poniedziałek, 28 marca 2016

Chyba wiecie co chce tu napisać?

Tutaj tak samo jak na pozostałych blogach odchodzę. Wiem, że moja decyzja jest samolubna. Wiem, że zaczęłam wiele nowych wątków które was interesują ale zamykam bloga. Nie wiem czy na zawsze czy tylko na jakiś czas. Czemu? Powodów jest kilka; po pierwsze: mam pomysły ale na daleką przyszłość, po drugie: mam mało czasu, po trzecie: zaczęłam się interesować czymś całkiem innym...
Zawieszam wszystkie blogi oprócz bloga którego prowadzę z Nicol.
Niech moc będzie z wami!

środa, 16 marca 2016

Rozdział 20

     Jeszcze tylko jedna próba - cały czas powtarzała sobie to w podświadomości Ahsoka. Tylko jedna i wyjdzie z stąd. Miała dosyć tej jaskini doprowadzała ją do szału. A jej matka dawno się nie odzywała... Minęły już z cztery godzinny odkąd w kółko chodziła korytarzami. Zastanawiała się co się dzieje z Anakinem... Zapewne się o nią martwił. Siedzi zamknięta już ponad tydzień. A co z księżniczką przecież miała ją chronić a jak jej się coś stało? Czuła, że Deli nic nie jest ale jej marzeniem było teraz jak najszybciej uciec z tej pułapki. Martwiła się, że może nie uda jej się przejść ostatniej próby. Wcześniejsze były łatwe o tyle, że wiedziała, że za wszystkim stoi jej niezrównoważona psychicznie matka. W pewnym momencie usłyszała wstrząs a ziemia pod nią zadrżała. Upadła na ziemię ale jak najszybciej wstała i odpaliła swoje miecze. Ich ostrza były złote i srebrne. Spojrzała na nie i zacisnęła jeszcze mocniej dłonie na srebrnych rękojeściach. W mgnieniu oka ziemia rozchyliła się a Ahsoka z wrzaskiem zaczęła spadać w dół. Po kilku minutach lotu wpadła do wielkiej komnaty. Nie była przepełniona symbolami jak poprzednie. Panowała w niej nieskazitelna biel. Wstała i przypięła do pasa swoje miecze. 
 - Halo! - krzyknęła do pustej przestrzeni. Nikt się nie odezwał. Zauważyła na środku komnaty stał stół na którym leżała miska z wodą. Podeszła do niej niepewnie oraz nachyliła się nad nią. Zobaczyła swoje odbicie kiedy dotknęła palcem wody odbicie zaczęło się zmieniać. Teraz widziała siebie po przemianie w władczynię księżyca i gwiazdy. Jej leku było złoto - białe, usta złote tak samo jak i znaki a na szyi zwisał jej cudowny wisiorek. Dotknęła miejsca gdzie miała się znajdować biżuteria ale natknęła się tylko na swoje ciało. Wzruszyła ramionami i odsunęła się od stołu. 
 - Przyszłam przejść kolejną próbę - poinformowała pustkę dookoła.
 - Wiemy po co przyszłaś - odpowiedział jej męski głos po czym przed Ahsoką staną wysoki 25 letni togrutanin ubrany w białą szatę. 
 - Wy? Widzę tylko jedną osobę - powiedziała Tano spoglądając na mężczyznę.
 - Tak my - usłyszała tym razem kobiecy głos a przed nią stanęła kobieta w tym samym wieku co facet. Oboje byli ubrani w białe szaty. 
 - Kim jesteście? - zapytała dotykając ręką broni.
 - Ja jestem bratem. Władcą księżyca - powiedział dumnie chłopak wypinając pierś.
 - A ja siostrą. Władczynią złotej gwiazdy - powiedziała przyjaźnie kobieta.
 - Skoro wy jesteście ich władcami to kim ja jestem? 
 - Ty moja droga jesteś wybraną - oznajmiła siostra.
 - No ale przecież wy władacie księżycem i gwiazdą - stwierdziła.
 - My nimi jesteśmy. Kiedy używasz mocy używasz nas. To my ożywiliśmy twojego przyjaciela, to my wygraliśmy pojedynek z twoim mistrzem.
 - Czyli to wy mi niszczycie życie - przerwała wypowiedź brata.
 - Nie niszczymy ci życia ale dajemy ci lepsze - powiedziała kobieta.
 - Tylko, że ja tego nie chciałam. Czemu ja? 
 - Znasz legendę. My wybraliśmy twoją matkę a ona zapowiedziała powrót swojej następczyni którą okazałaś się ty - powiedział brat.
 - Ale ja nie chce. Jestem Jedi. To jest moje powołanie - zaczęła tłumaczyć.
 - A w czym ci przeszkadza moc? Możesz być Jedi z niezwykłym darem - powiedziała kobieta.
 - Tak a nie pamiętacie, że ta co posiądzie moc do niej należy korona i tron Shili? Mam zostać księżniczką...
 - To tylko przepowiednia a to od ciebie zależy czy się spełni - powiedział chłopak.
 - Tak ale jak Jedi się dowiedzą każą mi spełnić przeznaczenie - zaczęła się skarżyć Tano.
 - Z tym musisz sobie już sama poradzić - odpowiedzieli razem.
 - No to co z tą całą próbą? - zapytała zrezygnowana widząc, że zmuszona będzie żyć z mocami.
 - Próba próbą ale teraz nas posłuchaj - powiedział brat.
 - No - mruknęła pod nosem.
 - Twoje miecze - wskazała ręką starsza togrutanka - odzyskają swoje stare kolory ale kiedy użyjesz mocy w walce ich barwy się zmienią.
 - To samo tyczy wyglądu - dopowiedział togrutanin.
 - No dobrze a wypuścicie mnie stąd - zaczęła się niecierpliwić.
 - Drogę sama odnajdziesz - powiedziała kobieta i rozpłynęła się w powietrzu. Ahsoka spojrzała na władcę księżyca który po chwili tak jak siostra zniknął. 
 - Drogę sama odnajdziesz - powtórzyła Ahsoka robiąc śmieszną minę - No ciekawie gdzie! Jestem zamknięta w jaskini! - zaczęła się wydzierać i kopać kamienie na ziemi. Dziura przez którą wpadła znikła... A może to ten test? - zadała sobie to pytanie podświadomie. Może jej zadaniem było się wydostać z tej dziury. Zaczęła krążyć po białej komnacie szukając gdzieś wyjścia. Po godzinie stwierdziła, że w ten sposób do niczego nie dojdzie. Podeszła do stołu i walnęła pięściami w niego. Woda z miski pod wpływem wstrząsu wylała się. Ahsoka spojrzała jeszcze raz do miski a na jej dnie zobaczyła ten wisiorek co wcześniej. Włożyła dłoń do wody i wyciągnęła z niej cudny srebrny wisiorek z dwoma małymi zawieszkami. Ozdóbkami była mała złota gwiazdka i mały srebrny księżyc. Poczuła silną moc płynącą od biżuterii spojrzała jeszcze raz do miski gdzie pojawił się napis:
Wisiorek mocą twą jest,
kiedy zgubisz się użyj go a drogę odnajdziesz wnet,
kiedy sił ci zabraknie on doda ci ich,
on moc ci pomoże kontrolować,
dzięki niemu z Bratem i Siostrą skontaktować się będziesz mogła,
załóż go i nie zdejmuj


Ahsoka zmarszczyła brwi a słowa zniknęły. Co mi szkodzi - pomyślała i założył łańcuszek. 
 - Prowadź do wyjścia - powiedziała nie wierząc, że to coś da. Zawieszki się zaświeciły i zaczęły unosić się w kierunku północy. Ahsoka z niedowierzaniem zaczęła kierować się w stronę wskazanym jej przez amulet. Kiedy stanęła pod ścianą dotknęła ją ręką i poczuła że zdoła wyciąć otwór mieczami. Odpaliła swoje miecze które teraz miały już normalne kolory... Po chwili Ahsoka przedostała się na drugą stronę.
 - Wolność! - pisnęła ze szczęścia i odetchnęła czystym powietrzem...










---
Chcę powiedzieć, że jak patrzę na rozdziały tego bloga to aż mi głupio, że robiłam tyle błędów. Od teraz przysięgam się bardziej starać i przepraszam że rozdziału nie było z miesiąc ale nie miałam ogólnie weny... teraz też nie miałam ale jak zobaczyłam nowe komentarze od +Ahsoka Tano  od razu miałam siły by coś napisać. Bardzo ci dziękuje za nie i wiem że popełniłam mnóstwo błędów ale wtedy dopiero zaczęłam się uczyć.
Dedyk dla Ahsoka Tano
NMBZW






piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 19

Chcę się stąd wydostać, tylko ta myśl trzyma mnie jeszcze przy zdrowych zmysłach. Ten piekielny duch gdzieś zniknął i kazał iść mi prosto. No to idę i gdzie mnie to prowadzi? Nigdzie! Czemu musiałam być to ja?! Tkwie w tej dziurze już z tydzień... Mam nadzieję że Anakin jeszcze nie zwariował, i co ja mu powiem jak wrócę. Cześć rycerzyku, sory że mnie nie było, bo chodzi o to że duch mojej tysiącletniej matki królowej postanowił mnie przetestować. Już widzę jego reakcje i pytanie; Dobrze się czujesz, czy ty coś brałaś? Nie no nie powiem mu o tym nie ma szans. Będę unikać odpowiedzi... Tak to jest a teraz muszę się stąd wydostać.
W końcu po kolejnej godzinie marszu doszłam do jakiejś jaskini. Jak się spodziewałam co by to była za jaskinia jakby nie było znaków? Ona to chyba ma obsesje, powinna się leczyć. Centralnie na środku, na ziemi i suficie były wymalowane symbole. Było ciemno a światło dawały jedynie pochodnie. Weszłam do środka i stanęłam na symbolach. Próba siły- pomyślałam. A po chwili zobaczyłam ciemną sylwetkę zbliżającą się do mnie. Na początku nie widziałam twarzy ale po chwili kiedy osoba stała nie całe 5 metrów od mnie, rozpoznałam ją. Był to mój mistrz. Zapalił swój miecz i zaatakował mnie. W ostatniej chwili zdołałam odeprzeć atak. Niebieska klinga skrzyżowała się z żółtą i zieloną. Odepchnęłam napastnika i zrobiłam salto w tył.
- Mistrzu!- Krzyknęłam ale on nie odpowiedział ale zaczął znowu atakować. Broniłam się, nie chciałam z nim walczyć. Próbowałam do niego dotrzeć, krzyczałam że nie jest sobą itp. W pewnym momencie chciałam uciekać ale z groty nie było wyjścia. Kiedy się tak rozglądałam nie zauważyłam że Anakin się do mnie zbliża. Kiedy się obróciłam stał tuż obok mnie, chwycił mnie za gardło i rzucił o pobliską ścianę. Syknęłam z bólu i upadłam na kolana. Nie wierzyłam w to co się dzieje. On nie mógłby tego zrobić. Wiedziałam, że to test a moim zadaniem jest go pokonać. Wstałam i zaczęłam atakować. Był ode mnie lepszy i to bez dwóch zdań. Odbierał moje ataki z wielką łatwością. Po dziesięciu wyczerpujących minutach walki odepchnęłam go mocą. Poczułam że muszę zwiększyć swoje szanse. Skupiłam się na symbolach a po chwili moje miecze zmieniły kolory. Zdziwiło mnie to moje żółte schoto było srebrne a zielony miecz był złoty. Na rękojeściach były znaki. Pomyślałam sobie, że ona na prawdę wszędzie wepchnie te kolory i znaki. Nie miałam jednak czasu by rozmyślać czy jest w 100% normalna. Zamknęłam oczy i oddałam się mocy. Kiedy je otworzyłam były złote a lekku także zmieniało swój kolor wraz z symbolami... Wybiłam się w powietrze i wylądowałam tuż przed mistrzem. Atakowałam jak nie ja, moc mnie prowadziła. Czułam w sobie siłę która cały czas rosła i rosła. Już prawie go pokonałam kiedy znikąd pojawił się Obi-wan. Walczyliśmy tak jak na treningu. Cały czas atakowałam i nie dałam im chwili odpoczynku. Kiedy zauważyłam odpowiedzni moment użyłam mocy i popchnęłam ich na ścianę. Wyrwałam im z rąk miecze.
- Wygrałam- Oznajmiłam dumnie i zgasiłam miecze. Oczy i reszta ciała zmieniła kolor na normalny. Z mieczy zniknęły symbole i to dobrze. Anakin z Obi-wanem zniknęli a przede mną pojawiła się Ariena.
- Bardzo dobrze sobie poradziłaś Jaina.
- Mam na imię Ahsoka. Zdałam?- Spytałam.
- Tak, przeszłaś wszystkie cztery pierwsze próby. Każdą z nich ja wymyśliłam i ja kontrolowałam wszystko- Po tych słowach byłam pewna, że nie chciała dla mnie dobrze.- Teraz staniesz przed ostatnią próbą. A w ścianie pojawiły się wrota. Były wielkie przyozdobione płaskorzeźbami a na samym szczycie była gwiazda i księżyc. Stałam tak i podziwiałam ich wygląd. Po chwili same się uchyliły a ja ujrzałam światłość dobiegającą ze środka.
Weszłam do środka....




----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze jedna próba i wracamy do normalności... Rozdział krótki ale taki miał być. Komentujcie i piszcie co sądzicie. Ja nadal chora ale mam wenę i piszę cały czas. Wiecie nie było mnie w szkole jeden dzień a wszyscy myśleli że umarłam... Dziś też nie poszłam, jestem ciekawa jak pani od angielskiego zareaguje... (według wszystkich to ja jestem jej ulubienicą, szczególnie przy odpowiedziach męczyła mnie ostatni pół godziny ale i tak dostałam pałe... Najchętniej to by mi jej nie wpisała ale musiała) No ale obiecali mi że to nagrają więc...
A teraz może wrócimy do bloga bo co was obchodzi moja pani od Angola którą wszyscy nazywają wiedźmą...
Na tym blogu długo nic nie dodawałam... Muszę to nadrobić. 
Dedyk dla wszystkich chorych i przeziębionych :D (solidarność)
NMBZW

niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 18

Siedziałam na ziemi dłuższy czas. Nie rozumiałem wielu rzeczy, na przykład takich dlaczego miałabym opuścić zakon? A może mnie wywalili za to że jestem wybraną? Nie to nie jest w ich stylu i mój mistrz by na to nie pozwolił. Ale czemu? I dlaczego właśnie to widziałam, dlaczego moja matka mi właśnie to pokazała? Przecież powinno jej zależeć na moim szczęściu. Czy ona nie może zrozumieć że nie będę jej następczynią? Czy musi mnie do tego zmuszać? Nawet jak przejdę próby nie zostanę księżniczką. Nie. To jest moja odpowiedź nie i jeszcze raz nie. Zaczynam myśleć że ona nie chce dla mnie dobrze jak inne matki. Przez chwilę przez głowę przebiegła mi myśl że ona jest shitem. Odgoniłam ją od razu, legenda mówiła że była dobra i że wszystko robiła z myślą o innych. Takie cechy nie pasują do shita chociaż została zraniona przez osobę którą kochała. Mogło to spowodować że przeszła na ciemną stronę. Muszę się stąd wydostać jak najszybciej. Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam głos matki. Brzmiał trochę inaczej, był rozgniewany, była zła że udało mi się zniszczyć demona.
- Przeszłaś pierwszą próbę. Próbę prawdy. Nauczyłaś się panować nad mocą i wykorzystywać ją rozsądnie- Na jej słowa podniosłam się z ziemi i rozejrzałam dookoła.
- Jesteś shitem?- Spytałam pewna siebie, chciałam poznać prawdę.
- Nie i tak. Jestem i dobrem i złem i ty także nim jesteś. - Powiedziała i ukazała się przede mną. 
- Co to znaczy?- Zadałam kolejne pytanie,  nic nie rozumiałam. 
- Nie długo się dowiesz. I wybierzesz swoje przeznaczenie.
- Wybiorę przeznaczenie?- Spytałam zdziwiona, coraz bardziej myślałam że wariuję.
- Płynie w tobie mnóstwo złości i gniewu ale także dużo miłości i nadziei. Moc gwiazdy i księżyca wzmacnia wszystkie twoje uczucia. Ale to do ciebie należy decyzja po której stronie będziesz stać. Ja przez całe życie stałam po jasnej pomagałam innym ale zapominałam o sobie. Teraz kiedy umarłam odkryłam potęgę ciemnej strony, nauczyłam się nią władać. Jestem władczynią obu dwóch stron. Ty także posiądziesz tą wielką moc. Twoim prawdziwym przeznaczeniem będzie doprowadzenie pokoju w całej galaktyce. Tysiące lat temu przewidziałam konflikt nazywany przez was wojnami klonów. Wtedy też wiedziałam że to ty będziesz wybraną. Jednak nie przewidziałam tego że nie będziesz tego chcieć ale wiem jedno nie pomyliłam się. Posiądziesz moc ciemnej i jasnej strony, będziesz najpotężniejszą.
- Nie wiem czy gadam do ściany, ale już się wyraziłam. Nie zostanę twoją następczynią, nie przejdę na ciemną stronę nawet kiedy mogłabym władać i jasną i ciemną. Nie i jeszcze raz nie. To nie ja przywrócę pokój ale wybraniec. To on zakończy wojnę.- Moimi słowami rozłościłam matkę. Miała mnie już dość i nie dziwie się. Kto by się chciał męczyć z 15-latką która nie potrafi pogodzić się z przeznaczeniem?
- Czas na kolejne próby.- Oznajmiła i znikła.
 Znalazłam się w ciemnym, wielkim pomieszczeniu. Stałam na małej wysepce a obok mnie wszędzie była woda. Dotknęłam ją ręką ale od razu wyciągłam. Była lodowata, zanurzenie się w niej groziło śmiercią. Nie miałam zbytnio dużej możliwości ruchu. Na wysepce z pisku na której stałam mogłam zrobić dwa kroki. Nie wiedziałam o co tym razem chodzi ale bałam się. Po chwili na w odali usłyszałam głos mojej matki. Ale nie tej tysiącletniej ale prawdziwej z Shili. Usłyszałam jak mnie woła, mnie i mojego brata.
- Dzieci, chodźcie już. Robi się późno- wołała nas tak jak kiedyś kiedy jeszcze z nią mieszkałam. Uśmiechnęłam się a po chwili zobaczyłam światło. A w nim moją mamę z Shili była daleko, a ja nie miałam jak do niej podbiec. Po chwili uśmiech z jej twarzy znikł. Zaczęła krzyczeć i wołać pomocy. Zobaczyłam jak upada na kolana i zwija się z bólu. W tedy z całkiem innej strony usłyszałam krzyk Anakina. On także zwijał się z bólu. Chciałam im pomóc ale jak? Nie mogłam w żaden sposób im pomóc. Po chwili tak jakby nad sobą ujrzałam księżyc. Jego światło padło na wodę daleko od mnie. Woda zaczęła zamarzać bardzo powoli. Oszacowałam że za jakąś godzinę światło zamrozi całą wodę i będę mogła po niej przejść. No ale miałam całą godzinę słuchać jak moi najbliżsi cierpią? I do kogo najpierw pobic? Do mentora, mistrza, brata? Czy może do matki? Załamałam się i spostrzegłam że to co zamraża księżyc, gwiazda odmraża. Lód pokrywał daną część nie całe pięć minut, bo później gwiazda wszystko odmrażała. Spostrzegłam że nie będę mogła pomóc im obojgu. Czas żeby dobiec do jednego zajmie mi około tych pięciu minut. Klękłam na ziemi i zaczęłam płakać. Co zrobić? Komu pomóc? Ten dylemat dręczył mnie 10 minut. Po tym czasie się ogarnęłam i zaczęłam myśleć co by zrobił Anakin. Jedi się nie załamują, oni szukają innego  wyjścia. Zmarnowałam już dużo czasu. Zaczęłam kombinować. Do głowy wchodziły mi cały czas dwa słowa księżyc i gwiazda. Z początku nie wiedziałam o co chodzi ale po chwili spostrzegłam że przecież jestem ich władczynią. Eee to znaczy mam być ich władczynią. Ściągnęłam z rąk rękawiczki i zaczęłam wgapiać się w symbole.
- Wiem!- Krzyknęłam po chwili i podniosłam się z ziemi. 
Skierowałam ręce w górę i się mocno skupiłam. Zaczęłam powodować że księżyc przyśpieszył a gwiazda zaczęła się oddalać. Ta czynność mnie wykańczała. Po pięciu minutach upadłam ze męczenia na ziemie. Ledwo się podniosłam nie mogłam utrzymać się na nogach. Spostrzegłam że całe jezioro jest zamarznięte a moja mama i mistrz już nie krzyczą. Uśmiechali się do mnie chciałam do nich podbiec ale znikli. 
- Świetnie więc to nie działo się na prawdę- mruknęłam pod nosem i zaczęłam iść przed siebie. Byłam szczęśliwa że tak naprawdę nie cierpieli i że była to iluzja. Byłam także wykończona bo naprawdę się namęczyłam. Zaczęłam się zastanawiać czego to była próba. Próbę prawdy już przeszłam więc została mi próba siły, mądrości i cierpliwości a i próba księżyca i gwiazdy ale ona ma niby być na końcu. Myślę że była to próba cierpliwości albo mądrości. No bo przecież musiałam długo czekać i się wyciszyć na początku... A mądrości bo wpadłam na ten wręcz że genialny pomysł. Kiedy tak myślałam usłyszałam głos ducha Arieny. Postanowiłam ją nazywać po imieniu a nie przydomkiem mama. Nie była moją matką jak już to złym koszmarem. 
- Była to próba i cierpliwości i mądrości. Postanowiłam połączyć je w jedną Jaina.
- Nie nazywaj mnie tak nie jestem Jaina tylko Ahsoka i nie jestem też twoją córką- Powiedziałam dość opryskliwym tonem.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam dosyć tych prób... Brak weny no i tak już z dwóch zrobiłam jedną... Zostało mi teraz tylko próba siły i akurat tylko na tą próbę miałam jakikolwiek pomysł i próba księżyca i gwiazdy gdzie nie wiem co się będzie dziać. Rozdział krótki i może nie aż tak ciekawy. Ale dowiadujemy się że Ahsoka miała brata.... Hehe na wątek z nim już mam pomysł. No ale komentujcie i piszcie co sądzicie. 
Dedyk dla Jareal 
NMBZW


sobota, 6 lutego 2016

Info: Zapowiedź czegoś całkiem innego.

Witajcie,
Od niedawna zaczęłam pisać całkiem inną historię nie związaną z Ahsoką Tano ani z innnymi jedi.
Jest to historia o nastoletniej dziewczynie Nicol.
Podczas jednej z nocy wraz z dwójką swoich najlepszych przyjaciół włamuje się do szkoły by wykraść testy. Plan udaje się w 98%. Kiedy świętuje swoje zwycięstwo jej ojciec ulega strasznemu wypadkowi w którym traci życie. Kiedy policja wstrzymuje śledctwo, Nicol bierze sprawy we własne ręce. Postanawia odnaleźć winnego śmierci jej ukochanego taty, lecz czy prawda nie okaże się kolejnym kłamstwem? Czy tak na prawdę znała swojego tate? Czy poradzi sobie z uczuciami?
No i mniej więcej o tym jest ta historia. Na razie jej nie publikuje. Chcę poznać wasze zdanie na ten temat. A więc piszcie w komentarzach czy chcielibyście takie opowiadanie?
P.s przepraszam że zaniedbuję ostatnio bloga, cały czas poświęcam pisaniu tej o to książki.
NMBZW

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 17

Obudziłam się w mega wygodnym łóżku. Mogłabym zostać w nim na zawsze. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam wielkie malowidło. Byłam do niego negatywnie nastawiona. Moja mama myśli że jeżeli wepcha ten symbol wszędzie to zmienię zdanie?- pomyślałam. Po chwili wstałam z łóżka choć nie miałam na to ochoty. Na komodzie której wcześniej nie zauważyłam leżała tacka z jedzeniem. Maślany rogalik z czekoladą, sok do picia i podłużne ciasteczko. Zjadłam wszystko w mgnieniu oka. Wstałam i poszłam do łazienki wziąć krótki prysznic. Po dwudziestu minutach byłam już ubrana. Wyszłam z pokoju. Drzwi do pomieszczenia zniknęły zastąpiła je ściana. Zauważyłam moją mamę siedzącą na tronie. Podeszłam bliżej. Kiedy stanęłam przed nią powitała mnie serdecznym uśmiechem. Poczułam ciepło na sercu ale przypomniałam sobie o Anakinie. Chciałam do niego wrócić za pewnie się o mnie martwi.
-Witaj córeczko.- powiedziała wstając.
-Dzień dobry mamo.- ostatnie słowo przeszło mi z trudem przez gardło. Poczułam się dziwnie mówiąc tak do tysiącletniego ducha. No oczywiście ona wyglądał młodo ale ona żyła dawno, dawno temu. Momentami wyglądała tak jakby była materialna.
-Nad czym się zastanawiasz?- spytała z uśmiechem tak jakby czytała mi w myślach.
-Jesteś duchem a mi się wydaje że momentami jesteś... eee... jakby to ująć żywa.
-Mam potężną moc nawet po śmierci. Mogę się zmaterializować jeśli tego chcę.
-Możesz być z powrotem żywa?
-Nie tego nie powiedziałam. Przez jakiś czas mogę mieć ciało ale nie na zawsze.
-Aha.
-Widzę że jesteś gotowa na pierwszą lekcje.
-Zaczekaj mówiłaś że czekają mnie próby.
-Lekcje są próbami. Pod koniec każdej lekcji stawisz czoło czemuś innemu. Słuchaj uważnie będą cztery lekcji. Nauczysz się władać mocą. Czeka cię próba mądrości, prawdy, cierpliwości, siły, a na samym końcu próba księżyca i gwiazdy. Te pierwsze o ile będą łatwe ponieważ będę przy tobie za to ostatnia próba nie wiadomo co przyniesie. Nie będę mogła interweniować. Wynik ostateczny okaże czy jesteś odpowiednią kandydatką. - słowa matki trochę mnie zmartwiły. A co będzie jeśli sobie nie poradzę a co będzie jeśli jednak dam radę. Nie wiem czy ktokolwiek mnie słuchał ale ja nie chcę być wybraną. Nie chcę mieć przeznaczenia. Nie chcę być księżniczką. Nie chcę tej całej mocy. No choć dzięki niej Niro żyje.
-A co jeśli przejdę próby ale nie będę chciała być wybraną?- spytałam liczyłam na odpowiedź.
-Przed przeznaczeniem nie można uciec, schować się. Jeśli przejdziesz próby posiądziesz moc ale to ty zdecydujesz czy się ujawnisz. Możesz wykorzystać moc do czegokolwiek. Przeznaczenie jest częścią twojej przyszłości. Można próbować je zmienić lecz to nic nie da.
-A co jeśli nie podejmę się prób?
-Zostaniesz tu na zawsze tak samo jeśli nie uda ci się ich przejść.
-Super. Życie z mocą czy życie z duchem matki w jaskini. Trudna decyzja. To kiedy zaczynamy?- byłam zirytowana. Matka się jedynie uśmiechnęła i rozpłynęła się w powietrzu.
Po chwili znalazłam się w innym miejscu. W małej zwykłej jaskini. Jedyne co mnie ucieszyło nie było tutaj znaku księżyca i gwiazdy. Mogłam na chwilę odpocząć od tych głupich symboli. Po chwili dostrzegłam na środku pieczary coś świecącego. Podeszłam bliżej było to lustro oprawione w złotą ramkę. Stanęłam przed nim i przejrzałam się. Nigdy nie uważałam się za jakąś piękność. Uważałam się za zwyczajną dziewczynę. Po pewnym czasie moje odbicie stało się zamazane. Kolejno ujrzałam siebie w innym stroju. Byłam ubrana w białą długą suknie na ramiączka. Była ona skromnie przyozdobiona złotą koronką. Na głowie miałam diadem. Na rękach miałam białe, jedwabne rękawiczki. Na nogach miałam złote pantofeli nie było ich widać bo suknia sięgała po samą ziemię. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Dotknęłam ręką lustra. Po krótkiej chwilce moje odbicie się ruszyło. Dziewczyna wyprostowała się i uśmiechnęła. Zrobiłam krok w tył. Nie było to normalne raczej nie z tej galaktyki.
-Nie bój się mnie. Jestem tobą z niedalekiej przyszłości.
-Co?! Ale jak? Gdzie twoje to znaczy moje miecze?! Gdzie warkoczyk padawana?- przeraziłam się.
-Odeszłam z zakonu. Zrobiłam to dla dobra planety. Jesteśmy wybraną. Nie można odrzucić swojego przeznaczenie.
-Ale dlaczego odeszłaś z zakonu?
-A wyobrażałabyś to sobie. Podjęłam słuszną decyzję.
-A co z Anakinem?!- spytałam nerwowo. To nie mogła być prawda.
-Mistrz nie mógł nic poradzić. Zabolało go to ale taka już nasza przyszłość.
-Nie! Nie! Ja nigdy nie odejdę! Nie jesteś mną! Przyszłość jest stale w ruchu! Tak mówi mistrz Yoda nie można poznać swojej przyszłości! To tylko jakieś sztuczki nie jesteś mną. Jesteś moją matką! Mówiłaś że możesz przybierać różne postacie, materializować się. Tak to ty jestem pewna! Dlaczego to robisz?! Czemu mnie krzywdzisz?! Nigdy nie poświęcę życia w świątyni! Tam jest moja przyszłość! Nic nie możesz na to poradzić!- kiedy tak krzyczałam do odbicia w lustrze nie zauważyłam że ręce zaczęły mnie piec. W pewnym momencie poczułam w sobie ogromną siłę. Wyciągnęłam prawą rękę do przodu. Po chwili ją zacisnęłam. Lustro pękła a z niego na ziemie upadła moja matka. Posiadała ciało. Odłamki lustra pokruszyły się na ziemi. Dopiero po paru minutach się uspokoiłam. Nie byłam sobą nie chciałam nikogo skrzywdzić. Strach i gniew wzięły nade mną górę. Kiedy zobaczyłam co zrobiłam upadłam na kolana. Schowałam twarz w rękach. Zaczęłam płakać nie chciałam tego zrobić. Nie panowałam nad tym. Poczułam rękę matki na swoim ramieniu. Podniosłam głowę. Z oczu lały mi się łzy. Ariena nic nie było otarła moje łzy i pomogła mi wstać.
-Przepraszam. Ja ja nie chciałam... To mnie przeraziło. Poczułam moc nie kontrolowałam tego. Nigdy bym nikogo nie skrzywdziła. Dlaczego? Czy to byłaś ty?- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nie to nie byłam ja ujrzałaś siebie. Posłuchaj zamknij oczy, wycisz umysł pozwól swoim uczuciom spokojnie przepływać. Kiedy targają tobą jakieś emocje obojętnie czy strach, gniew czy miłość moc jest w tedy bardzo silna. Musisz nauczyć się ją kontrolować. Nie możesz pozwolić by strach lub niepewność wzięły nad tobą górę. Bądź pewna nie bój się mówić. W mowie jest zaklęta siła. Możesz wszystko tylko musisz uwierzyć. Ujrzałaś prawdę której się bałaś. W lustrze miał się ukazać twój największy lęk. Boisz się tego że będziesz musieć porzucić przyjaciół. Boisz się życia jako księżniczka. Ale jak to sama powiedziałaś nie można poznać swojej przyszłość. Jest ona stale w ruchu. To ty decydujesz co się stanie. Uważasz że nie podołasz ale wystarczy uwierzyć. Uważasz że wszystko się zmieni ale nic się nie zmieni. Zawsze byłaś i będziesz sobą Ahsoko. Nic nie zmieni twojego charakteru nawet to że jesteś księżniczką Yaina Rahima Marika Lea Pantenos. Żeby pokonać swój strach należy stawić mu czoła. Moc ci w tym pomoże. Księżyc to siła a gwiazda mądrość od ciebie zależy czy użyjesz ich osobno czy razem. Korzystaj mądrze. A więc?
Spojrzałam na nią niektórych rzeczy nie rozumiałam. Ale coś mówiło mi że dobrze postępuję. Wyciągnęłam rękę nad pokruszone szkło. Nie byłam pewna czy to realne co chcę zrobić ale mama mówiła żebym zaufała uczuciom. Przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Po chwili elementy się uniosły ruchem dłoni pokierowałam je do złotej ramki. Wyprostowałam dłoń a lustro było jak nowe. Po woli zaczęłam wszystko rozumieć. Podeszłam bliżej lustra i znowu ujrzałam siebie w białej sukni. Śmiała się.
-I co teraz? Znowu roztłuczesz lustro? Mnie się nie pozbędziesz. Zawsze byłam twoim przeznaczeniem. Jestem tobą a ty mną.
-Nie prawda.- odpowiedziałam całkowicie opanowana sama się zdziwiłam że tak potrafię.
-Myślisz że co że po prostu powiesz nie prawda. Chciałabym żebyś miała racje. Myślałam tak jak ty ale później zrozumiałam że moim zadaniem jest pomagać inny.- po tych słowach ją rozpracowałam to ona musiała się wkurzyć to jedyny sposób by ją pokonać.
-Ja będę im pomagać jako jedi. Skoro ty nie dałaś rady oznacza że jesteś słaba.
-Ty wiesz że jesteśmy jedną i tą samą osobą.- powiedziała delikatnie wkurzona. Była mną a ja nienawidziłam kiedy ktoś uważał że nie daję sobie rady. Postanowiłam to wykorzystać.
-No tak ale ty jesteś wielkim bachorem który sobie nie radzi z niczym.
-Nie prawda!- krzyknęło odbicie.
-To dlaczego nie jesteś jedi?
-Bo... bo...- zaczęła nerwowo powtarzać. Po chwili krzyknęła i znikła. Usiadłam na ziemi kłótnia z samą sobą była ciężka.








------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
OMG kiedy pisałam poprzedni rozdział chciałam napisać żeby były 3 próby... No ale ja zawsze mam tyle pomysłów a więc walnęłam 5 prób. Nie przemyślałam tego. Nie mam kompletnie pomysłu no jakoś umęczyłam 1 lekcje. Mam nadzieję że nie była fatalna? Może komuś się spodobało? No ale ja to chyba przeżyje niedługo załamanie nerwowe... Dzięki że to czytacie. Mam nadzieję że się do mnie nie zniechęcicie. Komentujcie. 
Dedyk dla  she's from coursant :D
NMBZW


poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 16

Szybka informacja zanim zaczniecie czytać. A więc tak będę teraz przez jakiś czas opisywała wszystko w pierwszej osobie jako Ahsoka. Przez najbliższe rozdziały będzie to tylko o niej. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zaczynam w to wątpić. Może mi się to wszystko wydaje. Zapewne zaraz się obudzę i będę w moim pokoju w świątyni. No kogo ja oszukuję. To się dzieje na prawdę. Mam przejść jakieś próby które udowodnią czy się nadaje. A jeśli ich nie przejdę to zostanę tu na zawsze. Optymistyczna myśl. Utknąć tu wraz z tysiącletnim duchem królowej. No i w dodatku mojej matki. Bombastycznie wątpię żeby ktokolwiek miał takiego pecha jak ja. Od kąt pojawiły się te głupie symbole nie mogę przestać myśleć o legendzie (info. legenda o dziewczynie z tatuażem macie ją w spisie treści jakby ktoś nie wiedział). Nie nadaję się na królową. Ta cała moc nie jest dla mnie. Nie potrafię nad nią panować. Pamiętam jak pokonałam mistrzów na sali w tedy omal się nie wydało że jestem inna. Nie chcę żeby wszyscy na mnie patrzyli mówiąc to jest ta która ma przywrócić pokój na Shili. A tak w dodatku na Shili jest pokój. Więc nie rozumiem gdzie mam go przywracać? Może chodzi o wojnę? Tak świetnie ja Ahsoka Tano przywrócę pokój. Przecież to zadanie Anakina on jest wybrańcem nie ja. Załamka nerwowa. Jestem dobita i ten korytarz się chyba nigdy nie skończy. Ciekawe co z Delią? Zapewne wróciła do pałacu. Nie chciała tu ze mną tkwić. Jeśli to przeżyję chyba ją uduszę. Na razie mogę jedynie iść i oglądać prze ciekawe kamienne ściany. No i nie licząc stalaktytów a może stalagnatów? Kto to rozróżnia? To chyba są stalaktyty. A może stalagnaty? Mogłabym słuchać czasami na lekcjach. No ale nie wiem mam na myśli stożki kamienne wiszące z sufitu ( pięknie to ujęłam co?). O wiem to były stalaktyty na pewno tak. No ale nie ważne oprócz nich i ścian nie ma tu nic. Ale dlaczego jest jasno? Przecież wcześniej były pochodnie a teraz są gołe ściany.  No ciekawe zaczynam coś dostrzegać. Ciekawe co to jest. Tak jakby na końcu korytarza była wielka jasna świecąca kula (mówiłam że nie umiem pisać opisów). Zaczęłam iść trochę szybciej. Światło stawało się coraz jaśniejsze i jaśniejsze. Zaczęłam biec. Moje oczy mnie piekły. Zmiana oświetlenia. Po chwili wpadłam do jakiejś groty. Było bardzo jasno dopiero po paru minutach zaczęłam dostrzegać wszystko dookoła. Wejście którym tu wbiegłam znikło. Zastąpiła je ściana. Nie było stąd wyjścia. Żadnej drogi, dziury nawet szczeliny w skale. Nademną wisiały piękne stalaktyty ale nie takie jak wcześniej. Nie kamienne i nie równe. Były one z lodu. Biało-niebieskie biło od nich światło. Były gładkie i lśniące. Cały sufit był nimi przyozdobiony. Dwa na samym środku były inne. Jeden był srebrny a drugi złoty. Od nich świeciło najmocniejsze światło. Były największe. Pod nimi na ziemi stał piękny tron. Ozdobiony drogocennymi klejnotami i diamentami. Widniał na nim symbol taki jakie miałam na rękach. Księżyc i gwiazda zamknięte w kole. Spojrzałam na niego a później na ściany wokół mnie. Kiedy tu wchodziłam wydawały mi się zwyczajne z kamieni. Teraz widziałam że były gładkie połowa groty była złota druga srebrna. Na ścianach widniały trzy wielkie obrazy. Po lewej na srebrnej ścianie był  to księżyc. Po prawej na złotej była to gwiazda. A pośrodku tam gdzie kończyło się złoto i zaczynało srebro wisiał największy obraz. Obraz księżyca i gwiazdy. Zapatrzyłam się na niego. Później zdałam sobie sprawę że nie stoję na nierównej podłodze. Nie stałam na kamieniach lecz na lśniącej białej podłodze. Widziałam w niej swoje odbicie. Byłam cała brudna. No i kto by się dziwił spędziłam tu już parę dni. Co dziwniejsze nie byłam zmęczona ani głodna. Zaczęłam się rozglądać wokół siebie. Było tu pięknie. W pewnym momencie kiedy spojrzałam na tron siedziała na nim moja królowa. To znaczy moja matka. Nie potrafiłam tego zrozumieć miałam dwie mamy jedną na Shili a drugą tu. Z tego jedna była kiedyś potężną królową która władała olbrzymią mocą. Potrafiła ożywiać zmarłych, wnikać na decyzje innych i wiele innych. Ja sama wielu już doświadczyłam na przykład to że ożywiłam z martwych Nira. Na myśl o nim się uśmiechnęłam. Podeszłam bliżej.
-Pięknie tu.- powiedziałam i pokazałam rękoma dookoła.
-To twoje dziedzictwo.- odpowiedziała wstając.
-Super odziedziczę grotę.- mruknęłam pod nosem.
-Nie mówiłam o grocie. Spójrz co widzisz. Co według ciebie to oznacza.
-Widzę symbole z legendy. Księżyc i gwiazda.- odpowiedziałam patrząc na największy obraz. Wiedziałam co to za miejsce. Za pewne to jakaś świątynia poświęcona im.
-Tak z legendy której jesteś częścią. Jesteś wybraną.
-Super. A może przewidziałaś to że ja nie chcę.- odpowiedziałam trochę zirytowana. Ile razy mam to powtarzać.
-Dlaczego?- spytała mnie. W jej głosie wykryłam coś dziwnego tak jakby znała odpowiedź na to pytanie.
-Po prostu to nie dla mnie. Nie nadaję się. Ta cała moc mnie przerasta.- powiedziałam a po chwili się zdziwiłam że wypowiedziałam ostatnie zdanie.
-Dlatego tu jesteś nauczysz się panować nad nią. Kiedy przejdziesz lekcje będziesz gotowa.
-Na co gotowa?- zapytałam zaskoczona.
-Zrozumiesz w swoim czasie.
-Nie możesz mi teraz powiedzieć?- spytałam trochę wkurzona.
-Nie.
-Świetnie jesteś jak Anakin. Dowiesz się w swoim czasie...- powiedziałam przewracając oczami.
-Twój mistrz jest bardzo mądry. I tak samo jak ty ma swoje przeznaczenie.- powiedziała podchodząc do mnie.
-Wiem, jego przeznaczeniem jest przywrócić równowagę mocy. Ja mam tylko sprowadzić pokój na Shili. Tylko że na Shili jest pokój.- powiedziałam i popatrzyłam na mamę. Liczyłam że odpowie mi tak że cokolwiek zrozumiem.
-Twoim przeznaczeniem jest coś więcej niż pokój na Shili. Ja nigdy nie powiedziałam tego w takim znaczeniu. Twoje przeznaczenia jest większe o wiele większe. Drzemie w tobie wielka moc moc której nikt nigdy nie osiągnie.
-A nie możesz dać jej komuś innemu?- wtrąciłam się w podniosłą wypowiedź matki.
-Jest już późno idź spać. Jutro zaczniemy naukę.
-Nie możemy teraz? Nie jestem zmęczona chcę jak najszybciej przejść te próby i wracać...- powiedziałam zakładając ręce na piersi. W odpowiedzi zobaczyłam jej serdeczny uśmiech. Pstryknęła palcami a w ścianie pojawiły się drzwi. Poszłam w ich kierunku. Weszłam do środka. Byłam w średniej wielkość sypialni. To co przykuło moją uwagę najpierw to wielkie malowidło na suficie. Oczywiście co mogło innego przestawiać niż księżyc i gwiazdę. Pokój był biały. Nie lubiłam bieli przypominała mi szpital. Natomiast ta biel była inna przyjemniejsza. W pokoju znajdowało się wielkie złote łóżko. Na nim leżała koszula nocna z symbolem. Czy ona musi wszędzie dawać ten znak?- zapytałam się w duszy. Po chwili otworzyłam drzwi do łazienki. Była mała i skromnie urządzona. Dominowała tam biel, srebro i złoto. Obejrzałam się żeby zobaczyć czy jest tu gdzieś moja mama. Nie było jej. Wzięłam koszulę i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i poszłam spać. Łóżko było nie wyobrażalnie miękkie. Od razu zasnęłam.





---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc piszcie co sądzicie o moim pisaniu w pierwszej osobie. Przepraszam że krótkie. Te opisy mnie wykończyły... Ogólnie co myślicie o historii... Nie wiem co tutaj napisać jakoś nie mam pomysłu a więc dzięki że to czytacie i komentujcie
Dedyk dla..... Oswin Oswald (chyba mnie nie czyta ale niech ma dedyka :D )
NMBZW