk oznajmił że dowie się w swoim czasie. Wleciała do hangaru spóźniona o parę minut. Czekał na nią już Anakin.
-Smarku, czemu tym razem się spóźniłaś?- zapytał Skywalker przyglądając się młodej uczennicy.
-Przepraszam rycerzyku zaspałam.- powiedziała używając jej ulubionego zdrobnienia. Skoro ona była smarkiem to on był rycerzykiem.
-No dobra chodź już zaraz startujemy.- poszła za nim w kierunku krążownika.
-A tak właściwie dokąd lecimy?
-Na Ryloth.- oznajmił Skywalker.
-Po co?
-Separatyści zaatakowali a że Ryloth jest planetą republiki wysłali nas byśmy im pomogli. Dołączy do nas później mistrz Kenobi i mistrzyni Shak-Ti.
Ahsoka pokiwała głową na znak że rozumie. Udali się w ciszy na mostek. Leciał z nimi legion 501 pod dowódctwem kapitana Reksa. Ahsoka bardzo go lubiła i z wzajemnością. Kiedy tylko weszli na mostek klon do nich podszedł.
-Generale wszystko przygotowane możemy startować.- oznajmił salutując.
-Dobrze Rex wchodzimy w nad przestrzeń.
Po chwili za oknami było widać jedynie biało-niebieskie smugi. Ahsoka udała się do swojego pokoju pomedytować. Ostatnio często przesiadywała sama, wyciszyła się trochę. Martwiło to Anakina ale nic nie mówić.Wiedział że torgutanka jedynie na niego nawrzeszczy i nic to nie da. Nie miał jednak zamiaru tak tego zostawić. Od paru tygodni jej nie rozpoznawał a sytuacja na sali treningowe...Nie wiedział co o niej myśleć. Najbardziej zastanawiało go złote oczy padawanki.
Ahsoka medytowała w pokoju. Wczorajszego dnia wieczorem do późna siedziała w bibliotece. Szukała jakiś informacji o legendzie. Dowiedziała się dość ciekawych rzeczy. Zrozumiała czemu miała złote oczy. Według informacji magia z symboli jest połączona z złotą linią rodu Pantenos. Kiedy ktoś z tego rodu używa mocy złotej gwiazdy i srebnego księżyca jego oczy, usta, symbole i lekku zmieniają kolor na złoty z odrobiną srebra. Ahsoka rozmyślała o tym cały czas na okrętkę zaczęła myśleć że mogłaby to wykorzystywać. Zaczęła się martwić tym że mistrzyni Shakt-Ti będzie z nimi. Potężna mistrzyni znała legendę na pewno. Ona mogłaby poskładać fakty w jedno przecież Ahsoka miała 15 lat mogła być księżniczką. Nie dawało jej spokoju jeszcze jedno. Księga. Księga złotej gwiazdy i srebrnego księżyca. Według legend miała się otworzyć kiedy prawowita następczyni (czyli Ahsoka) skończy 15 lat a na jej rękach pojawią się symbole. Ahsoka nie mogła przestać o tym myśleć ale gwałtowny wstrząs sprowadził ją na ziemie. Szybko chwyciła swoje miecze i wybiegła z pokoju. Rozgrzmiał alarm. Zapaliło się czerwone światło. Klony biegały we wte i w tamte. Ahsoka zachaczyła jednego z nich.
-Co się dzieję?!
-Zostaliśmy zaatakowani przez separatystów.- odpowiedział po czym rozległ się ogromny huk a wszyscy upadli na ziemię.
-Dostaliśmy!- krzykną jeden z klonów.
Ahsoka szybko wstała i popędziła na mostek. Zauważyła swojego mistrza i Reksa. Podbiegła do nich jak najszybciej.
-Mistrzu! Co się...
-Nie teraz Ahsoka. Rex musimy lądować! Jak najszybciej!
-Tak jest sir.- odpowiedział klon i pobiegł na przody statku.
Po chwili statek zaczął zniżać swoją wysokość cały czas był atakowany przez ziemne armaty. Które najwidoczniej miały cel zniszczyć wszystkie statki. Po parunastu minutach wylądowali. Nie mieli jakiś większych uszkodzeń. Wszyscy byli cali niektórzy mieli parę otarć. Ale gruntownie byli cali. Wysiedli z krążowniki. Wylądowali na jakiejś opustoszałej polanie. Byli chwilowo bezpieczni.
-Rex! Rozstaw wszystko i wyślij zwiadowców. Zrozumiane?- krzyknął Skywalker.
-Tak jest generale.- odpowiedział klon i wrócił do pozostałych.
Ahsoka pomagała opatrzać lekko rannych żołnierzy. Zastanawiała się co teraz zrobią. Po dziesięciu minutach skończyła i podeszła do Anakina. Był zdenerwowany i nie trzeba było być jedi żeby to wiedzieć.
-Mistrzu. co teraz zrobimy?- spytała.
-Będziemy czekać na Obi-wana i Shakt. Bez ich pomocy nie wygramy.
-Ale przecież jest nas bardzo dużo a żołnierze nie są w ogóle rani.
-Tak ale droidów jest trzy razy więcej niż nas.- oznajmił Anakin spoglądając na swoją uczennice. Dziewczyna chciała już coś powiedzieć kiedy za krzaków zaczęły wychodzić droidy. Było ich mnóstwo. Warunki były dość nie korzystne. Znajdowali się oni na jednej dużej polanie. Otwarte pole walki nie było zbyt dobre. Co jakiś kawałek znajdowały się pojedyncze wyschnięte drzewa. Mówiłam już że Ryloth była ciepłom piaszczystą planetą. Było tu mnóstwo piasku i kamieni. Akurat nasi bohaterowie mieli tyle szczęścia że wylądowali na wyschniętej polanie otoczonej piaskowymi wydmami. Jak to się mówi byli w czarnej dupie. Droidy zaczęły atakować. Klony chwyciły za broń i rzuciły się w wir walki. Za nimi pobiegł Skywalker włączając miecz. To samo zrobiła Ahsoka. Odbijali strzały swoimi laserowymi mieczami. Droidów trochę ubywało ale za to coraz więcej przybywało. Klony nie dawały rady ich odeprzeć. W pewnym momencie jeden z klonów rzucił bombę jonową. Piętnaście blaszaków zostało unieruchomione w jednym momencie. W ślady za tym klonem poszły inne. Rzucano bomby. Jedi rozcinali puszki złomując je. Walka trwała z dobre dwie godziny. Republika zaczęła wychodzić na prowadzenie ale wszyscy byli już po woli zmęczeni. Ahsoce brakowało już siły na odbijanie strzałów. Starała się jak mogła na pytania Mała wszystko dobrze? Dajesz radę? Pomóc ci? odpowiadała że daje radę. Jej mistrz widział że jest wycieńczona, była taka młoda...- myślał. Sam był już po woli zmęczony. W końcu po trzech godzinach walki nadleciały statki... Były to statki republiki. Wsparcie przybyło. Z kanonierek wyskakiwały klony a po nich mistrz Kenobi i mistrzyni Ti. Teraz to oni mieli przewagę. W pewnym momencie Ahsoka walczyła obok swojego mistrza. Walczyli ramię w ramię. Już prawie wszystko dobiegało końca aż młoda padawanka się zapatrzyła. Jeden z droidów postrzelił ją centralnie w prawą dłoń. Pocisk przebił rękę na wylot. Ahsoka upuściła swój zielony miecz i jęknęła z bólu. Z ręki lała się obficie krew. Anakin widząc to staną przed Ahsoką i zaczął ją bronić. Tano szybko się pozbierała ścisnęła dłoń i wzięła miecz do lewej ręki. Mogła z łatwością użyć mocy symboli i pozbyć się rany. Nie zrobiła tego bo wiedziała że Anakin widział że została ranna. I co jak później by się wytłumaczyła? No że pocisk przebił jej rękę ale ta się szybko zrosła. Ręka obficie krwawiła ale Ahsoka postanowiła wrócić do walki walczyła lewą ręką.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No nie jest aż takie krótkie... Mam nadzieję że się wam podoba. Nie umiem pisać opisów planet i dlatego to tak wygląda jak wygląda. Ahsoka ranna ale postanawia walczyć. Co sądzicie o rozdziale?? Zapraszam do komentowania i na mojego drugiego bloga.
NMBZW

sobota, 23 stycznia 2016

Info

Witam wszystkich.
Chciałam powiedzieć że stworzyłam kolejnego bloga. Kolejna alternatywna historia Ahsoki Tano. Całkiem nowe postacie i historie. Na razie nic jeszcze nie dodałam ale mam zamiar. Zapraszam na:
http://niezapomnijskadjestesahsoka.blogspot.com/2016/01/powitanie.html
NMBZW

Rozdział 10

Weszła do świątyni miała nadzieję, że nikt się nie dowie, że nie było jej cały dzień. Niestety kiedy tylko weszła wpadła na Anakina. Nie wyglądał na zadowolonego a bardziej na wściekłego.
-Wiesz która godzinna?!- zapytał gniewnie.
-Eeeee gdzieś po północy.- odpowiedziała spuszczając wzrok.
-Tak dokładnie. Jest druga nad ranem. Gdzie byłaś?!
-Na rynku.
-I co tam robiłaś całą noc?!- zapytał podniesionym tonem.
-Nic.- odpowiedziała i spojrzała mu w oczy. Wyczytała z nich że nie pójdzie jej tak łatwo.
-Smarku, chciałem z tobą porozmawiać o sytuacji w sali treningowej...
-Tak wiem wiem trochę mnie poniosło. Przepraszam.-przerwała mu.
-Nie przepraszaj. Walczyłaś świetnie...
-No to super, mogę już iść? Jutro sobie pogadamy- znowu mu przerwała. Nie chciała tego słuchać to nie ona walczyła. Tylko demon.
-Tak, ale wrócimy do tego.-powiedział. A jego padawanka go wyminęła i poszła w kierunku pokoju.
Kiedy do niego dotarła rzuciła się na łóżko i od razu zasnęła.
---
Była dziewiąta rano. Ahsoka jeszcze spała. Niedane jednak było jej się wyspać. Jej genialny przyjaciel postanowił ją obudzić. Zakradł się po cichu do niej i zaczął ją łaskotać. Tano w mgnieniu oka się obudziła i starała się odsunąć od siebie swojego przyjaciela. Ale nie dała rady. Śmiała się i próbowała coś powiedzieć ale nie wychodziło jej to. Niro ją dopiero puścił jak zaczęła się krztusić.
-No to jak tam?- zapytał siadając obok niej na łóżku.
-To co zwykle mój idiotyczny przyjaciel próbował mnie załaskotać na śmierć.- powiedziała po czym rzuciła się na chłopaka. Teraz to ona na nim siedziała i go łaskotała. Nie dawała za wygraną. Musiał pożałować tego co zrobił.
-Żałujesz?- spytała i na chwilę przestała go łaskotać. Kiedy Carter złapał oddech odpowiedział.
-Tak, tak. A teraz ze mnie złaź.- Ahsoka wstała z niego i siadła po turecku na łóżku.
-Po co przyszedłeś?- zapytała.
-A to nie można już bez powodu odwiedzić przyjaciółki?
-Można.
Rozmawiali przez godzinę. Później Ahsoka się ubrała i poszli na śniadanie. Jak zwykle ani na chwilę nie byli poważni. Cały czas żartowali i się wydurniali. Nie mówiąc o tym że dokuczali młodszym adeptom. Mogli by tak cały czas ale za chwilę mieli wspólny trening z mistrzami. Kiedy do nich to dotarło zostało im niecałe dwanaście minut. Rzucili się biegiem w stronę sali treningowej. Ahsoka martwiła się że coś znowu może się to stać. A dokładnie miała na myśli że może znowu zmienić się w demona. Wpadli do sali spóźnieni o parę minut. Na ich nieszczęście mistrzowie już na nich czekali.
-Spóźnieni.- zaczął Kenobi.
-Przepraszamy.- odpowiedział Niro.
-No dobrze, zaczynajmy.- oznajmił Skywalker.
-Na początek zróbcie 50 powtórzeń swoich technik.- oznajmił Obi-wan.
Padawani wzięli treningowe miecze i zaczęli ćwiczyć. Ahsoka używała V techniki Shien natomiast Niro używał IV Niman. Oboje byli bardzo skupieni chociaż myśli Ahsoki cały czas wędrowały w stronę tego co może się stać. Z jednej strony mogła by nauczyć się nad tym panować i wykorzystywać. Ale wtedy ktoś mógłby to zauważyć. Nie chciała żeby ktokolwiek się dowiedział. Z drugiej strony teraz po raz pierwszy zaczęła myśleć że mogłaby wykorzystać moc z symboli. Mogłaby zdziałać wiele dobrego. Z jej rozmyślań wyrwali ją mistrzowie. Nie tylko ją ale także Niro który fruwał myślami po całej galaktyce.
-Dobrze a teraz czas na walkę.
Młodzi padawani ustawili się na przeciwko siebie. Po chwili Niro zadał pierwszy cios. Ahsoka się osłoniła i teraz ona zaatakowała. Atak-unik-blok-atak-atak-blok-unik-blok-atak i tak dalej. Walczyli w miarę dobrze. Ale według ich mistrzów można byłoby lepiej. Walczyli tak z osiem minut. Nikt nie miał przewagi walczyli na równi. Oboje tak naprawdę byli myślami gdzieś indziej i w ogóle się nie starali.
-Koniec.- oznajmił znużony Kenobi.- Zawalczymy teraz dwóch na dwóch. Ja z Anakinem na was.
-No to pięknie.- mrukną pod nosem Niro.
-Myślisz że mamy jakieś szansę.- zapytała się Cartera po cichu żeby mistrzowie nie usłyszeli.
-Nie. Zdecydowanie nie.- odpowiedział jej kręcąc głową.
Na przeciw im wyszli mistrzowie z treningowymi mieczami. Ustawili się w pozycji.
-Zaczynajcie- oznajmił Skywalker.
-Soka, dziewczyny mają pierwszęstko- szepną do koleżanki Niro.
-Naprawdę ale z ciebie dżentelmen.- mruknęła a po chwili zadała pierwszy cios Anakinowi. Oczywiście tamten z łatwością się obronił i przeszedł do ataku. Za nią w ślady pobiegł Niro który zaatakował swojego mistrza. Zaczęli walkę. Oczywiście nasi padawani przegrywali. Cały czas obrywali ale nie mieli zamiaru się podać. W pewnym momencie Anakin dzięki mocy odepchnął Nira. Ahsoka widząc że jej przyjaciel upada wkurzyła się. Jej ręce zaczyły piec nie walczyła z tym. Po chwili jej oczy stały się jakby złote. A ona sama wbiła się w powietrze wylądowała za mistrzami. Przeszła do ataku. Używała wszystkich technik. Raz atakowała Obi-wana a raz Anakina. Wzbiła się znowu w powietrze przywołując do siebie jeszcze jeden miecz treningowy z półki. Wylądowała i zapaliła go. Niro przyglądał się z niedowierzaniem Ahsoka walczyła i pokonywała mistrzów. Którzy nie mogli się zorientować jak odebrać jej kolejne ataki. Cały czas zadawała ciosy. Nie przestawała ani na chwilę. Nie była do końca świadoma co robi. Po chwili używając mocy odepchnęła ich a oni uderzyli plecami w ścianę. W tedy odzyskała świadomość. Jej oczy znowu były niebieski. Wyłączyła miecze. Wtedy wybiła godzinna na zegarze.
-Koniec treningu.- oznajmiła i kierowała się w stronę wyjścia.
-Zaczekaj.- zatrzymał ją Obi-wan.
Stang! Musiałam? Na prawdę musiałam? Pozwoliłam żeby tak się stało. Mogłam z łatwością przestać ale nie... I co ja teraz zrobię. Wiem będę udawać że nie wiem o co chodzi. To zawsze działa.-myślała. Odwruciła się w stronę mistrzów i stanęła przed nimi.
-Tak?- spytała. Ale przerwał jej Niro.
-Czyli wygraliśmy? Prawda?- spytał w jego głosie słychać zachwyt tym co się stało.
-Ahsoko jak to zrobiłaś?- spytał Kenobi ignorując pytanie swojego ucznia.
-Po prostu.- odpowiedziała trzymając się planu pod tytułem ,,Udawaj głupią''. Wychodziło jej to profesjonalnie. Mistrzowie na nią spojrzeli. To nie było możliwe żeby ona ich pokonała.
-Jaką techniką walczyłaś?- spytał Obi-wan. Anakin cały czas wpatrywał się w swoją uczennicę.
-Wszystkich. Zazwyczaj jak używałam jednej techniki odbieraliście moje ataki. Więc postanowiłam zmienić strategie.
-Co z twoimi oczami?- spytał Anakin. Ahsoka na niego spojrzała i udawała że nie wie o co chodzi. Ale wiedziała jej oczy stały się złote.
-Nie wiem o czym mówisz mistrzu.- powiedziała Tano.
-Miałem wrażenie że były złote kiedy walczyłaś.
-Też to widziałem.- dodał Kenobi.
-Może wam się przewidziało? Moje oczy są niebieskie.
Zapadła cisza. Nikt się nie odzywał jedi patrzyli na Ahsoke.
-Mogę już iść?- spytała niepewni.
-Tak idźcie już.- odpowiedział Obi-wan.
Ahsoka wraz z Niro wyszli z sali zostawiając mistrzów.
-Wow. Byłaś genialna. Superowa. Nie no mega jak to zrobiłaś?- spytał Niro.
-Po prostu.- Ahsoka po chwili pomyślała że mogłaby mu powiedzieć. Przecież to jej przyjaciel. Zrozumiałby, ale nie to była jej tajemnica.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem że bardzo podobne do wcześniejszego rozdziału. Ale w głowie mam cały czas mój sen. I chyba zrobię jeszcze jeden blog. Będzie to kolejna historia o Ahsoce, tylko pojawi się tam siostra bliźniaczka Soki. Brzmi fajnie?? Mam pomysł ale na razie muszę go dopracować. Mam nadzieję że się podobało i zapraszam na drugiego bloga. Komentujcie
NMBZW



piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 9

Ahsoka miała właśnie trening z swym mistrzem. Nie mogła się skupić. Cały czas o czymś myślała. Ćwiczyła na odwal się. Robiła właśnie powtórzenia techniki Shien. Nie starała się w ogóle. Było jej wszystko obojętne.
-Ahsoka skup się.- upomniał ją mistrz.
-Przecież jestem skupiona!-odprysnęła.
-Naprawdę?- zapytał ironicznie i popchnął swoją uczennicę poprzez moc. Dziewczyna upadła na podłoge.
-Ej!- krzyknęła i spojrzała na swojego mistrza.
-Skup się.
-Byłam skupiona!
-Najwidoczniej za mało.
Ahsoka mruknęła coś pod nosem wyrażając swoje nie zadowolenie. Po czym wstała i wróciła do ćwiczeń. Nadal nie była skupiona. Miała dziś gorszy dzień. Tak samo jak wczoraj i przedwczoraj. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nie mogła się skupić. Czasami symbole na rękach ją piekły ale nie zwracała na to uwagi. Postanowiła ignorować to tak długo jak się da. To była jej strategia. Czuła się dziwnie.
-Ahsoka przestań.- przerwał jej Skywalker.
-Co znowu?- burkneła Tano
-Nie starasz się.
-Staram się mistrzu.- Anakin podał jej treningowy miecz. Sam także taki wziął. Miał zamiar zrobić jej sparing.
-Zaatakuj mnie.- powiedział. Ahsoka od niechcenia zrobiła o to o co prosił. Nie miała ochotę na walkę z nim. Zawsze przegrywała i nic dziwnego. Anakin odebrał z wielką łatwością atak swojej padawanki. Była taka przewidywalna.- Ahsoko, postaraj się.
Ahsoka westchnęła i zaczęła go atakować. Nadal się nie starała. Anakin odbierał jej ataki.
-Ahsoka. Albo zaczniesz się starać albo będziesz miała przez cały dzień trening.
-No to trudno.- odpowiedziała i się odwróciła. Anakin popchną ją poprzez moc. Upadła na podłogę, sam wzbił się w powietrze po czym wylądował z mieczem przy gardle Ahsoki. W tedy coś się stało. Symbole zaczęły ją piec na rękach. Zmieniła się w mgnieniu oka odepchnęła swojego mistrza. Teraz to ona wbiła się w powietrze. Przywołała swój miecz po czym wylądowała przed Anakinem. Zaczęła atakować całkiem inną strategią. Anakin miał trudności z odbiorem niektórych ciosów. Walczyła mieszając wszystkie techniki. Po chwili użyła mocy i odepchnęła go od siebie. Wzbiła się w powietrze zrobiła salto i wylądowała za nim. Wróciła to ataku. Walczyła jak nigdy dotąd. Nie była sobą. Symbole zapanowały nad nią. Ich moc była potężna. To one walczyły zamiast Ahsoki. Po chwili odepchnęła Skywalkera który upadł. Wtedy wszystko znikło. Wróciła stara Ahsoka Tano. Szybko wyłączyła miecz i wybiegła z sali. Anakin patrzył na swoją uczennice. Nie potrafił nic powiedzieć. Pokonała go ale jak to możliwe. I co z jej oczami? Miał wrażenie że przez chwilę były złote. Podniósł się z podłogi wtedy do sali wszedł Obi-wan.
-Stało się coś?- spytał widząc poważną minę Anakina.
-Widziałeś Ahsoke?
-Tak przed chwilą widziałem jak biegła przez korytarz. Czy coś się stało?
-Nie, raczej nie.- Co miał powiedzieć że jego padawanka go pokonała? I że wydawało mu się że jej oczy są złote?
---
Ahsoka biegła przez korytarze świątyń. Dobiegła do wyjścia. Wyleciała na zewnątrz jak najszybciej. Cały czas biegła przed siebie. W pewnym momencie trafiła na rynek. Nie mogła się uspokoić. Zmieniła się. Te głupie symbole ją zmieniły. I Anakin, co on teraz o niej pomyśli. Martwiła się wszystkim. Postanowiła się gdzieś zatrzymać i pomyśleć. Zauważyła pustą ławkę w opustoszałej alejce. Siadła na niej i zaczęła myśleć. Co ja teraz zrobie? Co powiem Anakinowi? A czemu mam mu coś mówić. Pokonałam go i tyle. Jak to dziwnie brzmi. Pokonałam mistrza. Tak do końca to go nie pokonałam. Przecież on nie atakował. Ale czemu nie wiedziałam że tak może się stać? W legendzie nic takiego nie było. Niech zgadnę legeda nie zawiera wszystkiego. Czy zawsze tak musi być? Mam nadzieję że Anakin nie będzie mnie o to pytać. I co z moimi oczami. Kiedy walczyłam miałam wrażenie że się zmieniły. Może popadam w paranoje? Ciekawe co z moimi rękoma. Może powinnam na nie spojrzeć? Nie na pewno nie. Nigdy nie będę na nie patrzeć. Najchętniej bym je sobie ucieła. Ale kto wie czy mi nie odrosną? No wszystko jest możliwe. Jestem demonem. Tak jestem demonem. Jestem przeklętym demonem na którym ciąży klątwa. To nie jest przeznaczenie to klątwa. Jedna wielka klątwa. Powinnam się uspokoić. Tak denerwowanie się nic tu nie da. Nie potrafię nie umiem jestem beznadziejna. Ahsoka Tano jest beznadziejna. Czemu to mnie spotkało? Przecież jest tyle innych torgutanek które na pewno ucieszyłyby się. Ale nie głupi los wybrał mnie. Czemu? Mam dosyć nie powinnam żyć. Ciekawe co by się stało jakbym umarła? Nie nie mogę zginąć. Nie mogę zostawić Anakina ani Obi-wana ani mistrza Plo nie mówiąc już o Niro. Co ten ostatni by beze mnie zrobił? Podaje się. Głupia klątwa. Tak to jest KLĄTWA nie przeznaczenie. KLĄTWA!!! Pieprzona klątwa.- Ahsoka nie zauważyła że zrobiło się późno. Była pochłonięta swoimi myśleniami. Kiedy się ocknęła zauważyła że jest już po północy. No to pięknie, mistrz mnie zabije. O nawet to by nie było takie złe. Zabiłby demona.-pomyślała i pobiegła w stronę zakonu. Cały czas myślała o tym że pokonała mistrza. No i w dodatku wybrańca.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No trochę krótki ten rodział. Ale nie ma co. Ahsoka pokonuje Anakina. W dodatku uważa się za demona. Komentujcie. A mam do was takie pytanie który blog się wam bardziej podoba? 





czwartek, 21 stycznia 2016

Dziewczyna z Tatuażem

,,Dziewczyna z Tatuażem'' (Dziewczyna z symbolem)

Dawno, dawno temu na odległej planecie Schila. Gdzie panowała drapieżna rasa Togrutan panowała królowa. Była najpotężniejszą władczynią w całej galaktyce. Była piękna jak najaśniejsza gwiazda i księżyc. Na wewnętrznej stronie nargarstków miała symbol zwany także tatuażem. Symbol ten przedstawiał gwiazdę i półksiężyc zamknięte w kole. Znamie było białe obrysowane złotą linią. Królowa ta była najpiękniejsza na świecie wszyscy mężczyźni jej pożądali. Była mądra i bystra jak najwięksi mędrcy. Jej dobroć była nieograniczona. Kochała swój lud i uważała go za równych sobie. Króla nazywała się Ariena Tantara Margaritha Pantenos. Posiadała olbrzymią moc. Mogła przenosić różne przedmioty jedynie siłą woli, nakłaniać inne istoty do określonych zachowań, mogła uleczać ciężko chorych a nawet przywracać życie tym co odeszli. Posiadała jeszcze wiele innych zdolności ale nigdy nie używała ich dla siebie. Pomagała swoim ludziom. Dla potężnej Arieany nic nie miało ceniejszego znaczenia niż jej lud. Może jedynie marzenie o córce. Pragnęła najbardziej na świecie córki ale nie poznała godnego mężczyzny. Do czasu. 
Pewnego razu postanowiła udać się do najbardziej zapomnianych, dzikich zakątków jej królestwa by pomedytować. Kiedy już tam była i medytowała usłyszała głos nieznajomego mężczyzny dobiegał z bardzo daleka. Nie rozumiała do końca co mówimy mężczyzna więc postanowiła to sprawdzić. Podążała za jego głosem. Po woli zaczynała rozumieć co mówi nie znajomy. Mówił do kogoś by się nie bał, nie patrzył w dół, że za chwile będzie po wszystkim. Po paru minutach dostrzegła małą dziewczynkę siedzącą na wysokim drzewie. Bała się zejść. Przemawiał do niej dwudziesto-pięcio letni togrutanin. Był o parę lat młodszy od Arieny.
-Wszystko będzie dobrze.- powiedział uśmiechając się do niej- za chwilę cię stamtąd ściognę.- Enriko (wiem imię jak z teneloweli) boję się.- odpowiedziała mała dziewczynka.
-Nic ci nie będzie. Ufasz mi?
Dziewczynka w odpowiedzi pokiwała głową. I w tym momencie gałąź na której siedziała złamała się. Drzewo było bardzo wysokie. Togrutanka krzyknęła i zaczęła spadać. Ale nie upadła unosiła się w powietrzu. Enriko zdziwił ten widok. Zza drzew wyszła Ariena. Prosty chłopak nie rozpoznał królowej. Która po chwili zaczęła opuszczać małą na ziemie. Dziewczynka od razu podbiegła do chłopaka i się przytuliła.
-Dziękuje- odpowiedział torgutan do królowej. Ariene wzruszył widok tych dwojga.
-Nie ma za co- odpowiedziała i się uśmiechnęła. Po chwili dziewczynka oderwała się od chłopaka i podbiegła do królowej. Przytuliła ją i wymamrotał- Dziękuje. Królowa poczuła ciepło na sercu. Odwzajemniła gest dziewczynki.
-Jestem Erik ale wołają na mnie Enriko.
-Nazywam się..- królowa na chwilę się zatrzymała. Chciała się przedstawić i powiedzieć że jest królową ale coś ją powstrzymał. Chciała porozmawiać z chłopakiem jako zwykła dziewczyna nie królowa. - Nazywam się Ariena.
-Jak królowa?
-Tak.
-To bardzo ładne imię. A to jest moja siostrzyczka, która musi już wracać- powiedział popychając mała w kierunku ścieżki.
-Nie zgubi się?- spytała zaniepokojona.
-Nie, zna ten las jak własną kieszeń. Mieszkamy niedaleko. A ty co robisz na tym odludziu? -spytał. I tak zaczęła się ich rozmowa. Rozmawiali o wszystkim bez wyjątku. Spędzili na rozmowie cały dzień. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Chłopak nie miał pojęcia że rozmawia z potężną królową. Pod koniec dnia usiedli pod jednym z drzew i się śmiali. Chłopak przeprosił dziewczynę na chwilę i po paru minutach wrócił. Ukleknął przed nie znajomą i wyciągną pierścionek zrobiony z gałązek. Spytał czy wyjdzie za niego. Nie znał nawet jej nazwiska tak samo jak ona jego. W odpowiedzi dostał, że chciałaby ale że on zmieni zdanie jak dowie się prawdy. W tedy opowiedziała mu że tak naprawdę nazywa się Ariena Tantara Margaritha Pantenos. Chłopak zdziwił się ale nie zmienił zdania. Chciał poślubić ukochaną.
Nie zmierna tydzień później odbył się ich ślub. Cała planeta świętowała z tej okazji. Niebawem kobieta zaszła w ciąże. Była szczęśliwa że jej marzenie się spełni. Niestety jej mąż coraz bardziej się zmieniał. Zaczęło mu zależeć na pieniądzach i bogactwie. Po paru miesiącach nie mogła go rozpoznać stał się całkiem inny. Próbowała z nim porozmawiać ale nie mogła. Do Enrika nic nie docierało, podczas jednej z kłótni uderzył Ariene. Było to tydzień przed planowanym porodem. Ariena kochała go i nie mogła się z tym pogodzić. Jej lud cierpiał bo wybrała nie właściwie. A Enriko dążył do władzy. Chciał zabić królową i ich dziecko. Ariena to przewidziała i tylko kiedy urodziła córkę oddała ją. Późnym wieczorem wyszła na miasto z małą dziewczynką. Pozwoliła by moc ją prowadziła. Trafiła do domu dwójki torgutan. Torgutanka płakała bo poroniła. Ariena dała im swoje dziecko mówiąc.
-To jest moja córka, oddaję ją w wasze ręce. Bądzcie dla niej dobrymi rodzicami. Jej symbole znikną. Nigdy nie dowie się kim jest. Nie posiądzie nigdy mocy na którą zasługuję. Na Schili zapanują mroczne czasy. Lecz nie bójcie się za parę tysięcy lat pewna torgutanka kiedy skończy piętnaście lat na jej dłoniach pojawią się znaki. Będzie to moja potomczyni to ona przywróci pokój na Schili. Do niej należeć będzie królestwo i planeta. Posiądzie potężną moc. Będzie to księżniczka Yaina Rahima Marika Lea Pantenos.- Jej imię nie było przypadkowym wyborem. Yaina oznacza mądra, Rahima dobroduszna, Marika niezależna a Lea wybrana.
Po tym wszystkim królowa wyszła z mieszkania torgutan. Znaki na rękach małej księżniczki znikły. Ariena wróciła do pałacu. Wiedziała że idzie na śmierć mogła temu zapobiec ale to było jej przeznaczenie. Pozwoliła by kierowały nią uczucia. Weszła do sali tronowej. Gdzie czekał na nią już król z nożem w ręku. Królowa zamknęła oczy. Po chwili jej kochanek wbił jej nóż w serce. Ariena upadła na kolana złapała się za serce i wypowiedział ostatnie słowa
-Wybaczam Ci- po czym umarła.
Nad Schile nadciągnęły mroczne czasy. Król żądał co raz więcej. Rozkazał poszukiwania dziecka z symbolem na rękach. Bał się że kiedyś może upomnieć się o swoje dziedzictwo. Umarł z zgryzoty po paru latach. Na tron zasiadali nowi władcy wybierani przez lud. Mała księżniczka stała się zwykłą dziewczyną. Nigdy nie dowiedziała się prawdy o swoim życiu. I tak powstała legenda o Dziewczynie z Symbolem która później przerodziła się w Dziewczynę z Tatuażem.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy... Pamiętajcie że w legenda nie zawiera wszystkiego... Ale nie ważne. Ahsoka jest potomczynią królowej. I to ona ma zasiąść na tronie Schili chociaż nienawidzi tej planety.. Czemu dowiemy się później. Piszcie co sądzicie o legendzie.

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 8

Byli już na Coursant. Ahsoka na dal nie odzyskała przytomności. Medycy mówią że jest za słaba i że to kwestia czasu... Anakin wraz z Niro i resztą mistrzów przedstawił sprawę radzie. Która nic nie postanowiła. Wszyscy czekają aż padawan Tano się wybudzi. Przy jej łóżku czuwa cały czas Skywalker. Niro wraz z Margo i Molly (wiem że to tego bloga nie dodałam opisu postaci ale to są te same postacie co na pierwszym blogu)  pałentają się po całej świątyni. Wszyscy się o nią martwili. Minął już cholerny tydzień a ona jest w takim samym stanie. Lekarze mówiła że musi to potrwać. Tego samego zdania są uzdrowiciele. Anakin nie opuszczał swojej uczennicy w ogóle. Cały czas siedzi przy jej pryczy. Obwinia się za to co się stało. Gdyby bardziej zwracał na nią uwagę to by się to nie stało. A on był tak pochłonięty bitwą, że nie zauważył że zniknęła wraz z Niro. Siedział i patrzył się na nią. Chciał żeby się wybudziła, martwił się że może... Nie potrafił sobie nawet wyobrazić tego że jej by nie było. Gdy tak rozmyślał nad tym co by było gdyby Ahsoka zaczęła się budzić. Anakin ucieszył się jak dziecko jego smaruś już nic nie jest. Ahsoka powoli otworzyła oczy. Próbowała się podnieść i usiąść ale upadła. Nie miała siły na nic. Przypomniała sobie co się stało.
-Smarku, już wszystko dobrze- powiedział uśmiechając się do niej.
Ahsoka próbowała się podnieść ale kolejny raz upadła.
-Nie ruszaj się, jesteś zbyt słaba.
-Co z Niro?? Żyje??- wymamrotała
-Tak nic mu nie jest.- Anakina trochę zdziwiło pytanie czy Niro żyje, no ale walczył z Doku mogło być różnie.- Odpoczywaj.
Ahsoka wiedziała że stanie przed radą i będzie musiała im wszystko opowiedzieć. Ale nie miała zamiaru nic mówić o tym że przywróciła Niru życie.
-Ahsoka, co się tam wtedy stało? Lekarze mówią że byłaś na skraju wyczerpania...
-Nie wiem- przerwała mu- Urwał mi się film, pamiętam że walczyłam razem z Niro przeciwko Duku. I tyle.
-Nic więcej nie pamiętasz?
-Nie mistrzu, a Niro coś pamięta?
-Mówi że kiedy się ockną byłaś nie przytomna.
Do trzech razy sztuka. Ahsoka próbowała się znowu podnieść ale i tym razem nie miała dość sił.
-Odpoczywaj, zajrzę do ciebie później.
Ahsoka czuła się źle okłamała własnego mistrza. Była szczęśliwa że Niro żyje i że nic nie pamięta. Ale Doku tam był i wszystko widział i co teraz będzie. Z jej rozmyślań tym razem wyrwał ją Niro.
-Dobrze cie widzieć całą Soka.
-Ciebie też, jak się czujesz?
-Chyba ja o to powinienem spytać.
Ahsoka w odpowiedzi się uśmiechnęła. Była szczęśliwa ale martwiło ją to że użyła mocy z symboli. Przecież postanowiła żyć jak normalna jedi i nie używać mocy symboli. Nie chciała o tym myśleć. Wiedziała że robi źle nie myśląc o tym i udając że nic się nie stało.
-Czym się martwisz?- spytał Carter.
-Niczym- odpowiedziała, siadając na łóżku. Udało jej się z każdą minutą czuła się coraz lepiej
-Przecież widzę.
-Po prostu nie wiem jak to wszystko się stało. Jak do tego doszło- skłamała. Okłamywała wszystkich swojego mistrza, Obi-wana, najlepszego przyjaciela, dziewczynki (Margo i Molly) rada jedi... No po prostu wszystkich.
-Nie powinnaś o tym teraz myśleć. Muszę lecieć mam za chwilę trening. Pa
-Część.
No i znowu została sama. Zaczęła myśleć nad legendą.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na tym fakcie kończymy. W następny rozdział będzie to legenda o ,,Dziewczynie z tatuażem'' a tak naprawdę o ,,Dziewczynie z symbolem''. A wy naprawdę myśleliście że uśmiercę Ahsoke??? Zapraszam na mojego drugiego bloga i do komentowania