niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 18

Siedziałam na ziemi dłuższy czas. Nie rozumiałem wielu rzeczy, na przykład takich dlaczego miałabym opuścić zakon? A może mnie wywalili za to że jestem wybraną? Nie to nie jest w ich stylu i mój mistrz by na to nie pozwolił. Ale czemu? I dlaczego właśnie to widziałam, dlaczego moja matka mi właśnie to pokazała? Przecież powinno jej zależeć na moim szczęściu. Czy ona nie może zrozumieć że nie będę jej następczynią? Czy musi mnie do tego zmuszać? Nawet jak przejdę próby nie zostanę księżniczką. Nie. To jest moja odpowiedź nie i jeszcze raz nie. Zaczynam myśleć że ona nie chce dla mnie dobrze jak inne matki. Przez chwilę przez głowę przebiegła mi myśl że ona jest shitem. Odgoniłam ją od razu, legenda mówiła że była dobra i że wszystko robiła z myślą o innych. Takie cechy nie pasują do shita chociaż została zraniona przez osobę którą kochała. Mogło to spowodować że przeszła na ciemną stronę. Muszę się stąd wydostać jak najszybciej. Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam głos matki. Brzmiał trochę inaczej, był rozgniewany, była zła że udało mi się zniszczyć demona.
- Przeszłaś pierwszą próbę. Próbę prawdy. Nauczyłaś się panować nad mocą i wykorzystywać ją rozsądnie- Na jej słowa podniosłam się z ziemi i rozejrzałam dookoła.
- Jesteś shitem?- Spytałam pewna siebie, chciałam poznać prawdę.
- Nie i tak. Jestem i dobrem i złem i ty także nim jesteś. - Powiedziała i ukazała się przede mną. 
- Co to znaczy?- Zadałam kolejne pytanie,  nic nie rozumiałam. 
- Nie długo się dowiesz. I wybierzesz swoje przeznaczenie.
- Wybiorę przeznaczenie?- Spytałam zdziwiona, coraz bardziej myślałam że wariuję.
- Płynie w tobie mnóstwo złości i gniewu ale także dużo miłości i nadziei. Moc gwiazdy i księżyca wzmacnia wszystkie twoje uczucia. Ale to do ciebie należy decyzja po której stronie będziesz stać. Ja przez całe życie stałam po jasnej pomagałam innym ale zapominałam o sobie. Teraz kiedy umarłam odkryłam potęgę ciemnej strony, nauczyłam się nią władać. Jestem władczynią obu dwóch stron. Ty także posiądziesz tą wielką moc. Twoim prawdziwym przeznaczeniem będzie doprowadzenie pokoju w całej galaktyce. Tysiące lat temu przewidziałam konflikt nazywany przez was wojnami klonów. Wtedy też wiedziałam że to ty będziesz wybraną. Jednak nie przewidziałam tego że nie będziesz tego chcieć ale wiem jedno nie pomyliłam się. Posiądziesz moc ciemnej i jasnej strony, będziesz najpotężniejszą.
- Nie wiem czy gadam do ściany, ale już się wyraziłam. Nie zostanę twoją następczynią, nie przejdę na ciemną stronę nawet kiedy mogłabym władać i jasną i ciemną. Nie i jeszcze raz nie. To nie ja przywrócę pokój ale wybraniec. To on zakończy wojnę.- Moimi słowami rozłościłam matkę. Miała mnie już dość i nie dziwie się. Kto by się chciał męczyć z 15-latką która nie potrafi pogodzić się z przeznaczeniem?
- Czas na kolejne próby.- Oznajmiła i znikła.
 Znalazłam się w ciemnym, wielkim pomieszczeniu. Stałam na małej wysepce a obok mnie wszędzie była woda. Dotknęłam ją ręką ale od razu wyciągłam. Była lodowata, zanurzenie się w niej groziło śmiercią. Nie miałam zbytnio dużej możliwości ruchu. Na wysepce z pisku na której stałam mogłam zrobić dwa kroki. Nie wiedziałam o co tym razem chodzi ale bałam się. Po chwili na w odali usłyszałam głos mojej matki. Ale nie tej tysiącletniej ale prawdziwej z Shili. Usłyszałam jak mnie woła, mnie i mojego brata.
- Dzieci, chodźcie już. Robi się późno- wołała nas tak jak kiedyś kiedy jeszcze z nią mieszkałam. Uśmiechnęłam się a po chwili zobaczyłam światło. A w nim moją mamę z Shili była daleko, a ja nie miałam jak do niej podbiec. Po chwili uśmiech z jej twarzy znikł. Zaczęła krzyczeć i wołać pomocy. Zobaczyłam jak upada na kolana i zwija się z bólu. W tedy z całkiem innej strony usłyszałam krzyk Anakina. On także zwijał się z bólu. Chciałam im pomóc ale jak? Nie mogłam w żaden sposób im pomóc. Po chwili tak jakby nad sobą ujrzałam księżyc. Jego światło padło na wodę daleko od mnie. Woda zaczęła zamarzać bardzo powoli. Oszacowałam że za jakąś godzinę światło zamrozi całą wodę i będę mogła po niej przejść. No ale miałam całą godzinę słuchać jak moi najbliżsi cierpią? I do kogo najpierw pobic? Do mentora, mistrza, brata? Czy może do matki? Załamałam się i spostrzegłam że to co zamraża księżyc, gwiazda odmraża. Lód pokrywał daną część nie całe pięć minut, bo później gwiazda wszystko odmrażała. Spostrzegłam że nie będę mogła pomóc im obojgu. Czas żeby dobiec do jednego zajmie mi około tych pięciu minut. Klękłam na ziemi i zaczęłam płakać. Co zrobić? Komu pomóc? Ten dylemat dręczył mnie 10 minut. Po tym czasie się ogarnęłam i zaczęłam myśleć co by zrobił Anakin. Jedi się nie załamują, oni szukają innego  wyjścia. Zmarnowałam już dużo czasu. Zaczęłam kombinować. Do głowy wchodziły mi cały czas dwa słowa księżyc i gwiazda. Z początku nie wiedziałam o co chodzi ale po chwili spostrzegłam że przecież jestem ich władczynią. Eee to znaczy mam być ich władczynią. Ściągnęłam z rąk rękawiczki i zaczęłam wgapiać się w symbole.
- Wiem!- Krzyknęłam po chwili i podniosłam się z ziemi. 
Skierowałam ręce w górę i się mocno skupiłam. Zaczęłam powodować że księżyc przyśpieszył a gwiazda zaczęła się oddalać. Ta czynność mnie wykańczała. Po pięciu minutach upadłam ze męczenia na ziemie. Ledwo się podniosłam nie mogłam utrzymać się na nogach. Spostrzegłam że całe jezioro jest zamarznięte a moja mama i mistrz już nie krzyczą. Uśmiechali się do mnie chciałam do nich podbiec ale znikli. 
- Świetnie więc to nie działo się na prawdę- mruknęłam pod nosem i zaczęłam iść przed siebie. Byłam szczęśliwa że tak naprawdę nie cierpieli i że była to iluzja. Byłam także wykończona bo naprawdę się namęczyłam. Zaczęłam się zastanawiać czego to była próba. Próbę prawdy już przeszłam więc została mi próba siły, mądrości i cierpliwości a i próba księżyca i gwiazdy ale ona ma niby być na końcu. Myślę że była to próba cierpliwości albo mądrości. No bo przecież musiałam długo czekać i się wyciszyć na początku... A mądrości bo wpadłam na ten wręcz że genialny pomysł. Kiedy tak myślałam usłyszałam głos ducha Arieny. Postanowiłam ją nazywać po imieniu a nie przydomkiem mama. Nie była moją matką jak już to złym koszmarem. 
- Była to próba i cierpliwości i mądrości. Postanowiłam połączyć je w jedną Jaina.
- Nie nazywaj mnie tak nie jestem Jaina tylko Ahsoka i nie jestem też twoją córką- Powiedziałam dość opryskliwym tonem.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam dosyć tych prób... Brak weny no i tak już z dwóch zrobiłam jedną... Zostało mi teraz tylko próba siły i akurat tylko na tą próbę miałam jakikolwiek pomysł i próba księżyca i gwiazdy gdzie nie wiem co się będzie dziać. Rozdział krótki i może nie aż tak ciekawy. Ale dowiadujemy się że Ahsoka miała brata.... Hehe na wątek z nim już mam pomysł. No ale komentujcie i piszcie co sądzicie. 
Dedyk dla Jareal 
NMBZW


4 komentarze:

  1. Rozdział super, a próba ci wyszła fantastycznie. A ty wielka królowo odczep się od Ahsoki! Ona nie odejdzie z Zakonu, a jak tylko spróbuje, albo ja wywalą to obiecuję, że cię zabiję Eira.
    Ahsoka ma brata, ciekawe co ty wymyśliłaś. Czekam na następny.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj z tym bratem to ja przegiełam.... Ale coś się będzie przynajmniej dziać....

      Usuń
    2. Tak sobie myślę że grozisz nam że jeśli Soka odejdzie z Zakonu,to nas zabijesz... A sama i Ciebie odeszła i żyje z Luksem...
      No logika no... ;)
      Rozdział jak zwykle fajny... Dzięki za dedyk. No... Wiedziałam że " matka " Ahsoki to Sith! W prawdzie nie do końca, ale...
      NMBZT!

      Usuń
  2. Nie do czego się doczepić. Rozdział wyszedł fantastyczny.😃
    Pozdrawiam😊
    NMNZT

    OdpowiedzUsuń