niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 15

Kolejny dzień parada się skończyła. Anakin wraz z Obi-wanem i Shakt-Ti przesłuchali podejrzanego i wyciągnęli z niego ważne informacje. Między innymi ich bezę. Wojska twi'leków ruszyły z samego rana na misję złapania bandytów. Wszyscy martwili się o Ahsoke i Delie które nie wróciły. Nie można nadać połączenia ani ich namierzyć. Czujniki dziwnie wariują przy każdej próbie (takie uroki świątyni). Nie zostało im nic innego niż czekać. Jedi próbują namierzyć je poprzez moc lecz jedyne co wyczuwają to silne zakłócenia. Nie tylko oni to wyczuwają kontaktowali się z radą. Tamci także wyczuwają zaburzenia w mocy. Wszystko w jakiś związek jest połączone z padawanką wybrańca.
---
Ahsoka całą noc przełaziła korytarzami. Nie mówiąc zgubiła się. Ale jak to w jej naturze bywa miała wszystko gdzieś. Szła myśląc. -Zgubiłam się. No po prostu bomba. A podobno torgutanowie mają wyczulone zmysły... No jakoś w moim przypadku to nie działa. Chodzę tak już z całą noc. Ciekawe co z Delią. Na pewno mnie zostawiła. To zapewne jakaś pułapka. Miałam przejść próbę ale jak na razie błądzę w jakimś korytarzach. Oby nic nie powiedziała mistrzom o tym że jestem księżniczką. Już sobie to wyobrażam ja na tronie. I jeszcze ta cała etykieta itp. Ehh... Kiedy to się skończy. Ciekawe co z Anakinem... Zapewne się o mnie martwi. Może się z nim skontaktuje. Ehh! Świetnie nie ma zasięgu. Jedynie tego mi brakowało.No to teraz czeka mnie tylko śmierć. A tak może powinnam zawrócić? Może znajdę jakoś wyjście. Albo wytnę sobie je mieczem świetlnym. W ogóle co to za miejsce? Na świątynie nie wygląda. To po prostu jakaś olbrzymia grota w której jest olbrzymie skupisko mocy. Ehh.. I tutaj mam się nauczyć panować nad mocą tak? No świetnie gorzej być nie mogło. Mam jednak nadzieję że to przeżyje... Mam dość! Mam już tego dość! Zawracam albo i nie? Ehh... Dobijam się. Beznadzieja. Głupia klątwa. A nie przepraszam to przeznaczenie szkoda że go nie chciałam. Tyle osób by się ucieszyło ale to ja dostałam ten zaszczyt. No nie zapomnijmy słów Del, legenda nie mówi całej prawdy. O a to może oznacza że mogę się tego w jakiś sposób wyrzec? - tak właśnie rozmyślała zmieniając co chwilę temat. W pewnym momencie tak się zapatrzyła że wlazła na ścianę.
-Świetnie ślepy zaułek.- mruknęła pod nosem chwytając się za głowę. W pewnym momencie czarna, nierówna ściana stała się gładka. Ahsoka zobaczyła w niej swoje odbicie. Po chwili zmieniła kolor na biały. Ahsoka zobaczyła siebie jako małą adepke. Następnie była razem z Niro. Pamiętała ten dzień to były jej dziesiąte urodziny. Przegrała zakład i musiała się z nim pocałować. Później zobaczyła swoją pierwszą misję na której poznała swojego mistrza. Zobaczyła ich pierwszą kłótnie. Przed oczami przewijały jej się różne scenki. Niektóre były radosne a nie które smutne. Zakręciła jej się łza w oku. Po chwili wszystko znikło i widziała jedynie siebie. Nagle znikąd usłyszała kobiecy głos. Był poważny ale zarazem ciepły.
-Witaj Ahsoko.- na te słowa Ahsoka zapaliła miecz świetlny.
-Kim jesteś!- powiedziała a raczej krzyknęła. Była gotowa w każdej chwili do ataku i obrony.
-Spokojnie to nie będzie ci potrzebne.- powiedział matczyny głos a miecz Ahsoki zgasł. Tano się wystraszyła.
-Nic ci nie zrobię.
-Kim jesteś?
-Twoją matką.
-Kłamiesz, moja matka jest na Shili.
-Tak matka która cię poczęła owszem znajduję się na Shili. Ale jesteś moją córką.
-Kim jesteś?
-Nazywam się Ariena Tantara Margaritha Pantenos.
-Jesteś królową z opowieści.
-Tak ale jestem kimś więcej. Jestem władczynią gwiazdy i księżyca.
-No super, czyli to ty rzuciłaś tą klątwę?
-To nie jest klątwa lecz przeznaczenie, twoje przeznaczenie Yaina.
-Mam na imię Ahsoka i czemu ja? Mało było innych dziewczyn?
-Ty jesteś wyjątkowa. Płynie w tobie złota krew.
-No na prawdę super ale ja tego nie chce. Słyszysz?!
-Przejdziesz pięć prób. Wynik pokaże czy się nadajesz.
-Czy ty mnie słyszysz ja nie chce.
-Jeśli je przejdziesz pozwolę ci odejść.
-A jeśli nie?
-Zostaniesz tu na zawszę.
-Co?! Jesteś jakaś nie normalna czy co?
Znikąd z ściany wyłonił się duch królowej. Była cała ubrana na biało. Na głowie miała koronę. Jej oczu, usta, lekku były złote. Była prześliczna. Miała około trzydzieści lat. Jej uśmiech był tak matczyni. Ahsoka skłoniła się. Nie miała no to ochoty ale zrobiła to. Spojrzała na kobiętę która się uśmiechnęła.
-Chodź za mną.- powiedziała i pzeszła przez ścianę. To była ta sama ściana która zamieniła się w lustro. Znowu była taka jak wcześnie.
-Eeee... Jestem człowiekiem nie duchem.
W odpowiedzi usłyszała jedynie serdeczny śmiech. Ona mnie ma za idiotę?- spytała sama siebie i dotknęła ściny. Po chwili tak jakby nic ściana zniknęła. Przed Ahsoką był długi prosty tunel. No świetnie- pomyślała i zaczęła iść.
---
Delia siedziała na ziemi już całą noc. Myślała że szybko pójdzie była zmęczona chciało jej się spać. Chciała wrócić do swojego domu. Do swojego dużego ciepłego łóżka. No ale musiała czekać na Sokę. Nagle odezwał się ten sam głos co przy Ahsoce.
-Dobrze się spisałaś dziecko. A teraz wróć do domu.
-A co z Ahsoką?
-Musi przejść próbę. Jeśli da radę wróci do was jeśli nie zostanie tu na wieki.
-Co ale mówiłaś że...
-Idź już.- powiedział matczyny głos a wyjście się otworzyło. Delia wstała i wyszła z spuszczoną głową. I co ona teraz powie reszcie że Ahsoka jest podawana próbie a jak się jej nie uda to nigdy jej nie zobaczą. Super, no po prostu super.- powiedziała i siadła na jeden ze śmigaczy.
---
W pałacu. Jedi wraz z królem rozmawiali o możliwości pobytu piętnastolatek. W tedy do sali weszła Delia. Nie wiedziała co ma powiedzieć w sprawie Ahsoki. Przypomniała sobie że obiecała nic nie mówić związku z tym że jest księżniczką. To była jej decyzja a ona przysięgła. Weszła jak gdyby nic. Wszyscy na nią spojrzeli.
-Córeczko.- powitał ją król przytulając ją. Delia milczała.
-Gdzie Ahsoka?- spytał się Skywalker. Mina Del była bezcenna.
-Eeee... No jakby to ująć...- zaczęła. Wszyscy się na nią patrzyli.- no... jej tu nie ma.- wypowiedziała w końcu.
-A gdzie jest?- spytał Kenobi.
-Eee... Nie mogę powiedzieć. Ale nic jej nie jest. Przynajmniej na razie.- końcówkę powiedziała trochę ciszej ale i tak wszyscy ją słyszeli.
-Jak to nie możesz powiedzieć?!- powiedział wściekły Skywalker.
-No... eee... po prostu.- wyjąkała.
-Czy ty sobie żartujesz?!- krzyknął zdenerwowany Anakin.
-Uspokój się.- powiedział Obi-wan. Po czym skierował się do dziewczyny.- Księżniczko mój przyjaciel przez to chciał powiedzieć że na prawdę martwi się o swoją uczennicę i chciałby wiedzieć co się z nią teraz dzieję.
-Delio, powiedz tym jedi gdzie jest ich przyjaciółka.- oznajmił król a zarazem jej ojciec.
-Chciałabym ale nie mogę.- powiedziała podniesionym głosem.
-Czemu nie możesz?- spytała Shakt-Ti.
-No bo po pierwsze Ahsoka zakazała komukolwiek mówić. A po drugie ta przeklęta królowa powiedziała że nic jej nie będzie i że nie długo wróci albo zostanie tam na zawsze!- wydusiła na jednym wdechu. Wszyscy zrobili wielkie oczy.
-Jaka królowa? Gdzie zostanie?- spytał zaskoczony Kenobi.
-No świetnie i się wygadałam. Wiecie i tak za dużo.- powiedziała i wyszła z sali.






-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc sprawy wyglądają tak wracam do szkoły więc rozdziały będą pojawiać się rzadziej ale obiecuje że przynajmniej w tygodniu dodam po jednym rozdziale na każdy blog. Piszcie co sądzicie o całej sprawie. Pojechałam z tymi pięcioma próbami na razie żadnej nie wymyśliłam. hehe... Ogólnie napiszcie na który blog czekacie najbardziej... Komentujcie i oceniajcie.
Dedyk dla Soni
NMBZW




Rozdział 14

Był dzień parady. Ahsoka wraz z Del chodziły ulicami podziwiając dekoracje.
-Wow, wielkie wow.- mówiła zachwycona Ahsoka.
-Zaczekaj do wieczora. Wszystko będzie świecić.- powiedziała Del podnosząc głowę do góry. Nad całymi ulicami wisiały kolorowe lampiony. Wszystko było przyozdobione wstążkami, kokardkami, świeczkami. Wyglądało to jak w bajce.
-Nie mogę się doczekać.- powiedziała Tano. Delia spojrzała na nią niepewnie. Chciała o coś zapytać ale nie chciała urazić młodej torgutanki.
-Co jest?- spytała widząc minę Deli.
-Jesteś księżniczką prawda?- Ahsokę to pytanie zamurowało. Ale skąd? Skąd ona...- przeleciała jej myśl przez głowę.
-Skąd taki pomysł?- spytała zdziwiona całym pytaniem.
-Ja... Po prostu... Muszę ci coś pokazać.- powiedziała i pociągnęła ją w wzdłuż ulicy.
-Czekaj co mi chcesz pokazać? Za chwilę zaczyna się parada.- powiedziała.
-No nie będziemy na paradzie musisz coś zobaczyć.
-Co nie możesz powiedzieć jaśniej?
-Nie. Chodź już.- powiedziała i zaczęła iść szybszym tempem. Ahsoka kiwnęła głową i poszła za księżniczką. Miała ją chronić nie było powiedziane gdzie.
---
-Dobra wszystko gotowe. Wszyscy na pozycjach.- spytał Anakin do swojego komunikatora.
-Na pozycji.- odpowiedział Kenobi.
-Gotowa.- powiedziała Shakt-Ti.
-Piątka gotowa.
-Jedynka na pozycji.
-Trójka i czworka gotowi.
-Dwójka zwarta i gotowa na rozkazy sir.
I tak po kolei zgłaszały się kolejne szwadromy klonów.
-Sir wszyscy gotowi i zwarci.- wydobył się głos Reksa.
-Dobra Reks znacie plan.- powiedział i się rozłączył.
Anakin zaczął maszerować powoli wśród mieszkańców. Na razie nikt nic nie widział i nie znalazł.
---
-Gdzie mnie ciągniesz?- spytała po raz setny Ahsoka. Były już bardzo daleko od miasta. Przy jakiejś wielkiej górze. Po chwili Delia się zatrzymała centralnie przed nią.
-Jesteśmy.- oznajmiła
-Super ciągłaś mnie taki kawał żeby pokazać mi wielką górę. Wiesz jest bardzo ładna.- odpowiedział z kipiną i zdenerwowaniem w głosie.
-Jesteś jedi. Wy nie oceniacie po wyglądzie czujesz?- Ahsoka zdziwiło to co powiedziała twi'lekanka ale po chwili zaczęła odczuwać silną moc wydobywającą się z środka góry.
-Co to jest?- spytała robiąc krok w tył.
-W pewnym sensie nie wiem. Coś w stylu świątyni. To ona mi powiedziała że przybędzie młoda torgutanka. Ona też mi powiedziała że jesteś księżniczką. Chciała żebym cię tu przyprowadziła.
-Po co?- spytała cofając się.
-Żebyś przeszła próbę i nauczyła władać się mocą. Wiem o legendzie i wiem że to ty. I musisz wiedzieć że legenda nie jest kompletna. Chodź a dowiesz się całej prawdy.- mówiła opanowanym głosem.
-I ty myślisz że na to pójdę. Ta głupia klątwa nic dla mnie nie znaczy. Może i jestem wybraną ale tego nie chcę!- krzyknęła. Bała się. Bała się że... Sama do końca nie wiedziała czego ale się bała.
-Zaufałaś mi prawda?
-Tak a ty mnie tu przyprowadziłaś. Gdybyś powiedziała gdzie idziemy nigdy bym tu nie przyszła.
-Wiem ale co ci szkodzi?- powiedziała chwytając dziewczynę za rękę.- Nie wiem co czujesz ale zaufaj mi. Tano spojrzała w oczy dziewczyny widziała że nie kłamie. Widziała w nich dobroć. Przytaknęła głową i podeszła.
-To gdzie jest wejście. - Nastolatka podeszła do ściany i narysowała ręką koło na ścianie. Po chwili ściany się rozdzieliły i ukazało się wejście do groty.- Chodź.- powiedziała i sama weszła. Kiedy Obie znajdowały się w środku ściany się zamknęły a korytarz oświeciły pochodnie.
-No to co idziemy?- spytała Ahsoka z nerwowym uśmieszkiem.
-Ty idziesz ja nie mogę. To twoje przeznaczenie.
-Klątwa.- poprawiła ją torgutanka i poszła przed siebie. Delia siadła na ziemi.
Będzie fajnie.- pomyślała sobie Tano i szła coraz szybciej.
---
Było już późne popołudnie. Parada przebiegała zgodnie z planem. Nic nie przepowiadało katastrofy. Skywalker próbował się parę razy skontaktować z Ahsoką ale połączenie było przerywane. (Co on nie wie że w magicznych świątyniach nie ma zasięgu?) Powoli zaczynał się o nią martwić ale nie popadał w paranoje. Najwidoczniej cała ta grupka postanowiła sobie odpuścić.- pomyślał i wtedy za jego plecami rozległ się wybuch. Jedno stoisko z fajerwerkami wyleciała w powietrze. Na niebie zawidniały kolorowe światła. Anakin od razu podbiegł do starszego pana który się przewrócił.
-Wszystko dobrze?- spytał podając rękę mężczyźnie.
-Tak ja nie wiem jak to się stało to tak nagle...- zaczął się tłumaczyć.
-Zajmę się tym.- oznajmił. Zauważył zamaskowanego typa który na jego widok zaczął uciekać. Był ubrany jak ninja. Był szybki biegł przewracając ludzi. Skywalker omijał poszkodowanym i próbował dogonić ninja. Włączył komunikator.
-Reks biegnę za podejrzanym skrzyżowanie 5/7.
-Zrozumiane.- wydobył się odgłos.
Po chwili wbił się w powietrze i przewrócił podejrzanego. Obok niego pojawiła się garstka klonów celująca w nich. Ludzie którzy byli świadkami szybko się ulotnili. Skywalker podniósł gościa i założył mu kajdanki.
-Pójdziesz z nami.- powiedział z zadowalającym uśmieszkiem. Po chwili dołączyła do niego mistrzyni. Razem udali się do pałacu.




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i podczas pisanie tego o to rozdziału zjadłam całą paczkę mamb. A dokładnie cztery paczki mamb na śniadanie. Zaczął mnie brzuch boleć. Ale mam wenę Ahsoka+świątynia+próba= wielki znak ?. Dobra wszystkiego dowiecie się później. Teraz komentujcie. Piszcie co sądzicie
Dedyk dla wszystkich Tano. Czyli Jarael i Emilly .
NMBZW





czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 13

Byli w pałacu na Ryloth. Mistrzowie wysłuchiwali gratulacji. Ahsoka jak zawsze stała z tyłu i nie przysłuchiwała się. Ją zawsze wszyscy ignorują w takich sytuacjach. Król tej planety chyba im dziękował godzinę no i nic dziwnego. Pozbyli się przecież separatystów.  W pewnym momencie do sali w której byli przyjmowani weszła pietnastoletnia twi'lekanka. Była w wieku Ahsoki. Skórę miała niebieską. Oczy były pomarańczowe tak samo jak usta. Ubrana była w białe spodnie i czekoladową bluzkę. Na głowie miała świecące coś. Tano była ciekawa kim ona jest. Była bardzo piękna.
-Ooo..- powiedział król.- Poznajcie moją córkę. Księżniczka Delia.- powiedział król. No i wszystko jasne- pomyślała Ahsoka.
-Miło mi poznać naszych wybawców.- powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
-To dla nas zaszczyt poznać cię pani.- powiedział mistrz Obi-wan i się skłonił. To samo zrobiła reszta mistrzów no i oczywiście Ahsoka. Na którą nikt nie zwracał uwagi oprócz księżniczki. Uśmiechnęła się do niej na samym początku Ahsoka odwzajemniła gest. Właśnie do niej dotarło że ona też jest księżniczką i że też by musiała się tak zachowywać. Być poukładana, grzeczna, uprzejma. Tragedia- pomyślała. Zauważyła że król zmienił temat. Zaczęła się przysłuchiwać.
-Od dawna jesteśmy atakowani nie tylko przez separatystów ale też przez grupkę bandytów. Zwą się Krwawymi Sędziami. Niszczą mienie publiczne. Zabijają naszych strażników. Porywają nasze kobiety i dzieci. Są terrorystami. Chciałem was prosić o ich złapanie i doprowadzenie do oblicza sprawiedliwość.- mówił król August. Ahsoka zauważyła że księżniczka jest w tej samej sytuacji co ona. Stoi z tyłu i nie może się odzywać. Uśmiechnęła się do niej. Księżniczka odwzajemniła gest i zaczęła przedrzeźniać swojego ojca. Uśmiechnęła się i zrobiła to samo tylko że udawała mistrza Kenobiego. Śmiałyś się w duchu stojąc jakieś 15 metrów od siebie. Po dziesięciu minutach skończyła się ich rozmowa. Jedi ukłonili się i wyszli z sali. Delia podbiegła do ojca i zaczęła coś mówić. Ja szłam za mistrzami... W pewnym momencie wyszliśmy z pałacu. Udaliśmy się do naszej bazy na tamtej polanie.
---
Po pewnym dłuższym czasie wszyscy staliśmy naokoło jednego z hologramu miasta. Był z nami także Rex i Cody. Mistrzyni Ti zaczęła mówić.
-Za dwa dni odbędzie się uroczysta parada z okazji święta narodowego twi'telków. Bandyci zapewne zaatakują. Musimy ich złapać i unieszkodliwić.
-Z tego co mówił król są uzbrojeni i dobrze wyszkoleni.- dodał Skywalker.
-Ilu ich jest?- spytał Rex.
-Jest to duża grupa ale podzielona na mniejsze. Zawsze atakują grupkami po 15-20 osób.
-Mamy jakiś plan?- spytał Cody.
-Tak. Ahsoko.- skierował się do niej mistrz Kenobi.
-Tak mistrzu?
-Twoim zadaniem będzie ochrona księżniczki. Podobno przeprowadzono na nią już parę zamachów ale jak na razie się nie powiodły. Wmieszacie się w tłum będziecie udawać zwykłe mieszkanki.- oznajmił Kenobi
-Twoim zadaniem jest ją chronić a my zajmiemy się resztą.- powiedział Anakin- A teraz wracaj do pałacu czekają tam już na ciebie.
Ahsoka skinęła głową i pobiegła w stronę śmigaczy. Odleciała, po paru minutach była już na miejscu. Przywitała ją sama księżniczka.
-Księżniczko.- powiedziała i skłoniła się wyrażając szacunek.
-Padawanie.- powiedziała z kpiną w głosie.- Nie mów do mnie księżniczko to takie służbowe. Mam na imię Delia ale mów mi Del- odpowiedziała z uśmiechem.
-Dobrze Del. Nazywam się Ahsoka Tano. Ale możesz mi mówić Soka.
-Jasne a teraz chodź musimy cię przebrać.- powiedział z uśmiechem.
-Mnie?- spytała zdziwiona.
-Mamy wmieszać się w tłum a w tym stroju to się nie uda. No chodź będzie fajnie.- powiedziała i pociągnęła ją wzdłuż pewnego korytarza.
Doszły do pokoju księżniczki. Był duży i kolorowy. Ściany były w różnych kolorach. Dominowała tu zieleń, żółć i róż. Na środku pokoju był fioletowy puchaty dywan. Pod ścianą znajdowało się zielono- różowe łóżko. Szafy były w kolorowe plamy. Tak samo jak biurko i fotele.
-Ładnie tu.- powiedziała okręcając się na palcach Tano.
-Sama dekorowałam, według taty za bardzo kolorowo ale mi się podoba.
-Pokój jest śliczny.
-No dobra a teraz cię przebierzemy.
-A ty to co? Też się przebierasz.
-Jasne. No to poszukajmy czegoś na ciebie.- powiedziała i zaczęła przewracać zawartość swojej szafy. Ahsoka usiadła na łóżku i tak jakoś ją naszło na to pytanie.
-Jak to jest być księżniczką?
-Fatalnie. Muszę przestrzegać jakiejś tam etykiety wiesz ile księżniczki mają zakazów? Mnóstwo, tak naprawdę to nic nie mogę robić. Ale nie narzekam taki już mój los.- odpowiedziała wyrzycając na łóżko jakieś ubrania.- A jak jest być jedi?- spytała po chwili.
-Jedi też mają dużo zakazów i nakazów. Obowiązuje nas kodeks.
-Słyszałam o nim. Podobno nie możecie się przywiązywać.
-Tak jest to jeden z najgorszych zakazów i często się go łamie.
-A ty jesteś do kogoś przywiązana?
-W pewnym sensie tak. Do moich przyjaciół. Są dla mnie bardzo ważni.
-A twoja mistrzyni Shakt-Ti czy jakoś tak...
-Nie mistrzyni Shakt-ti nie jest moją mistrzynia. Moim mistrzem jest Anakin Skywalker.- przerwała jej Tano.
-Wybacz myślałam że... eee... nieważne. Mam dla ciebie cały strój.- powiedziała i dała jej do ręki ubrania.- Tam jest łazienka.- powiedziała i skierowała ją ręką. Ahsoka weszła do łazienki i bez zastanowienia założyła to co dała jej Del. Dopiero później przyjrzała się nowemu strojowi. Miała czarne obcisłe leginssy z niebieskim wzorkami u dołu nogawek. Na nogach miał niebiesko- czarne trampki. Bluzka była na krótki rękaw zielona. Całość świetnie się komponowała. Ahsoka wyszła z łazienki i spotkała się z komentarzami Deli.
-Świetnie, idealnie no po prostu bombastycznie.
Zostały dwa dni do parady. Ahsoka przez ten czas miała być cały czas z księżniczka. Nie narzekała na to bardzo polubiła Delie i z wzajemnością. Dużo rozmawiały na wszelkie tematy. W tym samym czasie Mistrzowie przygotowywali pułapkę na przestępców. Mieli zamiar ustawić na każdym skrzyżowaniu i na każdej uliczce patrol klonów. Mistrz Kenobi miał chronić samego króla a mistrzyni Ti i Skywalker mieli obserwować wszystko z ukrycia i interweniować w razie potrzeby. Wszystko na razie szło zgodnie z planem.







-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje że czytacie te moje wypociny... W następnym rozdziale będzie już święto i będzie się coś działo... Ahsoka pyta się o to jak to jest być księżniczką. Przed przeznaczeniem podobno nie można uciec. Może jej się jednak uda. Czekajcie cierpliwie na kolejny rozdział. Zapraszam na moje dwa inne blogi. Mam nadzieję że nie zbytnio błedów. Zapraszam do komentowania i pisania co sądzicie.
Dedyk dla Jarael Tano 
NMBZW

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 12

Ahsoka walczyła jak najlepiej mogła. Z jej dłoni sączyła się obficie krew. Ręka bolała ją niemiłosiernie ale nie mogła się podać. Nie chciała odpocząć nawet na chwilę. Chciała udowodnić że nie jest małym bezbronnym dzieckiem. Udawała że wszystko dobrze i że daje rady. Anakin i Rex chcieli żeby odeszła na tyły. Uważali że dadzą sobie radę bez niej. Blaszaków już prawie nie było. Ale ona zaciekle mówiła że wszystko dobrze i żeby się nie martwili. W pewnym momencie jak walczyła obok jednego drzewa podbiegł do niej klon. Na lewym przedramieniu miał czerwoną opaskę co oznaczało że jest sanitariuszem. 
-Przysłał mnie tu generał Skywalker podobno jest pani ranna.- oznajmił klon chowając się za drzewem przed pociskami.
-Generał przesadza nic mi nie jest.- odpowiedziała odbijając kolejny cios. Klon spojrzał na jej dłoń i powiedział.
-Nie wygląda to zbyt dobrze. Traci pani dużo krwi. Założę pani tymczasowy opatrunek. Dobrze?- Ahsoka zobaczyła że żołnierz nie odpuści i pokiwała głową. Schowała się za drzewem. Sanitariusz szybko obwiązał jej rękę bandażem mówiąc.
-Nie może pani dalej walczyć. Wdało się zakażenie. Nie da pani rady...
-Dam sobie radę. Nie martw się o mnie. Idź do innych rannych.- przerwała mu i wróciła do walki. Żołnierz posłusznie wykonał rozkaz. Walczyli tak jeszcze z godzinę. W końcu republika pokonała armię bezmózgich droidów. Ahsoka rozejrzała się i zobaczyła mistrza Kenobiego, mistrzynie Ti a na sam koniec rycerzyka i Reksa. Ahsoka od razu do nich podeszła. Zapomniała już o ogromnym bólu dotyczącym jej ręki. Stanęła obok nich rozmawiali o stratach. Po chwili Anakin zwrócił na nią uwagę a bardziej na jej dłoń. Bandaże kiedyś białe były całe czerwone i ciągle lała się z nich krew. Tano widząc to założyła ręce z tyłu.
-Wszystko dobrze z twoją ręką młoda?- spytał kapitan. Ahsoka poczuła że traktuje ją jak małe dziecko które sobie nie radzi. Wszyscy ją tak traktowali. A ona na wszelkie sposoby próbowała udowodnić że tak nie jest. Spojrzała na niego i odpowiedziała.
-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku.
-Nie wydaję mi się.- odpowiedział Skywalker chwytając za jej rękę. Spojrzał na nią i odwinął bandaże. Ahsoka mruknęła coś pod nosem że nic jej nie jest. Kiedy Anakin ściągnął cały opatrunek poczuła ból. Odwróciła wzrok jej ręka była w tragicznym stanie. Miała praktycznie dziurę na wylot. Krew zaczęła lać się potężnymi strumieniami. Anakin spojrzał na swoją uczennicę.
-Idź do medyka.
-Ale nic mi nie jest.- zaprotestowała Ahsoka ale spotkała się z jego wzrokiem. Wyczytała z niego jeśli nie pójdziesz to zaniosę cię tam. Mruknęła coś pod nosem wyrażając swoje niezadowolenie i odeszła. Do Skywalkera podeszli wtedy mistrzowie. Cała trójka w towarzystwie Reksa i Codiego zaczęła rozmawiać. Tano udała się do medyka z wielką niechęcią. Siadła na jednym z łóżek i czekała na swoją kolej. Przyglądała się ranie z spokojem sączyła się z niej krew. Po chwili podszedł do niej ten sam klon co ją opatrzył za pierwszym razem.
-Nie wygląda to dobrze.- zaczął.
-Powtarzasz się.- powiedziała z uśmiechem. Sanitariusz wziął jej rękę i obejrzał.
-Wdało się zakażenie. Mięśnie są całe poszarpane i pękło parę żył.
-Załóż mi opatrunek i będzie po wszystkim.
-Pani mnie nie rozumie trzeba operować inaczej może pani stracić całą dłoń.- oznajmił niespokojnie klon i spojrzał na padawanke.
-Nic mi nie będzie.- oznajmiła.- Załóż mi nowy opatrunek.
-Jak sobie pani życzy.- powiedział i po chwili opatrzył dziewczynę. He nic mi nie jest.- pomyślała i wtedy do sali wszedł Anakin.
-Smarku i jak?
-Mówiłam że nic mi nie jest.- powiedziała stając przed nim.
-A co z twoją ręką?
-To tylko draśnięcie.- odpowiedziała pewnie.
-Nie wydaję mi się. Pokazywałaś to medykowi?
-Tak.- powiedziała zniecierpliwiona. Czy on musi o wszystko tak pytać?!-pomyślała. Anakin wyczuł zdenerwowanie swojej uczennicy co do pytania. Podszedł wtedy do nich klon który opatrzył Ahsokę.
-Generale- powiedział i się skłonił.- Mamy 15 cięzko rannych i 40 lekko.- oznajmił.
-Dobrze a co z ręką padawana Tano?- spytał i w tym momencie spotkał się z jej wściekłym wzrokim.
-Tak jak mówiłem. Ręka jest w ciężkim stanie. Potrzebna zapewne będzie operacja inaczej straci w niej czucie. Ale padawanka Tano upiera się że nic jej nie jest.- oznajmił klon po czym odszedł. Anakin spojrzał na swoją uczennice surowym wzrokiem. Był zły że tak się zachowała. Jest taka nieodpowiedzialna.- myślał. Po chwili się odezwał.
-Smarku. Co z tobą? Możesz stracić rękę.- powiedział zmartwionym a zarazem wściekłym głosem.
-Nic mi nie będzie.- oznajmiła.
-Tak bo będziesz mieć operacje.
-Ale... Ja... Mistrzu...- zaczęła ale on wyszedł.
Stang i co teraz... Jeśli będę mieć operację zobaczą moje symbole... Może droidy i klony nie będą wiedzieć co to ale jest tu mistrzyni Ti. Ona na pewno je rozpozna... Mogę pozbyć się rany poprzez moc ale jak to wytłumaczę... Eee że co?! Wiem. Tak wiem. Użyje mocy do tego by załagodzić ranę. Wtedy operacja nie będzie potrzebna. Muszę znaleźć gdzieś jakieś miejsce...- pomyślała i wymknęła się z sali. Po chwili doszła do jakiegoś opustoszałego pokoju. Ściągła rękawiczki po czym wymówiła cicho.
-Na moc księżyca i siłę gwiazdy.- jej symbole na rękach stały się złote a rana się pomniejszyła. Po tym wszystkim założyła z powrotem rękawiczki i opatrunek. Kiedy wyszła z pokoiku wpadła od razu po raz kolejny na tego samego klona.
-Dobrze panią widzieć. Przygotowaliśmy salę do operacji.
-Nie sądzę że operacja będzie potrzebna. Rana się sama zaczęła goić.- odsłoniła bandaż a klon nie mógł wyjść z zaskoczenia. Jak w takim krótkim czasie się zrosło to wszystko?- spytał w myślach.
-A tak w ogóle mów do mnie Ahsoka a ty jak się nazywasz?
-Jestem 8746 ale wszyscy wołają na mnie Fen.
-No dobra Fen to co z tą operacją?
-Odwołam wszystko.- oznajmił i pokierował się w lewo. Ahsoka cieszyła się że wszystko poszło zgodnie z jej myślą. Udała się na przechadzkę po statku. Po pół godzinie wpadła na Anakina.
-Smarku co tu robisz? Miałaś być na operacji.- spytał zaskoczony widokiem swojej uczennicy.
-Odwołali ją. Ręka zaczęła się sama goić.- mówiąc to pokazało mu dłoń.
-Niech ci będzie ale jak się dowiem że uciekłaś pożałujesz. A teraz chodź.
-Gdzie?
-Idziemy do miasta porozmawiać z króle.- oznajmił i zaczął iść.




---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No znowu zaczęłam pisać z innym pomysłem ale skończyłam na takim... Nie jest aż takie krótkie. Zapraszam do komentowania. Pisania co sądzicie o blogu. Zapraszam także na moje inne blogi. Jestem właśnie w trakcie pisania prologu do nowego bloga... Piszę już go dwa dni ale cały czas nie jestem zadowolona... Postaram się go dodać do końca tygodnia ale nie obiecuje. Pozdrawiam wszystkich.
NMBZT
Dedyk dla wszystkich fanów star war rebelianci

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11

Ahsoka biegła ile tchu w piersi za chwilę leciała na misje. Biegła jak najszybciej nie chciała się spóźnić. Zaspała i zostało jej zaledwie parę minut. Nie wiedziała dokąd lecą ani po co. Jej ukochany rycerzyk oznajmił że dowie się w swoim czasie. Wleciała do hangaru spóźniona o parę minut. Czekał na nią już Anakin.
-Smarku, czemu tym razem się spóźniłaś?- zapytał Skywalker przyglądając się młodej uczennicy.
-Przepraszam rycerzyku zaspałam.- powiedziała używając jej ulubionego zdrobnienia. Skoro ona była smarkiem to on był rycerzykiem.
-No dobra chodź już zaraz startujemy.- poszła za nim w kierunku krążownika.
-A tak właściwie dokąd lecimy?
-Na Ryloth.- oznajmił Skywalker.
-Po co?
-Separatyści zaatakowali a że Ryloth jest planetą republiki wysłali nas byśmy im pomogli. Dołączy do nas później mistrz Kenobi i mistrzyni Shak-Ti.
Ahsoka pokiwała głową na znak że rozumie. Udali się w ciszy na mostek. Leciał z nimi legion 501 pod dowódctwem kapitana Reksa. Ahsoka bardzo go lubiła i z wzajemnością. Kiedy tylko weszli na mostek klon do nich podszedł.
-Generale wszystko przygotowane możemy startować.- oznajmił salutując.
-Dobrze Rex wchodzimy w nad przestrzeń.
Po chwili za oknami było widać jedynie biało-niebieskie smugi. Ahsoka udała się do swojego pokoju pomedytować. Ostatnio często przesiadywała sama, wyciszyła się trochę. Martwiło to Anakina ale nic nie mówić.Wiedział że torgutanka jedynie na niego nawrzeszczy i nic to nie da. Nie miał jednak zamiaru tak tego zostawić. Od paru tygodni jej nie rozpoznawał a sytuacja na sali treningowe...Nie wiedział co o niej myśleć. Najbardziej zastanawiało go złote oczy padawanki.
Ahsoka medytowała w pokoju. Wczorajszego dnia wieczorem do późna siedziała w bibliotece. Szukała jakiś informacji o legendzie. Dowiedziała się dość ciekawych rzeczy. Zrozumiała czemu miała złote oczy. Według informacji magia z symboli jest połączona z złotą linią rodu Pantenos. Kiedy ktoś z tego rodu używa mocy złotej gwiazdy i srebnego księżyca jego oczy, usta, symbole i lekku zmieniają kolor na złoty z odrobiną srebra. Ahsoka rozmyślała o tym cały czas na okrętkę zaczęła myśleć że mogłaby to wykorzystywać. Zaczęła się martwić tym że mistrzyni Shakt-Ti będzie z nimi. Potężna mistrzyni znała legendę na pewno. Ona mogłaby poskładać fakty w jedno przecież Ahsoka miała 15 lat mogła być księżniczką. Nie dawało jej spokoju jeszcze jedno. Księga. Księga złotej gwiazdy i srebrnego księżyca. Według legend miała się otworzyć kiedy prawowita następczyni (czyli Ahsoka) skończy 15 lat a na jej rękach pojawią się symbole. Ahsoka nie mogła przestać o tym myśleć ale gwałtowny wstrząs sprowadził ją na ziemie. Szybko chwyciła swoje miecze i wybiegła z pokoju. Rozgrzmiał alarm. Zapaliło się czerwone światło. Klony biegały we wte i w tamte. Ahsoka zachaczyła jednego z nich.
-Co się dzieję?!
-Zostaliśmy zaatakowani przez separatystów.- odpowiedział po czym rozległ się ogromny huk a wszyscy upadli na ziemię.
-Dostaliśmy!- krzykną jeden z klonów.
Ahsoka szybko wstała i popędziła na mostek. Zauważyła swojego mistrza i Reksa. Podbiegła do nich jak najszybciej.
-Mistrzu! Co się...
-Nie teraz Ahsoka. Rex musimy lądować! Jak najszybciej!
-Tak jest sir.- odpowiedział klon i pobiegł na przody statku.
Po chwili statek zaczął zniżać swoją wysokość cały czas był atakowany przez ziemne armaty. Które najwidoczniej miały cel zniszczyć wszystkie statki. Po parunastu minutach wylądowali. Nie mieli jakiś większych uszkodzeń. Wszyscy byli cali niektórzy mieli parę otarć. Ale gruntownie byli cali. Wysiedli z krążowniki. Wylądowali na jakiejś opustoszałej polanie. Byli chwilowo bezpieczni.
-Rex! Rozstaw wszystko i wyślij zwiadowców. Zrozumiane?- krzyknął Skywalker.
-Tak jest generale.- odpowiedział klon i wrócił do pozostałych.
Ahsoka pomagała opatrzać lekko rannych żołnierzy. Zastanawiała się co teraz zrobią. Po dziesięciu minutach skończyła i podeszła do Anakina. Był zdenerwowany i nie trzeba było być jedi żeby to wiedzieć.
-Mistrzu. co teraz zrobimy?- spytała.
-Będziemy czekać na Obi-wana i Shakt. Bez ich pomocy nie wygramy.
-Ale przecież jest nas bardzo dużo a żołnierze nie są w ogóle rani.
-Tak ale droidów jest trzy razy więcej niż nas.- oznajmił Anakin spoglądając na swoją uczennice. Dziewczyna chciała już coś powiedzieć kiedy za krzaków zaczęły wychodzić droidy. Było ich mnóstwo. Warunki były dość nie korzystne. Znajdowali się oni na jednej dużej polanie. Otwarte pole walki nie było zbyt dobre. Co jakiś kawałek znajdowały się pojedyncze wyschnięte drzewa. Mówiłam już że Ryloth była ciepłom piaszczystą planetą. Było tu mnóstwo piasku i kamieni. Akurat nasi bohaterowie mieli tyle szczęścia że wylądowali na wyschniętej polanie otoczonej piaskowymi wydmami. Jak to się mówi byli w czarnej dupie. Droidy zaczęły atakować. Klony chwyciły za broń i rzuciły się w wir walki. Za nimi pobiegł Skywalker włączając miecz. To samo zrobiła Ahsoka. Odbijali strzały swoimi laserowymi mieczami. Droidów trochę ubywało ale za to coraz więcej przybywało. Klony nie dawały rady ich odeprzeć. W pewnym momencie jeden z klonów rzucił bombę jonową. Piętnaście blaszaków zostało unieruchomione w jednym momencie. W ślady za tym klonem poszły inne. Rzucano bomby. Jedi rozcinali puszki złomując je. Walka trwała z dobre dwie godziny. Republika zaczęła wychodzić na prowadzenie ale wszyscy byli już po woli zmęczeni. Ahsoce brakowało już siły na odbijanie strzałów. Starała się jak mogła na pytania Mała wszystko dobrze? Dajesz radę? Pomóc ci? odpowiadała że daje radę. Jej mistrz widział że jest wycieńczona, była taka młoda...- myślał. Sam był już po woli zmęczony. W końcu po trzech godzinach walki nadleciały statki... Były to statki republiki. Wsparcie przybyło. Z kanonierek wyskakiwały klony a po nich mistrz Kenobi i mistrzyni Ti. Teraz to oni mieli przewagę. W pewnym momencie Ahsoka walczyła obok swojego mistrza. Walczyli ramię w ramię. Już prawie wszystko dobiegało końca aż młoda padawanka się zapatrzyła. Jeden z droidów postrzelił ją centralnie w prawą dłoń. Pocisk przebił rękę na wylot. Ahsoka upuściła swój zielony miecz i jęknęła z bólu. Z ręki lała się obficie krew. Anakin widząc to staną przed Ahsoką i zaczął ją bronić. Tano szybko się pozbierała ścisnęła dłoń i wzięła miecz do lewej ręki. Mogła z łatwością użyć mocy symboli i pozbyć się rany. Nie zrobiła tego bo wiedziała że Anakin widział że została ranna. I co jak później by się wytłumaczyła? No że pocisk przebił jej rękę ale ta się szybko zrosła. Ręka obficie krwawiła ale Ahsoka postanowiła wrócić do walki walczyła lewą ręką.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No nie jest aż takie krótkie... Mam nadzieję że się wam podoba. Nie umiem pisać opisów planet i dlatego to tak wygląda jak wygląda. Ahsoka ranna ale postanawia walczyć. Co sądzicie o rozdziale?? Zapraszam do komentowania i na mojego drugiego bloga.
NMBZW

sobota, 23 stycznia 2016

Info

Witam wszystkich.
Chciałam powiedzieć że stworzyłam kolejnego bloga. Kolejna alternatywna historia Ahsoki Tano. Całkiem nowe postacie i historie. Na razie nic jeszcze nie dodałam ale mam zamiar. Zapraszam na:
http://niezapomnijskadjestesahsoka.blogspot.com/2016/01/powitanie.html
NMBZW

Rozdział 10

Weszła do świątyni miała nadzieję, że nikt się nie dowie, że nie było jej cały dzień. Niestety kiedy tylko weszła wpadła na Anakina. Nie wyglądał na zadowolonego a bardziej na wściekłego.
-Wiesz która godzinna?!- zapytał gniewnie.
-Eeeee gdzieś po północy.- odpowiedziała spuszczając wzrok.
-Tak dokładnie. Jest druga nad ranem. Gdzie byłaś?!
-Na rynku.
-I co tam robiłaś całą noc?!- zapytał podniesionym tonem.
-Nic.- odpowiedziała i spojrzała mu w oczy. Wyczytała z nich że nie pójdzie jej tak łatwo.
-Smarku, chciałem z tobą porozmawiać o sytuacji w sali treningowej...
-Tak wiem wiem trochę mnie poniosło. Przepraszam.-przerwała mu.
-Nie przepraszaj. Walczyłaś świetnie...
-No to super, mogę już iść? Jutro sobie pogadamy- znowu mu przerwała. Nie chciała tego słuchać to nie ona walczyła. Tylko demon.
-Tak, ale wrócimy do tego.-powiedział. A jego padawanka go wyminęła i poszła w kierunku pokoju.
Kiedy do niego dotarła rzuciła się na łóżko i od razu zasnęła.
---
Była dziewiąta rano. Ahsoka jeszcze spała. Niedane jednak było jej się wyspać. Jej genialny przyjaciel postanowił ją obudzić. Zakradł się po cichu do niej i zaczął ją łaskotać. Tano w mgnieniu oka się obudziła i starała się odsunąć od siebie swojego przyjaciela. Ale nie dała rady. Śmiała się i próbowała coś powiedzieć ale nie wychodziło jej to. Niro ją dopiero puścił jak zaczęła się krztusić.
-No to jak tam?- zapytał siadając obok niej na łóżku.
-To co zwykle mój idiotyczny przyjaciel próbował mnie załaskotać na śmierć.- powiedziała po czym rzuciła się na chłopaka. Teraz to ona na nim siedziała i go łaskotała. Nie dawała za wygraną. Musiał pożałować tego co zrobił.
-Żałujesz?- spytała i na chwilę przestała go łaskotać. Kiedy Carter złapał oddech odpowiedział.
-Tak, tak. A teraz ze mnie złaź.- Ahsoka wstała z niego i siadła po turecku na łóżku.
-Po co przyszedłeś?- zapytała.
-A to nie można już bez powodu odwiedzić przyjaciółki?
-Można.
Rozmawiali przez godzinę. Później Ahsoka się ubrała i poszli na śniadanie. Jak zwykle ani na chwilę nie byli poważni. Cały czas żartowali i się wydurniali. Nie mówiąc o tym że dokuczali młodszym adeptom. Mogli by tak cały czas ale za chwilę mieli wspólny trening z mistrzami. Kiedy do nich to dotarło zostało im niecałe dwanaście minut. Rzucili się biegiem w stronę sali treningowej. Ahsoka martwiła się że coś znowu może się to stać. A dokładnie miała na myśli że może znowu zmienić się w demona. Wpadli do sali spóźnieni o parę minut. Na ich nieszczęście mistrzowie już na nich czekali.
-Spóźnieni.- zaczął Kenobi.
-Przepraszamy.- odpowiedział Niro.
-No dobrze, zaczynajmy.- oznajmił Skywalker.
-Na początek zróbcie 50 powtórzeń swoich technik.- oznajmił Obi-wan.
Padawani wzięli treningowe miecze i zaczęli ćwiczyć. Ahsoka używała V techniki Shien natomiast Niro używał IV Niman. Oboje byli bardzo skupieni chociaż myśli Ahsoki cały czas wędrowały w stronę tego co może się stać. Z jednej strony mogła by nauczyć się nad tym panować i wykorzystywać. Ale wtedy ktoś mógłby to zauważyć. Nie chciała żeby ktokolwiek się dowiedział. Z drugiej strony teraz po raz pierwszy zaczęła myśleć że mogłaby wykorzystać moc z symboli. Mogłaby zdziałać wiele dobrego. Z jej rozmyślań wyrwali ją mistrzowie. Nie tylko ją ale także Niro który fruwał myślami po całej galaktyce.
-Dobrze a teraz czas na walkę.
Młodzi padawani ustawili się na przeciwko siebie. Po chwili Niro zadał pierwszy cios. Ahsoka się osłoniła i teraz ona zaatakowała. Atak-unik-blok-atak-atak-blok-unik-blok-atak i tak dalej. Walczyli w miarę dobrze. Ale według ich mistrzów można byłoby lepiej. Walczyli tak z osiem minut. Nikt nie miał przewagi walczyli na równi. Oboje tak naprawdę byli myślami gdzieś indziej i w ogóle się nie starali.
-Koniec.- oznajmił znużony Kenobi.- Zawalczymy teraz dwóch na dwóch. Ja z Anakinem na was.
-No to pięknie.- mrukną pod nosem Niro.
-Myślisz że mamy jakieś szansę.- zapytała się Cartera po cichu żeby mistrzowie nie usłyszeli.
-Nie. Zdecydowanie nie.- odpowiedział jej kręcąc głową.
Na przeciw im wyszli mistrzowie z treningowymi mieczami. Ustawili się w pozycji.
-Zaczynajcie- oznajmił Skywalker.
-Soka, dziewczyny mają pierwszęstko- szepną do koleżanki Niro.
-Naprawdę ale z ciebie dżentelmen.- mruknęła a po chwili zadała pierwszy cios Anakinowi. Oczywiście tamten z łatwością się obronił i przeszedł do ataku. Za nią w ślady pobiegł Niro który zaatakował swojego mistrza. Zaczęli walkę. Oczywiście nasi padawani przegrywali. Cały czas obrywali ale nie mieli zamiaru się podać. W pewnym momencie Anakin dzięki mocy odepchnął Nira. Ahsoka widząc że jej przyjaciel upada wkurzyła się. Jej ręce zaczyły piec nie walczyła z tym. Po chwili jej oczy stały się jakby złote. A ona sama wbiła się w powietrze wylądowała za mistrzami. Przeszła do ataku. Używała wszystkich technik. Raz atakowała Obi-wana a raz Anakina. Wzbiła się znowu w powietrze przywołując do siebie jeszcze jeden miecz treningowy z półki. Wylądowała i zapaliła go. Niro przyglądał się z niedowierzaniem Ahsoka walczyła i pokonywała mistrzów. Którzy nie mogli się zorientować jak odebrać jej kolejne ataki. Cały czas zadawała ciosy. Nie przestawała ani na chwilę. Nie była do końca świadoma co robi. Po chwili używając mocy odepchnęła ich a oni uderzyli plecami w ścianę. W tedy odzyskała świadomość. Jej oczy znowu były niebieski. Wyłączyła miecze. Wtedy wybiła godzinna na zegarze.
-Koniec treningu.- oznajmiła i kierowała się w stronę wyjścia.
-Zaczekaj.- zatrzymał ją Obi-wan.
Stang! Musiałam? Na prawdę musiałam? Pozwoliłam żeby tak się stało. Mogłam z łatwością przestać ale nie... I co ja teraz zrobię. Wiem będę udawać że nie wiem o co chodzi. To zawsze działa.-myślała. Odwruciła się w stronę mistrzów i stanęła przed nimi.
-Tak?- spytała. Ale przerwał jej Niro.
-Czyli wygraliśmy? Prawda?- spytał w jego głosie słychać zachwyt tym co się stało.
-Ahsoko jak to zrobiłaś?- spytał Kenobi ignorując pytanie swojego ucznia.
-Po prostu.- odpowiedziała trzymając się planu pod tytułem ,,Udawaj głupią''. Wychodziło jej to profesjonalnie. Mistrzowie na nią spojrzeli. To nie było możliwe żeby ona ich pokonała.
-Jaką techniką walczyłaś?- spytał Obi-wan. Anakin cały czas wpatrywał się w swoją uczennicę.
-Wszystkich. Zazwyczaj jak używałam jednej techniki odbieraliście moje ataki. Więc postanowiłam zmienić strategie.
-Co z twoimi oczami?- spytał Anakin. Ahsoka na niego spojrzała i udawała że nie wie o co chodzi. Ale wiedziała jej oczy stały się złote.
-Nie wiem o czym mówisz mistrzu.- powiedziała Tano.
-Miałem wrażenie że były złote kiedy walczyłaś.
-Też to widziałem.- dodał Kenobi.
-Może wam się przewidziało? Moje oczy są niebieskie.
Zapadła cisza. Nikt się nie odzywał jedi patrzyli na Ahsoke.
-Mogę już iść?- spytała niepewni.
-Tak idźcie już.- odpowiedział Obi-wan.
Ahsoka wraz z Niro wyszli z sali zostawiając mistrzów.
-Wow. Byłaś genialna. Superowa. Nie no mega jak to zrobiłaś?- spytał Niro.
-Po prostu.- Ahsoka po chwili pomyślała że mogłaby mu powiedzieć. Przecież to jej przyjaciel. Zrozumiałby, ale nie to była jej tajemnica.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem że bardzo podobne do wcześniejszego rozdziału. Ale w głowie mam cały czas mój sen. I chyba zrobię jeszcze jeden blog. Będzie to kolejna historia o Ahsoce, tylko pojawi się tam siostra bliźniaczka Soki. Brzmi fajnie?? Mam pomysł ale na razie muszę go dopracować. Mam nadzieję że się podobało i zapraszam na drugiego bloga. Komentujcie
NMBZW



piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 9

Ahsoka miała właśnie trening z swym mistrzem. Nie mogła się skupić. Cały czas o czymś myślała. Ćwiczyła na odwal się. Robiła właśnie powtórzenia techniki Shien. Nie starała się w ogóle. Było jej wszystko obojętne.
-Ahsoka skup się.- upomniał ją mistrz.
-Przecież jestem skupiona!-odprysnęła.
-Naprawdę?- zapytał ironicznie i popchnął swoją uczennicę poprzez moc. Dziewczyna upadła na podłoge.
-Ej!- krzyknęła i spojrzała na swojego mistrza.
-Skup się.
-Byłam skupiona!
-Najwidoczniej za mało.
Ahsoka mruknęła coś pod nosem wyrażając swoje nie zadowolenie. Po czym wstała i wróciła do ćwiczeń. Nadal nie była skupiona. Miała dziś gorszy dzień. Tak samo jak wczoraj i przedwczoraj. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Nie mogła się skupić. Czasami symbole na rękach ją piekły ale nie zwracała na to uwagi. Postanowiła ignorować to tak długo jak się da. To była jej strategia. Czuła się dziwnie.
-Ahsoka przestań.- przerwał jej Skywalker.
-Co znowu?- burkneła Tano
-Nie starasz się.
-Staram się mistrzu.- Anakin podał jej treningowy miecz. Sam także taki wziął. Miał zamiar zrobić jej sparing.
-Zaatakuj mnie.- powiedział. Ahsoka od niechcenia zrobiła o to o co prosił. Nie miała ochotę na walkę z nim. Zawsze przegrywała i nic dziwnego. Anakin odebrał z wielką łatwością atak swojej padawanki. Była taka przewidywalna.- Ahsoko, postaraj się.
Ahsoka westchnęła i zaczęła go atakować. Nadal się nie starała. Anakin odbierał jej ataki.
-Ahsoka. Albo zaczniesz się starać albo będziesz miała przez cały dzień trening.
-No to trudno.- odpowiedziała i się odwróciła. Anakin popchną ją poprzez moc. Upadła na podłogę, sam wzbił się w powietrze po czym wylądował z mieczem przy gardle Ahsoki. W tedy coś się stało. Symbole zaczęły ją piec na rękach. Zmieniła się w mgnieniu oka odepchnęła swojego mistrza. Teraz to ona wbiła się w powietrze. Przywołała swój miecz po czym wylądowała przed Anakinem. Zaczęła atakować całkiem inną strategią. Anakin miał trudności z odbiorem niektórych ciosów. Walczyła mieszając wszystkie techniki. Po chwili użyła mocy i odepchnęła go od siebie. Wzbiła się w powietrze zrobiła salto i wylądowała za nim. Wróciła to ataku. Walczyła jak nigdy dotąd. Nie była sobą. Symbole zapanowały nad nią. Ich moc była potężna. To one walczyły zamiast Ahsoki. Po chwili odepchnęła Skywalkera który upadł. Wtedy wszystko znikło. Wróciła stara Ahsoka Tano. Szybko wyłączyła miecz i wybiegła z sali. Anakin patrzył na swoją uczennice. Nie potrafił nic powiedzieć. Pokonała go ale jak to możliwe. I co z jej oczami? Miał wrażenie że przez chwilę były złote. Podniósł się z podłogi wtedy do sali wszedł Obi-wan.
-Stało się coś?- spytał widząc poważną minę Anakina.
-Widziałeś Ahsoke?
-Tak przed chwilą widziałem jak biegła przez korytarz. Czy coś się stało?
-Nie, raczej nie.- Co miał powiedzieć że jego padawanka go pokonała? I że wydawało mu się że jej oczy są złote?
---
Ahsoka biegła przez korytarze świątyń. Dobiegła do wyjścia. Wyleciała na zewnątrz jak najszybciej. Cały czas biegła przed siebie. W pewnym momencie trafiła na rynek. Nie mogła się uspokoić. Zmieniła się. Te głupie symbole ją zmieniły. I Anakin, co on teraz o niej pomyśli. Martwiła się wszystkim. Postanowiła się gdzieś zatrzymać i pomyśleć. Zauważyła pustą ławkę w opustoszałej alejce. Siadła na niej i zaczęła myśleć. Co ja teraz zrobie? Co powiem Anakinowi? A czemu mam mu coś mówić. Pokonałam go i tyle. Jak to dziwnie brzmi. Pokonałam mistrza. Tak do końca to go nie pokonałam. Przecież on nie atakował. Ale czemu nie wiedziałam że tak może się stać? W legendzie nic takiego nie było. Niech zgadnę legeda nie zawiera wszystkiego. Czy zawsze tak musi być? Mam nadzieję że Anakin nie będzie mnie o to pytać. I co z moimi oczami. Kiedy walczyłam miałam wrażenie że się zmieniły. Może popadam w paranoje? Ciekawe co z moimi rękoma. Może powinnam na nie spojrzeć? Nie na pewno nie. Nigdy nie będę na nie patrzeć. Najchętniej bym je sobie ucieła. Ale kto wie czy mi nie odrosną? No wszystko jest możliwe. Jestem demonem. Tak jestem demonem. Jestem przeklętym demonem na którym ciąży klątwa. To nie jest przeznaczenie to klątwa. Jedna wielka klątwa. Powinnam się uspokoić. Tak denerwowanie się nic tu nie da. Nie potrafię nie umiem jestem beznadziejna. Ahsoka Tano jest beznadziejna. Czemu to mnie spotkało? Przecież jest tyle innych torgutanek które na pewno ucieszyłyby się. Ale nie głupi los wybrał mnie. Czemu? Mam dosyć nie powinnam żyć. Ciekawe co by się stało jakbym umarła? Nie nie mogę zginąć. Nie mogę zostawić Anakina ani Obi-wana ani mistrza Plo nie mówiąc już o Niro. Co ten ostatni by beze mnie zrobił? Podaje się. Głupia klątwa. Tak to jest KLĄTWA nie przeznaczenie. KLĄTWA!!! Pieprzona klątwa.- Ahsoka nie zauważyła że zrobiło się późno. Była pochłonięta swoimi myśleniami. Kiedy się ocknęła zauważyła że jest już po północy. No to pięknie, mistrz mnie zabije. O nawet to by nie było takie złe. Zabiłby demona.-pomyślała i pobiegła w stronę zakonu. Cały czas myślała o tym że pokonała mistrza. No i w dodatku wybrańca.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No trochę krótki ten rodział. Ale nie ma co. Ahsoka pokonuje Anakina. W dodatku uważa się za demona. Komentujcie. A mam do was takie pytanie który blog się wam bardziej podoba? 





czwartek, 21 stycznia 2016

Dziewczyna z Tatuażem

,,Dziewczyna z Tatuażem'' (Dziewczyna z symbolem)

Dawno, dawno temu na odległej planecie Schila. Gdzie panowała drapieżna rasa Togrutan panowała królowa. Była najpotężniejszą władczynią w całej galaktyce. Była piękna jak najaśniejsza gwiazda i księżyc. Na wewnętrznej stronie nargarstków miała symbol zwany także tatuażem. Symbol ten przedstawiał gwiazdę i półksiężyc zamknięte w kole. Znamie było białe obrysowane złotą linią. Królowa ta była najpiękniejsza na świecie wszyscy mężczyźni jej pożądali. Była mądra i bystra jak najwięksi mędrcy. Jej dobroć była nieograniczona. Kochała swój lud i uważała go za równych sobie. Króla nazywała się Ariena Tantara Margaritha Pantenos. Posiadała olbrzymią moc. Mogła przenosić różne przedmioty jedynie siłą woli, nakłaniać inne istoty do określonych zachowań, mogła uleczać ciężko chorych a nawet przywracać życie tym co odeszli. Posiadała jeszcze wiele innych zdolności ale nigdy nie używała ich dla siebie. Pomagała swoim ludziom. Dla potężnej Arieany nic nie miało ceniejszego znaczenia niż jej lud. Może jedynie marzenie o córce. Pragnęła najbardziej na świecie córki ale nie poznała godnego mężczyzny. Do czasu. 
Pewnego razu postanowiła udać się do najbardziej zapomnianych, dzikich zakątków jej królestwa by pomedytować. Kiedy już tam była i medytowała usłyszała głos nieznajomego mężczyzny dobiegał z bardzo daleka. Nie rozumiała do końca co mówimy mężczyzna więc postanowiła to sprawdzić. Podążała za jego głosem. Po woli zaczynała rozumieć co mówi nie znajomy. Mówił do kogoś by się nie bał, nie patrzył w dół, że za chwile będzie po wszystkim. Po paru minutach dostrzegła małą dziewczynkę siedzącą na wysokim drzewie. Bała się zejść. Przemawiał do niej dwudziesto-pięcio letni togrutanin. Był o parę lat młodszy od Arieny.
-Wszystko będzie dobrze.- powiedział uśmiechając się do niej- za chwilę cię stamtąd ściognę.- Enriko (wiem imię jak z teneloweli) boję się.- odpowiedziała mała dziewczynka.
-Nic ci nie będzie. Ufasz mi?
Dziewczynka w odpowiedzi pokiwała głową. I w tym momencie gałąź na której siedziała złamała się. Drzewo było bardzo wysokie. Togrutanka krzyknęła i zaczęła spadać. Ale nie upadła unosiła się w powietrzu. Enriko zdziwił ten widok. Zza drzew wyszła Ariena. Prosty chłopak nie rozpoznał królowej. Która po chwili zaczęła opuszczać małą na ziemie. Dziewczynka od razu podbiegła do chłopaka i się przytuliła.
-Dziękuje- odpowiedział torgutan do królowej. Ariene wzruszył widok tych dwojga.
-Nie ma za co- odpowiedziała i się uśmiechnęła. Po chwili dziewczynka oderwała się od chłopaka i podbiegła do królowej. Przytuliła ją i wymamrotał- Dziękuje. Królowa poczuła ciepło na sercu. Odwzajemniła gest dziewczynki.
-Jestem Erik ale wołają na mnie Enriko.
-Nazywam się..- królowa na chwilę się zatrzymała. Chciała się przedstawić i powiedzieć że jest królową ale coś ją powstrzymał. Chciała porozmawiać z chłopakiem jako zwykła dziewczyna nie królowa. - Nazywam się Ariena.
-Jak królowa?
-Tak.
-To bardzo ładne imię. A to jest moja siostrzyczka, która musi już wracać- powiedział popychając mała w kierunku ścieżki.
-Nie zgubi się?- spytała zaniepokojona.
-Nie, zna ten las jak własną kieszeń. Mieszkamy niedaleko. A ty co robisz na tym odludziu? -spytał. I tak zaczęła się ich rozmowa. Rozmawiali o wszystkim bez wyjątku. Spędzili na rozmowie cały dzień. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Chłopak nie miał pojęcia że rozmawia z potężną królową. Pod koniec dnia usiedli pod jednym z drzew i się śmiali. Chłopak przeprosił dziewczynę na chwilę i po paru minutach wrócił. Ukleknął przed nie znajomą i wyciągną pierścionek zrobiony z gałązek. Spytał czy wyjdzie za niego. Nie znał nawet jej nazwiska tak samo jak ona jego. W odpowiedzi dostał, że chciałaby ale że on zmieni zdanie jak dowie się prawdy. W tedy opowiedziała mu że tak naprawdę nazywa się Ariena Tantara Margaritha Pantenos. Chłopak zdziwił się ale nie zmienił zdania. Chciał poślubić ukochaną.
Nie zmierna tydzień później odbył się ich ślub. Cała planeta świętowała z tej okazji. Niebawem kobieta zaszła w ciąże. Była szczęśliwa że jej marzenie się spełni. Niestety jej mąż coraz bardziej się zmieniał. Zaczęło mu zależeć na pieniądzach i bogactwie. Po paru miesiącach nie mogła go rozpoznać stał się całkiem inny. Próbowała z nim porozmawiać ale nie mogła. Do Enrika nic nie docierało, podczas jednej z kłótni uderzył Ariene. Było to tydzień przed planowanym porodem. Ariena kochała go i nie mogła się z tym pogodzić. Jej lud cierpiał bo wybrała nie właściwie. A Enriko dążył do władzy. Chciał zabić królową i ich dziecko. Ariena to przewidziała i tylko kiedy urodziła córkę oddała ją. Późnym wieczorem wyszła na miasto z małą dziewczynką. Pozwoliła by moc ją prowadziła. Trafiła do domu dwójki torgutan. Torgutanka płakała bo poroniła. Ariena dała im swoje dziecko mówiąc.
-To jest moja córka, oddaję ją w wasze ręce. Bądzcie dla niej dobrymi rodzicami. Jej symbole znikną. Nigdy nie dowie się kim jest. Nie posiądzie nigdy mocy na którą zasługuję. Na Schili zapanują mroczne czasy. Lecz nie bójcie się za parę tysięcy lat pewna torgutanka kiedy skończy piętnaście lat na jej dłoniach pojawią się znaki. Będzie to moja potomczyni to ona przywróci pokój na Schili. Do niej należeć będzie królestwo i planeta. Posiądzie potężną moc. Będzie to księżniczka Yaina Rahima Marika Lea Pantenos.- Jej imię nie było przypadkowym wyborem. Yaina oznacza mądra, Rahima dobroduszna, Marika niezależna a Lea wybrana.
Po tym wszystkim królowa wyszła z mieszkania torgutan. Znaki na rękach małej księżniczki znikły. Ariena wróciła do pałacu. Wiedziała że idzie na śmierć mogła temu zapobiec ale to było jej przeznaczenie. Pozwoliła by kierowały nią uczucia. Weszła do sali tronowej. Gdzie czekał na nią już król z nożem w ręku. Królowa zamknęła oczy. Po chwili jej kochanek wbił jej nóż w serce. Ariena upadła na kolana złapała się za serce i wypowiedział ostatnie słowa
-Wybaczam Ci- po czym umarła.
Nad Schile nadciągnęły mroczne czasy. Król żądał co raz więcej. Rozkazał poszukiwania dziecka z symbolem na rękach. Bał się że kiedyś może upomnieć się o swoje dziedzictwo. Umarł z zgryzoty po paru latach. Na tron zasiadali nowi władcy wybierani przez lud. Mała księżniczka stała się zwykłą dziewczyną. Nigdy nie dowiedziała się prawdy o swoim życiu. I tak powstała legenda o Dziewczynie z Symbolem która później przerodziła się w Dziewczynę z Tatuażem.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy... Pamiętajcie że w legenda nie zawiera wszystkiego... Ale nie ważne. Ahsoka jest potomczynią królowej. I to ona ma zasiąść na tronie Schili chociaż nienawidzi tej planety.. Czemu dowiemy się później. Piszcie co sądzicie o legendzie.

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 8

Byli już na Coursant. Ahsoka na dal nie odzyskała przytomności. Medycy mówią że jest za słaba i że to kwestia czasu... Anakin wraz z Niro i resztą mistrzów przedstawił sprawę radzie. Która nic nie postanowiła. Wszyscy czekają aż padawan Tano się wybudzi. Przy jej łóżku czuwa cały czas Skywalker. Niro wraz z Margo i Molly (wiem że to tego bloga nie dodałam opisu postaci ale to są te same postacie co na pierwszym blogu)  pałentają się po całej świątyni. Wszyscy się o nią martwili. Minął już cholerny tydzień a ona jest w takim samym stanie. Lekarze mówiła że musi to potrwać. Tego samego zdania są uzdrowiciele. Anakin nie opuszczał swojej uczennicy w ogóle. Cały czas siedzi przy jej pryczy. Obwinia się za to co się stało. Gdyby bardziej zwracał na nią uwagę to by się to nie stało. A on był tak pochłonięty bitwą, że nie zauważył że zniknęła wraz z Niro. Siedział i patrzył się na nią. Chciał żeby się wybudziła, martwił się że może... Nie potrafił sobie nawet wyobrazić tego że jej by nie było. Gdy tak rozmyślał nad tym co by było gdyby Ahsoka zaczęła się budzić. Anakin ucieszył się jak dziecko jego smaruś już nic nie jest. Ahsoka powoli otworzyła oczy. Próbowała się podnieść i usiąść ale upadła. Nie miała siły na nic. Przypomniała sobie co się stało.
-Smarku, już wszystko dobrze- powiedział uśmiechając się do niej.
Ahsoka próbowała się podnieść ale kolejny raz upadła.
-Nie ruszaj się, jesteś zbyt słaba.
-Co z Niro?? Żyje??- wymamrotała
-Tak nic mu nie jest.- Anakina trochę zdziwiło pytanie czy Niro żyje, no ale walczył z Doku mogło być różnie.- Odpoczywaj.
Ahsoka wiedziała że stanie przed radą i będzie musiała im wszystko opowiedzieć. Ale nie miała zamiaru nic mówić o tym że przywróciła Niru życie.
-Ahsoka, co się tam wtedy stało? Lekarze mówią że byłaś na skraju wyczerpania...
-Nie wiem- przerwała mu- Urwał mi się film, pamiętam że walczyłam razem z Niro przeciwko Duku. I tyle.
-Nic więcej nie pamiętasz?
-Nie mistrzu, a Niro coś pamięta?
-Mówi że kiedy się ockną byłaś nie przytomna.
Do trzech razy sztuka. Ahsoka próbowała się znowu podnieść ale i tym razem nie miała dość sił.
-Odpoczywaj, zajrzę do ciebie później.
Ahsoka czuła się źle okłamała własnego mistrza. Była szczęśliwa że Niro żyje i że nic nie pamięta. Ale Doku tam był i wszystko widział i co teraz będzie. Z jej rozmyślań tym razem wyrwał ją Niro.
-Dobrze cie widzieć całą Soka.
-Ciebie też, jak się czujesz?
-Chyba ja o to powinienem spytać.
Ahsoka w odpowiedzi się uśmiechnęła. Była szczęśliwa ale martwiło ją to że użyła mocy z symboli. Przecież postanowiła żyć jak normalna jedi i nie używać mocy symboli. Nie chciała o tym myśleć. Wiedziała że robi źle nie myśląc o tym i udając że nic się nie stało.
-Czym się martwisz?- spytał Carter.
-Niczym- odpowiedziała, siadając na łóżku. Udało jej się z każdą minutą czuła się coraz lepiej
-Przecież widzę.
-Po prostu nie wiem jak to wszystko się stało. Jak do tego doszło- skłamała. Okłamywała wszystkich swojego mistrza, Obi-wana, najlepszego przyjaciela, dziewczynki (Margo i Molly) rada jedi... No po prostu wszystkich.
-Nie powinnaś o tym teraz myśleć. Muszę lecieć mam za chwilę trening. Pa
-Część.
No i znowu została sama. Zaczęła myśleć nad legendą.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na tym fakcie kończymy. W następny rozdział będzie to legenda o ,,Dziewczynie z tatuażem'' a tak naprawdę o ,,Dziewczynie z symbolem''. A wy naprawdę myśleliście że uśmiercę Ahsoke??? Zapraszam na mojego drugiego bloga i do komentowania



Rozdział 7

-Nie!!!- rozległ się krzyk Ahsoki. Szybko wstała i podbiegła do chłopaka. Nie zwracała uwagi na Doku który śmiał się hyderczo. Zaczęła potrząsać martwym ciałem. Wybuchła płaczem. Przytuliła się do zimnych zwłok powtarzając w kółko- Wszystko będzie dobrze, wytrzymaj.
-Twój przyjaciel nie żyje moje dziecko- powiedział uśmiechając się do niej
Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. W jej głowie kłębiły się myśli. Szczególnie jedna myśl którą od paru tygodni odrzucała. Nie była pewna co w takiej sytuacji zrobić ale musiała spróbować. Niro by ratował ją za wszelką cene
-Jeszcze nie wszystko stracone- powiedziała a w jej oczach zabłysły promienie nadziei.
-Pogódź się z tym on nie żyje. Nic mu już nie pomoże
-A za łożysz się- Ahsoka położyła go na ziemi. Doku przyglądał się jej uważnie. Dziewczyna zaczęła ściągać rękawiczki. Z oczy lały jej się łzy. Klękła przy swoim starym przyjacielu. Wyciągnęła nad niego ręce. Nie wiedziała co do końca robi. Ale coś jej mówiło że jeżeli legenda o ,,Dziewczynie z Tatuażem'' jest prawdziwa to może go ocalić. W jej głowie kłebiło się tyle myśli. Lecz nie zastanawiała się co robi, robiła to co uważała za słuszne w danym momencie. Uniosła ręce do góry, a później położyła je na Niro i zaczęła po cichu mówić
-Na siłę księżyca i moc gwiazdy- cały czas to powtarzała coraz głośniej i głośniej
-Na siłę księżyca i moc gwiazdy!Na siłę księżyca i moc gwiazdy!!Na siłę księżyca i moc gwiazdy!!!- za trzecim razem wszystkie kamienie wokół niej zaczęły się podnosić. Niro uniósł się delikatnie w powietrze. Leku Ahsoki podnosiło się i zmieniało kolor na złoty, tak samo jak jej oczy i usta. Były teraz złoto srebne jak gwiazda i księżyc. Doku zrobił krok w tył. Nigdy nie widział czegoś takiego. Tano ciągle powtarzała te pięć słowa. Aż w końcu powiedziała
-Na siłę księżyca i moc gwiazdy obudź się atera matera- nie wiedziało co znaczą dwa ostatnie słowa ale coś jej kazało to powiedzieć. W tym momencie niebo zmieniło kolor. Było ciemne jak nigdy dotąd a zarazem jasne jak nie wiadomo co. Po chwili z nieba wystrzeliła smuga światła prosto na ręce Ahsoki. Krzyknęła ale skierowała światło na serce Nira tam gdzie został zraniony. Kiedy to zrobiła światło rozprysnęło się. Ahsoka upadła nieprzytomna na ziemię.Wyglądała tak jak przedtem. Carter wstał jakby nigdy nic. Nie miał śladu po ranie od miecza świetlnego. Nie pamiętał co się stało. Od razu podszedł do Ahsoki i oparł jej głowę o swoje ramiona. Doku był w szoku. Nie mógł pojąć jak ta mała smarkula to zrobiła. Wszystkie droidy były zniszczone. To przez to światło kiedy się rozprysło ich mechanizmy nie wytrzymały. Nie tylko one wszystkie droidy w pobliżu 30 km wyłączyły się. Co także oznaczało że most został odblokowany. Doku został pokonany musiał uciekać. Wtedy Niro go zauważył przywołał swój miecz i stanął przed Ahsoką. Był gotów do walki. Nie wiedział co się do końca z nim działo przez ostatnie piętnaście minut. Myślał że Ahsoka przegrała z nim walkę. Hrabia wyciągną swój miecz nie miał zamiaru zabijać chłopaka. Chciał uciec jak najdalej i powiadomić o wszystkim mistrz, lorda sithów. Niro spojrzał na Ahsoke i zagotowało się w nim.  Zaatakował lorda ten sprawnie odebrał cios. Młody uczeń cały czas atakował a hrabia jedynie się bronił. Wtedy na plac wbiegli Obi-wan i Anakin. Zobaczyli nieprzytomną Ahsoke i Nira który walczył z Doku. Lord widząc przybycie jedi zaczął uciekać do swojego śmigacza. Szybko wskoczył do niego i odjechał. Anakin od razu poleciał do Ahsoki. Była nie przytomna, jej puls był prawie nie wyczuwalny. Co dziwnego miała założone rękawiczki. Oparł jej głowę o swoje ramie. Nie miała żadnych poważniejszych ran.
-Niro, co się stało?- zapytał Kenobi podbiegając do ucznia.
-Po wybuchu zostaliśmy odzieleni od reszty wojska. Zaczęliśmy szukać innej drogi i wpadliśmy na Doku.- streścił mu chłopak
-A co z Ahsoką, co się jej stało?- zapytał Anakin podtrzymując swojego Smarka
-Ja nie wiem mistrzu. Byłem nieprzytomny kiedy się ocknąłem leżała na ziemi.
-Dobrze a wiesz co się stało z droidami??- spytał Kenobi
-Nie mistrzu
-Musimy wracać, szybko- krzyknął Skywalker biorąc swoją padawnkę na ręce.
Wracali drogą przez most. Leżały tam unieszkodliwione blaszaki ale nie zostały zniszczone przez broń klonów ani miecze świetlne. Dziwne- wszyscy pomyśleli. Kiedy biegli przez most zauważyli resztę mistrzów rozmawiającą o czymś
-Co tu się stało?- spytał Kenobi z daleka
-Nie wiemy, droidy się wyłączyły- odpowiedział Windu
-Co z Asoką??- spytała Shak-Ti widząc że jest nieprzytomna
-Nie wiemy, musi trafić szybko do medyków- odpowiedział Skywalker niosąc Tano
-----
Wszyscy znajdowali się w sali medycznej na jednym z krążowników. Zaopatrzenie zostało dostarczone. Wszyscy czekali na wieści dotyczące młodej padawanki. Do sali wszedł robot medyczny S-9878
-Co z nią?- spytał Anakin widząc droida
-Pacjentka jest na granicy wytrzymałość fizycznej i psychicznej. Jej stan jest bardzo ciężki, można powiedzieć że krytyczny. Nie wiemy co doprowadziło ją do takiego stanu. Musi dużo odpoczywać, za niedługo powinna odzyskać przytomność.
-Co mogło ją doprowadzić do takiego stanu?- spytała mistrzyni Secura
-Nigdy wcześniej nie odnotowano takiego przypadku.- odpowiedział droid- A teraz jeśli państwo wybaczą wrócę do pacjentów.- powiedział po czym udał się do innych sal
-Ciekawe co się tam naprawdę wydarzyło- oznajmił Kenobi
-A co z twoim padawanem był tam może on coś wie?- odpowiedziała Shak-Ti
-Twierdzi, że przez jakiś czas sam był nieprzytomny. A kiedy odzyskał świadomość Ahsoka była już w takim stanie.
-Prawdy o tym co się stało możemy dowiedzieć się tylko od niej.- powiedział Windu- A teraz chodźmy, ona potrzebuje spokoju.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba nie myśleliście że uśmiercę Niro.. Phi... Jeszcze czego, prędzej bym zabiła Ahsoke... Niedługo poznacie legende o dziewczynie z tatuażem.. Mam nadzieję że się podobało. Komentujcie 

















Rozdział 6

Zaopatrzenie nadal nie zostało dostarczone. Droidy za blowokały przejście przez most. Mistrz Skywalker czeka na posiłki które mają niebawem przybyć. Nie ma żadnych informacji o Ahsoce Tano oraz Niro Carterze. 
-Generale, przybyły posiłki.
-Dobrze Rex, chodźmy
Po chwili znaleźli się niedaleko od miejsca wylądowania pięciu kanonierek i paru innych statków. Z kanonierki wysiedli mistrzowie Obi-wan Kenobi, Shakt-Ti, Mace Windu oraz Aayla Secura. Zapowiadała się wielka bitwa.
-Anakinie, gdzie padawani?- spytał Kenobi z uśmiechem
-Mistrzowie- odpowiedział i skłonił się- eee... tak jakby padawni zniknęli.- oznajmił Skywalker
-Przepraszam jak to zniknęli- zapytał podnosząc głos Windu
-Podczas bitwy straciłem ich z oczu. No a później nigdzie ich nie było.
-Musimy ich znaleźć- powiedział Kenobi
-Nie- przerwał mu Shakt-Ti- najpierw musimy wykonać misje. Ludzie czekają na to zaopatrzenie.
-Zgadzam się mistrzyni- powiedziała Aayla- najpierw wykonamy misje. Dopiero później zaczniemy szukać padawanów
-A więc postanowione- znajmił Windu
Miny Kenobiego i Skywalkera mówiły same za siebie. Martwili się o swoich padawanów. Nie wiadomo co z nimi się teraz dzieje. Niech moc będzie z nimi. Cała piątka Jedi udała się do jednego z namiotów. Znajdowała się tam holograficzna mapa planety. Dokładniej mostu którego blokują przeklęte puszki. Wszyscy stanęli na około hologramu. Teraz musieli tylko wymyślić plan w jaki sposób pokonać droidy bojowe. Co chwile każdy z mistrzy rzucał jakiś pomysł. Po godzinnej naradzie ustalono strategie. Podzielono się na dwie grupy. Pierwsza do której należeli Windu, Shakt-Ti oraz Secura mieli zaatakować od frontu. W ten sposób odwrócą uwagę od Anakina i Obi-wana którzy obejdą wszystko do o koła. Po czym zaatakują ich bazę. Plan był dosyć ryzykowny ale mógł się udać. Z Anakinem i Obi-wanem miały iść dwa zastępy klonów. Oczywiście był to batalion Reksa oraz legion Codiego. To zazwyczaj z nimi ta dwójka walczyła ramie w ramie. Po pół godzinnej odprawie ruszyli w drogę.
----
Młodzi padawani stali nie całe 15 metrów od hrabiego duku. Od razu zapalili swoje miecze. Hrabia na ten widok roześmiał się
-Myślicie że macie ze mną jakiekolwiek szanse??- zapytał i zapalił swój mietcz. Czerwona klinga wystrzeliła. Młodzi stanęli w pozycji do obrony. Czuli strach zaraz przyjdzie im się zmierzyć z sithem. Chcieli uciekać ale nie mieli jak. Zewsząd otoczyły ich droidy. Było po nich. Droidy wymierzyły w nastolatków.
-Nie- powiedział Duku i dał znać ręką żeby nie strzelali- ja się nimi zajmę
-Przynajmniej zginiemy z ręki sitha a nie jakiś głupich blaszaków- mruknął pod nosem Niro
-Pocieszające wiesz? Może ele mele dudki nam pomogą- burknęła Tano, szykując się do odbioru ataku.
-Dobra następnym razem ty wybierasz?
-A będzie następny raz- spytała. W tym memęncie Doku wbił się w powietrze i wylądował przed dwójką dzieciaków. Zaczął atakować na zmiane raz jednego raz drugiego. Nastolatkowie płynnie odbierali ataki sihta i przechodzili do ataku. Blok-unik-atak-unik-blok-atak-unik-unik-blok-atak-atak-blok i tak cały czas. W końcu Ahsoka odsłoniła brzuch. Hrabia od razu to wykorzystał i używając mocy odepchnął od siebie padawanke Skywalkera. Upadła parę metrów od nich. Teraz Niro samodzielnie walczył z potężnym lordem. Blok-unik-blok-blok-atak-unik-blok-atak i tak cały czas. Ahsoka jak najszybciej się podniosła ale nie mogła utrzymać równowagi i upadła na kolana. Gdy podniosła głowę zobaczyła jak hrabia odpycha Niro. Ten upada. Hrabia podnosi jego miecz. I wbija w jego brzuch. Niro wydaje ostatnimi siłkami krzyk po czym jego ręce bezwładnie opadają na ziemie



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muhahahaha... I co myślicie. Końcówka trochę za mało drastyczna. Niro ginie :( No cóż..., Każdy kiedyś musi zginąć, mam nadzieję ze mnie nie zabijecie. Przepraszam Flower Style wiem że kochałaś tego chłopaka... Komentujcie













Rozdział 5

Na powierzchni Felucji toczyła się bitwa. Niestety separatyści przechwycili wiadomość o transporcie zaopatrzenia. Trwa walka od paru godzin. Anakin, Ahsoka i Niro odbijają swoimi mieczami strzały od droidów. Nie widać końca. Wszyscy powoli zaczynają się męczyć nie ustającą walką. Droidów przybywa coraz więcej. W pewnym momencie wytoczyło się 10 niszczycieli.
-Rex niszczyciele- krzyknęła Tano
-Już się nimi zajmiemy. Fives, Tup, Santo bomby jonowe!- krzyknął kapitan
Po chwili cała czwórka sprawnie potoczyła bomby które unieszkodliwili blaszaki
-Nieźle- krzyknął Niro i wrócił do złomowania blaszaków
Wszyscy walczyli na pełnych obrotach. Po chwili rozległ się wielki huk. Wybuchła jedna z bomb. Budynek obok Ahsoki zaczął się walić. Niro w ostatniej chwili skoczył na Tano odpychając ją. Cudem uszli z życiem 5 centymetrów obok nich spadły ruiny. Za torowały im drogę powrotną.
-To co teraz robimy?- spytał Carter
-A bo ja wiem może to przeskoczymy.- Tano po chwili skoczyła na ruiny które zaczęły się walić. Szybko zeskoczyła z powrotem na ziemię. Obok nich unosił się pył.
-Raczej nam się to nie uda- powiedział pod nosem Niro
-Nie bądź pesymistom. Znajdziemy inną drogę.- powiedziała i ruszyła w lewo
-Czemu w lewo a nie w prawo??
-eee na logike z prawej strony szły droidy. Więc gdzieś tam mają bazę a my wracamy do naszych.
-Ale jakbyśmy zniszczyli ich bazę mielibyśmy łatwiejsze zadanie
-W sumie, jesteś starszy ty decyduj.- powiedziała Tano
Chłopak się uśmiechnął i zaczął wyliczankę
Ele mele dudki,
gospodarz malutki,
gospodyni jeszcze mniejsza,
ale za to robotniejsza
Ahsoka się zaśmiała
-Tak wybierasz drogę??
-Tak, wyszło że idziemy w prawo.
-No to chodźmy miejmy nadzieję że ele mele dudki dobrze nas poprowadzą.
-hehe. Śmiej się. Na sprawdzianach dobrze mi szło a stosowałem tą metodę
-Ty, odpisywałeś ode mnie wszystko!
-A ty od okularnicy ha!
---
Walka chwilowo przerwana. Blaszaki wycofywały się. Miały liczną przewagę mogły ich pokonać ale tego nie zrobiły. Dlaczego?? Nikt nie wie.
-Rex, gdzie Ahsoka i Niro- rozbiegł się donośny głos Skywalkera
-Nie wiem generale, nie widziałem ich od pierwszego wybuchu.
Ahsoka zgłoś się- powiedział do komunikatora- Ahsoka powtarzam zgłoś się!
nie odbiera- mruknął pod nosem
-Niro zgłoś się! Niro słyszysz mnie!- nic nie dostał w odpowiedzi. Komunikatory padawanów uległy zniszczeniom.
-Stang- zaklnoł Skywalker- Rex, spróbuj ich namierzyć.
-Tak jest sir!
Gdzie oni się podziali??!!
---
-Myślę że źle zrobiliśmy idąc w prawo- zaczęła Ahsoka
-A to niby czemu??
-Słyszysz??
-Co?? Nic nie słyszę
-Właśnie, co oznacza że walka została przerwana
-Lub, że ją wygraliśmy- wtrącił optymistycznie Niro
-Serio?? Myślisz że dalibyśmy im rade? Mieli przewagę, raczej przegraliśmy ale nie sądzę.
-No ale...
-Ciii- przerwała mu i przygwoździła go do pobliskiego budynku
-No jest?- wyszeptał
-Bądź cicho i słuchaj.
Padawni nasłuchiwali zbliżających się kroków po chwili niedaleko nich zaczęła się rozmowa.
-Sir, mamy przewagę możemy ich pokonać raz na zawsze- powiedział droid strateg. Ahsoka nie znosiła tego modelu wręcz że nienawidziła.
-Nie, dajmy im czas- odpowiedział mu męski głos.
Dziciaki od razu go rozpoznały.
-Duku- wymamrotał cicho Carter. I jak na ich nieszczęście potknął się i upadli oboje na ziemie. Jakieś 18 metrów przed hrabią...




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co sądzicie walka młodych uczniów z doświadczonym sithem?? Mają jakieś szanse?? 
Dowiemy się w kolejnym rozdziale. Chyba coś z czasami tu pomieszałam, ale nie jest tak źle.  Zapraszam do komentowania :P

wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 4

Ahsoka wraz z Niro i kilkoma klonami siedzieli na stołówce. Jedli papkę którą wszyscy nazywali jedzeniem. Jak to można jeść?? Przecież to wygląda jak rozpaćkane gówno! Z jej rozmyślań na temat żarcia wyrwał ją Carter
-Padawnie Tano czy nie smakuje pani nasz przysmak?? - zapytał tłumiąc śmiech
-Padawanie Carter nazywa pan to przysmakiem, za przeproszeniem wygląda to jak rozpaćkane gówno na talerzu- Wszystkie klony tłumiły śmiech.
-Padawanie Tano jak pani śmie..- nie dokończył. Ahsoka rzuciła w niego tacą z paćką która dosłownie rozprysnęła się na jego twarzy. Wszystkie klony wraz z Ahsoką wybuchły śmiechem. Ta nie mogła się opanować. Niro nie miał zamiaru zostać dłużny i wziął swoją tacę i rzucił w Ahsoke. Ta zrobiła jednak unik a tacka poleciała wprost na mistrza Skywalkera. Który nie zdążył zaragować i wyglądał jak Niro. Wszystkie klony nie mogły się powstrzymać śmiechem. Ahsoka również śmaiała się z obydwóch jedi. Po chwili przestała czując surowy wzrok swojego mistrza. Spojrzała na niego i odpowiedziała
-To on w ciebie rzucił więc tak na mnie nie patrz
-JA!! To ty zaczełaś!!- oburzył się Niro
-No ale ja jestem czysta- odpowiedziała odchodząc w stronę drzwi. Kiedy odchodził Niro wziął jedną z tacek i rzucił wprost w Ahsoke. Ta nagle się odwróciła się i złapała jedzenie. Było to dość dziwnie bo Ahsoka zaragowała w mniej niż milisekundę. Odłożyła tacę mówiąc
-Dzięki, ale nie jestem głodna.
Wyszła kierowała się w stronę pokoju. Czuła się dziwnie. Nigdy nie była taka szybka nie miała takiego refleksu. Może miało to związek z... Nie!! Nie mogę tak myśleć bo zwariuje!!! Doszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Po chwili leżenia zaczęły piec ją ręce. No chyba popadam w paranoję -pomyślała. Bała się ściągnąć rękawiczki bo nie wiedziała co tym razem zobaczy. Ale wbrew samej sobie zrobiła to ściągnęła rękawiczki. Jej nowe białe symbole zostały obrysowane cienką złotą linią. Wyglądały pięknie ale Ahsoka nie mogła na nie patrzeć i szybko zasłoniła ręce
-Chyba na prawdę popadam w paranoję- mruknęła pod nosem
Wyszła z pokoju bo im dłużej siedziała sama tym bardziej nad tym rozmyślała. Pokierowała się do centrum dowodzenia. Byli tam Anakin i Niro. Już wyglądali normalnie, zapewne się przebrali. Kiedy weszłam spojrzeli na mnie. W oczach Niro było wypisane ,,Jeszcze tego pożałujesz''. Za to Anakina oczy mówiły ,,Porozmawiamy później''. Nie przejmowałam się tym kompletnie.
-No to co? Kiedy lądujemy?
-Za pół godzinny- odpowiedział sucho Skywalker- idźcie poinformować Rexa
Razem z Niro wyszła z pomieszczenia. Niro się do niej nie odzywał więc to ona zaczęła rozmowę
-Dalej jesteś zły??
-Tak! Przez ciebie rzuciłem tą papką w Anakina!
-Nie przesadzaj. Pamiętasz jego minę??
Na jego buzi pojawił się malutki uśmieszek.
-No, był mega wkurzony.
-Wiedziałem że mi wybaczysz.
Doszli do ładowni. Zobaczyli Rexa, Fivesa i pary innych klonów. Podeszła do nich
-Hej młoda- zaczął Rex
-Hej Rex, rycerzyk karze ci przekazać że za pół godzinny lądujemy
-Okey, już się szykujemy
Ahsoka wróciła do Niro który został w wejściu
-Co jest? Czemu nie poszedłeś ze mną?
-Chciałem zobaczyć czy dasz sobie radę sama
-hehe bardzo śmieszne
----
Na Schili, rodzinna królewska, zgromadzenie ludowe

-Drodzy mieszkańcy Schili!!! Dziś jest wyjątkowy dzień!!! Księga Srebnego Księżyca i Złotej Gwiazdy otworzyła się!!! - przemawiała królowa. Na ostatnie słowa cały zgromadzony lud zaczął wiwatować, krzyczeć tak głośno jak nigdy dotąd.
-Spokojnie. Dziś jest wielki dzien, który pozostanie w naszych pamięciach na długo! Dziewczyna z tatuażem skończyła 15 lat! Co oznacza że na jej wewnetrznej stronie nagarstków pojawiły się znaki. Księżyc i gwiazda zamknięte w kole. Czekaliśmy setki tysięcy lat na tą wybraną. Posiądzie moc o jakiej nikt nie śnił. Lecz nie będę mówić rzeczy o których wszyscy wiecie. Każdy zna legende. Niektórzy z was w nią nie wierzyli ale to prawda przepowiednia się spełnia!!
Tłum o szalał nie tylko na zgromadzeni lecz na całej Shili. Wszyscy mieszkańcy tej planety się dowiedzieli. W niebo wystrzeliwano fajerwerki na cześć tej która nadchodzi.
-Wśród was znajduję się ta do której należy korona i cała planeta!! Potomczyni wielkiej królowej Schili Arieany Tantary Margithy Pantenos!!! (te pierwsze trzy to imiona ostatnie nazwisko) Księżniczka Yaina Rahima Marika Lea Pantenos!!!!(czyt. Dżaina)
Tłum oszalał. Wszyscy szaleli. Dzieci piszczały, skakały, świętowały.
-Przez najbliższy tydzień będziemy świętować i czekać na przybycie księżniczki. Która według legendy... -królowa nie dokończyła bo rozległ się szum radości i szczęścia.




---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co wy na taki obrót sprawy księzniczka Yaina Rahima Marika Lea Pantenos!!! Polecieałam po bandzie z tymi imionami. To wszystko miało wydarzyć się dopiero w następnych rozdziałach. Ale spokojnie. Nikt się zbyt szybko nie dowie o Ahsoce chyba że liczymy pewnego shita... Zapraszam do komentowania..



Rozdział 3

Była 5 rano, Ahsoka nie mogła spać. Za trzy godziny wylatywała na misję. Miała nadzieję że dzięki temu zapomni o wszystkim co ją spotkało. Wstała, ubrała się i wyszła z pokoju. Chodziła po korytarzach świątyni. Przypominała sobie siebie i Niro jak tu biegliśmy. Pamiętała jak była adepką i musiała chodzić do szkoły. Nigdy się nie uczyli zawsze robili jakieś dowcipy nauczycielom. Pamiętała każde swoje urodziny i urodziny Niro zawsze je razem świętowali. Za każdym razem Niro ją całował w policzek mówiąc 100lat i na odwrót. Na wspomnienia mimowolnie się uśmiechnęła. A po chwili zdała sobie sprawę jaka była dla niego ostatnio. Przecież przysięgaliśmy sobie że nic między nami nie stanie. Postanowiła do niego iść i z nim porozmawiać. Nie powie mu o tym co się stało. Nie teraz, nie jest jeszcze gotowa. Musi wszystko przemyśleć i poukładać. Po chwili znalazła się pod drzwiami jego pokoju. Przez moment chciała zapukać ale to nie w jej stylu. Weszła do środka Niro jeszcze spał. Podeszła do niego na paluszkach i krzyknęła
-Pali się!!! Ratuj się kto może!!
Niro jak na sygnał wyskoczył z łóżka i zaczął biegać po pokoju. Tano widząc to padła ze śmiechu na jego łóżko. Śmiała się przez parę minut z reakcji kolegi. Nie mogła się uspokoić.
-Co cie tak śmieszy?- odpowiedział jej na poważnie Niro. Tak naprawdę w środku cały się śmiał z wszystkiego. Ale teraz udawał że ma focha
-TY!!- krzyknęła, i po chwili zleciała z łóżka.
Teraz on wybuchł śmiechem, dziewczyna się podniosła i uśmiechnęła się pod nosem
-No dobra co cię tu sprowadza. Jest dopiero... eee- spojrzał na zegarek- Szósta!!! Czy ty zwariowałaś że mnie budzisz tak wcześnie!!!
-Nie- odpowiedziała z chytrym uśmieszkiem na twarzy- nudziło mi się i przyszłam do ciebie
-Za dwie godziny wylatujemy- przypomniał sobie Niro
-Ej a może tym razem się nie spóźnimy??
-Twój mistrz na zawał zejdzie jak zobaczy że jesteśmy na czas.
-Pomyśli że nam odbiło i że chyba jesteśmy chorzy.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas. Potem wyszli i udali się w stronę hangaru. Byli pół godziny przed czasem. Usiedli na starym kontenerze i obserwowali jak klony ładują różne pudła na transportowiec. Nawet im się nie śniło by im pomóc. Wręcz przeciwnie cały czas im dokuczali. W pewnym momencie wyczuli że ich mistrzowie się zbliżają.
-Ej ukryjmy się w mocy- zaproponowała Ahsoka
-Po co??
-Zobaczysz, gotowe?
-No
-A teraz chodź i bądź cicho
Zaczęli słyszeć po woli swoich mistrzów.
-Martwię się o Ahsoke- powiedział Skywalker
-Po tym co mi powiedziałeś też się martwię o nią. Może powinieneś porozmawiać z Niro, może on coś wie.
-Nawet jeśliby wiedział nie powie mi. Ahsoka to jego przyjaciółka.
-Zawsze można spróbować.

-Ehhh słyszysz ich?- wkurzyła się Tano
-Tak szczerze mają trochę racji, ja też się o ciebie martwie.
-No super i ty też. Genialnie- zaczęła się wkurzać
-Ej uspokój się. - bo za chwilę nas wyczują
-Mam to gdzieś idę stąd.
Niro położył dłoń na jej ramieniu, ale ta go ode pchała i chłopak upadł. Przy czym wydał się głośny huk bo upadł na jakieś skrzynki.
-Szybko wstawaj wiejemy- krzyknęła szeptem Tano
Chłopak się poderwał i zaczął za nią biec. Biegli jak najszybciej ukrywając się za różnymi kontenerami. Na ich nieszczęście  mistrzowie przeskoczyli kontenery i byli obok nich. Zapadła cisza nikt się nie odzywał. Mistrzowie czekali na tłumaczenia. Ahsoka postanowiła przełamać ciszę
-Nie spóźniliśmy się- powiedziała uśmiechając się
-Czemu nas podsłuchialiście??- spytał Kenobi
-My?? Dopiero przed chwilą przyszliśmy.- ciągnęła dalej
-Mówicie prawdę- spytał Skywalker kierując to pytanie do Nira
-Tak, czemu mielibyśmy kłamać??
-Nieważne, zaraz to sprawadzimy- powiedział Anakin wołając jednego z klonów
-Ooo nie- szepnęła Tano do Cartera
-Czy widziałeś dzisiaj już tą dwójkę??
Oczywiście że widział dzieciaki mu cały czas dokuczały. Byli pewni że ich wsypie a tu nagle
-Nie sir- odpowiedział klon
-Dobrze możesz już iść- pokierował go Kenobi- Widocznie mówicie prawdę. To dlaczego uciekaliście?
-Uciekaliśmy?? My nigdy nie uciekamy- odezwał się chłopak
-Sory że wam przerwę ale musimy startować- powiedziała młoda jedi
-Dobrze idźcie już i niech moc będzie z wami
Padawani nie odpowiedzieli, odwrócili się i kierowali w stronę statku.
-Pilnuj ich Anakinie
-Dobrze Obi-wanie- skłonił się i podążył za dzieciakami w stronę transportowca.
-Czemu ten klon nas nie wydał- spytał zdziwiony Niro
-Nie wiem, ale jesteśmy mu wdzięczni życie- odpowiedziała z delikatnym uśmieszkiem
-Przydałoby nam się go przeprosić co??
-Masz rację ale nie teraz  na razie Anakin węszy.
Roześmiali się po cichu i kierowali się w stronę hangaru. Anakin poszedł na mostek. Piętnastolatkowie szli przez hangar aż w końcu zauważyli klona. Był to ten sam klon który ich nie wsypał. Podeszli do niego. Klon gdy ich zobaczył stanął na baczność.
-Spocznij- zaczął Carter
-Chcieliśmy ci podziękować, jak się nazywasz?
-Jestem klon nr 8795
-A jakie masz imię??- spytała z uśmiechem Tano
-Wołają na mnie Septo
-Okey Septo, dziękujemy że nas nie wsypałeś i no eee przepraszamy- powiedział Ahsoka a Niro cały czas kiwał głową.
-Spokojnie nic się nie stało- odpowiedział z uśmiechem- A teraz jeśli pozwolicie wrócę do obowiązków
-Jasne- odpowiedział chłopak
-To co teraz robimy?- spytała nastolatka
-Chodźmy do mistrz Skywalkera
-Eeeee... serio???
-Nie chcesz go po wkurzać nie to nie
-Czekaj to zmienia postać rzeczy. To co nabierzemy go że coś do mnie czujesz??
-eee.. Wiesz życie mi miłe. A twój mistrz jakby się dowiedział że coś... to by mnie zabił.
Poszli w kierunku mostka. Doszli tam po 10 minutach. Anakin od razu ich przywitał.
-Gdzie się podziewaliście
-Chodziliśmy po statku- odpowiedziała Soka
-Niech wam będzie. - powiedział odchodząc


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to na razie. Mam nadzieję że się podoba.  Wiem że trochę nudny. Ale niedługo kolejny rozdział. Czekajcie cierpliwie. Komentujcie. 



niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 2

Był późny wieczór, Ahsoka siedziała na jakiejś ławce na rynku. Nie miała zamiaru wracać na razie do świątyni. Anakin i Niro nie dali by jej spokoju ale ona nie chciała bała się tego co się stało i tego co się stanie. Nie mogła patrzeć na swoje ręce miała rękawiczki ale czuła że pod nimi są te znaki. Przypomniała sobie legendy jakie krążyły po jej rodzinnej planecie. Nie chciała o tym myśleć ale nie potrafiła. Nie chciała tego. Miała dopiero piętnaście lat. Nie wiedziała czemu ją to spotkało, nie wróć wiedziała ale nie docierało to do niej. Rozmyślała co ma zrobić. Czy wrócić i o wszystkim powiedzieć a może udawać że nie wie o co im chodzi. Albo nie wracać. Nie co? Gdzie? Co miałaby wtedy zrobić zakon jest jej życiem. Nie zna innego życia niż życie Jedi. Z rozmyślań wyrwał ją dzwięk komunikatora. Postanowiła odebrać, chociaż nie miała ochoty z nikim rozmawiać
-No nareszcie, Ahsoka gdzie jesteś??- odezwał się głos z komunikatora, był to jej mistrzulek
-Na rynku- odpowiedziała najzwyczajniej na świecie. Nie przejmowała się tym że Anakin się o nią martwił i w ogóle.
-Za chwilę widzę cię w świątyni, zrozumiane?- jego głosie słychać było zmartwienie
-Eeee... Jakoś na razie się tam nie wybieram- chciała jeszcze sobie po siedzieć w spokoju
-Co to znaczy że się tu nie wybierasz??!!
-No po prostu, muszę kończyć do zobaczenia jutro- i przerwała połączenie. Siedziała patrząc na gwiazdy, rozmyślając co będzie
----
Anakin:
Jak to nie wybiera się do świątyni??? Co ona sobie myśli??? Oby nic się jej nie stało. Zaraz jadę jej szukać nie mogę dopuszczać do takich sytuacji. I dlaczego się tak dziwnie zachowywała? Czy o czymś nie wiem? Muszę z nią poważnie porozmawiać jest dla mnie jak młodsza siostra, wkurzająca, nadpobudliwa młodsza siostra. Kocham ją i nie pozwolę, żeby miała przede mną jakieś tajemnice. Nie ma mowy.-Anakin cały czas rozmyślał kierując się w stronę hangaru po swój śmigacz. Kiedy dotarł na miejsce wziął swój nowy zielono-czerwony śmigacz i poleciał w kierunku rynku. Gdy był już na miejscu, zauważył że choć jest późna pora to i tak było mnóstwo ludzi. Zaczął rozglądać się szukając swojej padawanki. Zauważył ją na pobliskiej ławce, rozmawiała z małą grupką dzieci. Było ich pięcioro. Dwóch ludzkich chłopców, jedna twilekanka, jedna milerianka i jedna ludzka dziewczynka. Najstarsze z nich miało góra 10 lat a najmłodsze 6. Ahsoka opowiadała im jakąś historie a dzieci co chwilę się śmiały i odgrywały różne scenki. Anakin widząc to uśmiechnął się, i podszedł do swojej uczennicy. Torgutanka od razu go zauważyła i pożegnała dzieci, które niechętnie odeszły. Skywalker usiadł obok niej. I czekał aż zacznie rozmowę, dziewczyna niechętnie się odezwała.
-Po co tu przyszedłeś?- zapytała patrząc na dzieci które się bawią.
-Jak to po co? Po ciebie. Miałaś wracać do świątyni o zachodzie słońca. A jest już noc. No i jutro lecimy na misję i nie miałem jak cię poinformować.
-Na misję? Gdzie?
-Na Felucje dostarczyć zaopatrzenie leci z nami twój przyjaciel.
-No super- mruknęła pod nosem
-Myślałem że się ucieszysz Niro jest twoim przyjacielem.
-No bo jest- odpowiedziała tłumiąc ziewanie. Była zmęczona, ten dzień ją wykończył.
-No dobra a teraz wracamy, bo za chwilę tu zaśniesz.
-Nie jestem zmęczona- odprysła Tano
-No jasne...
----
Byli już w świątyni. Ahsoka była w swoim pokoju od razu poszła spać. Padła na łóżko jak nieżywa.
Miała dziwny sen.
Ciemne pomieszczenie, stała na jakimś podeście. Nagle światła się zapalają. Wszędzie stoją ludzie klaszczą i wiwatują. Są szczęśliwi rzucają do góry kwiaty i balony. Dzieci tańczą i śpiewają. Większość z nich to torgutanowie. Ona stoi na środku. Ale nie jest sobą, jest dorosłą torgutanką. Ubrana była w czerwoną suknię. Jej leku było dłuższe i jaśniejsze. Nie mogła się poruszać ani nic mówić. Była w innym ciele, jakiejś kobiety z którą czuła pewnego rodzaju więź. W pewnym momencie usłyszała strzały, światło z białego stało się czerwone. Krzyki kobiet i dzieci. Wszędzie krew. Teraz stała pośród mnóstwa trupów. Płakała nie ona lecz ta kobieta w której była. W pewnym momencie zaczęła się oddalać już nie była w ciele tej kobiety ale nad nią unosiła się w powietrzu. Zobaczyła jej twarz, była do niej podobna miała trochę inne znaki na twarzy. Nie zdążyła jej się dokładnie przyjrzeć. Wszystko stawało się zamazane, nic nie widziała zaczęło jej się kręcić w głowie. Straciła przytomność, obudziła się na podłodze jakiegoś pałacu. Była niewidzialna przechodzili przez nią inni. Większości byli to torgutanowie. Ahsoka usłyszała krzyki pobiegła zobaczyć co się dzieję. Była tam ta torgutanka miała na głowię koronę, kłóciła się z mężczyzną zapewne jej mężem bo on także miał koronę. W końcu dorosły torgutan uderza kobietę a ta się przewraca. Mówi coś do niego a on wpada w furię i wychodzi z sali. Kobieta siedzi na ziemi i płacze. Ahsoka próbuje jej się przyjrzeć ale nie może. Znowu wszystko się rozmazuje widzi znak, gwiazda i księżyc zamknięte w kole. A później wszystko znika. Czuję ból, rozczarowanie, miłość, nadzieję, bezinteresowność oraz przeznaczenie. Tak czuje przeznaczenie nie wiadomo jak ale je czuje.










Rozdział 1

Ahsoka medytowała w pokoju. W pewnym momencie poczuła pieczenie na wewnętrznej stronie nargarstków. Szybko ściągnęła rękawiczki. Ból był olbrzymi, czuła że jej skóra się pali. Od środka wypalał się jakiś znak. Po paru długich minutach, ból ustał. Ahsoka spojrzała na swoje ręce i się przeraziła. Była to najgorsza rzecz na świecie, dla innych byłaby ona najwspanialszą ale nie dla niej. Wiedziała co znaczą nowe białe symbole na jej rękach. Wszyscy torgutan je znali. Ahsoka nie mogła w to uwierzyć, szybko założyła rękawiczki nie chciała na to patrzeć a nawet o tym myśleć. Była roztrzęsiona. To sen, to na pewno sen. Ja nie mogę... nie to na pewno tylko sen. Za chwilę sie obudzę. To musi być sen. Na pewno. Okey Soka, uspokój się. Brak emocji? pamiętasz, oczyść umysł swój. Uspokój się wdech i wydech. Co ty myślisz że ty możesz? o nie spokój. Jestem Ahsoka.. Ahsoka Tano i popadnę w paranoję. Chyba jestem głupia to mi się tylko wydawała. Moje ręce są takie jak dawniej. Okey, teraz ściągnę rękawiczki i nic tam nie będzie. Siedziała na podłodze pod ścianą. Jej mina mówiła sama za nią. Była przerażona i zdezorientowana... Powoli ściągała prawą rękawiczkę ale jak tylko odsłoniła się mała część symbolu. Ahsoka od razu ją założyła. Nie wiedziała co zrobić, przecież nie może być tą z przepowiedni. Nie no ona??? Przecież to zwykła padawanka. Nieposłuszna i nieogarnięta. A jednak?? Nie, na pewno nie!!... Wszystko będzie dobrze, to mi się tylko wydaje, niedługo wszystko zniknie. Prawda?? Na pewno, a teraz wdech i wydech. Zaraz, o nie Anakin wrócił, i idzie do mnie. Okey muszę się ogarnąć. Nic mu nie powiem. Na pewno, a może powinnam?? Nie to nie możliwe... Z jej rozmyślań wyrwał ją jej mistrz, który wszedł bez pukania do pokoju. Ahsoka od razu poderwała się z ziemi. Próbowała się uspokoić, ale on widział że coś się stało.
-Wszystko dobrze?- zapytał pacząc na dziewczynę
-Tak- odpowiedziała bardzo szybko splatając dłonie z tyłu
-A nie wygląda. Co się stało?
-Nic- w jej głosie słychać było przerażenie.
-Ahsoka, przecież widzę- Jej myśli poszły teraz w kierunku jej imienia Ahsoka. Ale jeżeli te symbole nie znikną to znaczy że nie ma tak na imię tylko....... nie potrafiła nawet wypowiedzieć tego imienia w myślach. Spojrzała na Anakina swoimi dużymi oczami, było w nich wypisane że jest czymś przerażona. Najchętniej by się do niego teraz przytuliła, ale nie mogła musiała się uspokoić.
-Ahsoka- powtórzył Skywalker, nie wiedział co się z nią dzieję. Jeszcze dziś rano tak się nie zachowywała. Togrutanka nie wiedziała co powiedzieć dlatego milczała wpatrzona w swoje łóżko.
-Ahsoka- powiedział, dotykając jej ramienia dziewczyna poczuła się winna że się o nią martwi. Spojrzała na niego
-Nic mi nie jest- wypowiedział cicho
-Przecież możesz mi zaufać- odpowiedział jej patrząc ciągle w jej oczy
Przez chwilę miała mu powiedzieć. Na pewno zrozumie, jest moi mistrzem powie mi co mam zrobić, ale co będzie jeśli... -przez parę chwil rozmyślała co będzie jeśli mu powie..
-Nie- szepnęła i odtrąciła jego rękę- Przepraszam, muszę iść- powiedziała i wybiegła z pokoju. Anakin wybiegł za nim ale wpadł na Obi-wana.
-Anakinie stało się coś?- spytał Kenobi patrząc na Skywalkera
-Nie wiem, Ahsoka dziwnie się zachowuje
-Co masz na myśli dziwnie?
Skywalker, streścił Obi-wanowi co się wydarzyło.
-Musisz z nią o tym porozmawiać a teraz mam misję dla was
-Misję?? Jaką???
-Polecicie razem z moim padawanem na Felucje dostarczyć zaopatrzenie medyczne
-Dobrze kiedy..- nie zdążył dokończyć
-Jutro, o 8 wylatujecie
Skywalker skinął głową i odszedł chciał znaleźć Ahsoke i z nią porozmawiać

Ahsoka, biegła korytarzami świątyni. Była już przy wyjściu kiedy wpadła na Niro i oczywiście nie zdążyła wyhamować i przewróciła go i siebie na podłogę  Ehhh czemu ja zawsze mam takiego pecha- pomyślała. Szybko wstała i kierowała się w stronę wyjścia, Niro widząc dziwne zachowanie przyjaciółki pobiegł za nią.
-Ahsoka- krzyknął. Dopiero teraz do niej dotarło że Niro ją gonił
-Daj mi spokój- krzyknęła i przyśpieszyła. Biegła najszybciej jak się da cały czas wpadała na jakiś przechodniów, aż w końcu potknęła się o krawężnik i się przewróciła. Chłopak do niej podbiegł i pomógł wstać.
-Daj mi spokój
-Soka co się stało??
-Nic, czy musiało się coś stać??!!!- wybuchła podawanka
-Ej popatrz mi w oczy- togrutanka nie drgnęła nadal wpatrywała się w fragment chodnika. Niro chwycił ją delikatnie za podbródek i zmusił ją do spojrzenia mu w oczy.
Ahsoka cicho westchnęła- przepraszam
Niro patrzył na nią cały czas nie rozumiał co się z nią dzieje. Przytulił ją, dziewczyna odwzajemniła gest. Schowała twarz w jego szacie, a po policzkach spłynęły jej gorzkie łzy.
-Wszystko będzie dobrze- oznajmił
Dziewczyna na te słowa odsunęła się od nigo
-Nic nie będzie dobrze, wszystko się zmieni- powiedziała i odbiegła. Niro chciał za nią biegnąć ale jeden śmigaczy za torował mu drogę. Kiedy go wyminął, nigdzie jej nie było. Nie wyczuwał jej także w mocy.





--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uhhuuu... W końcu napisałam nie jest aż takie złe prawda komentujcie. Może troche chaotyczne ale mi się podoba