środa, 3 lutego 2016

Rozdział 17

Obudziłam się w mega wygodnym łóżku. Mogłabym zostać w nim na zawsze. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam wielkie malowidło. Byłam do niego negatywnie nastawiona. Moja mama myśli że jeżeli wepcha ten symbol wszędzie to zmienię zdanie?- pomyślałam. Po chwili wstałam z łóżka choć nie miałam na to ochoty. Na komodzie której wcześniej nie zauważyłam leżała tacka z jedzeniem. Maślany rogalik z czekoladą, sok do picia i podłużne ciasteczko. Zjadłam wszystko w mgnieniu oka. Wstałam i poszłam do łazienki wziąć krótki prysznic. Po dwudziestu minutach byłam już ubrana. Wyszłam z pokoju. Drzwi do pomieszczenia zniknęły zastąpiła je ściana. Zauważyłam moją mamę siedzącą na tronie. Podeszłam bliżej. Kiedy stanęłam przed nią powitała mnie serdecznym uśmiechem. Poczułam ciepło na sercu ale przypomniałam sobie o Anakinie. Chciałam do niego wrócić za pewnie się o mnie martwi.
-Witaj córeczko.- powiedziała wstając.
-Dzień dobry mamo.- ostatnie słowo przeszło mi z trudem przez gardło. Poczułam się dziwnie mówiąc tak do tysiącletniego ducha. No oczywiście ona wyglądał młodo ale ona żyła dawno, dawno temu. Momentami wyglądała tak jakby była materialna.
-Nad czym się zastanawiasz?- spytała z uśmiechem tak jakby czytała mi w myślach.
-Jesteś duchem a mi się wydaje że momentami jesteś... eee... jakby to ująć żywa.
-Mam potężną moc nawet po śmierci. Mogę się zmaterializować jeśli tego chcę.
-Możesz być z powrotem żywa?
-Nie tego nie powiedziałam. Przez jakiś czas mogę mieć ciało ale nie na zawsze.
-Aha.
-Widzę że jesteś gotowa na pierwszą lekcje.
-Zaczekaj mówiłaś że czekają mnie próby.
-Lekcje są próbami. Pod koniec każdej lekcji stawisz czoło czemuś innemu. Słuchaj uważnie będą cztery lekcji. Nauczysz się władać mocą. Czeka cię próba mądrości, prawdy, cierpliwości, siły, a na samym końcu próba księżyca i gwiazdy. Te pierwsze o ile będą łatwe ponieważ będę przy tobie za to ostatnia próba nie wiadomo co przyniesie. Nie będę mogła interweniować. Wynik ostateczny okaże czy jesteś odpowiednią kandydatką. - słowa matki trochę mnie zmartwiły. A co będzie jeśli sobie nie poradzę a co będzie jeśli jednak dam radę. Nie wiem czy ktokolwiek mnie słuchał ale ja nie chcę być wybraną. Nie chcę mieć przeznaczenia. Nie chcę być księżniczką. Nie chcę tej całej mocy. No choć dzięki niej Niro żyje.
-A co jeśli przejdę próby ale nie będę chciała być wybraną?- spytałam liczyłam na odpowiedź.
-Przed przeznaczeniem nie można uciec, schować się. Jeśli przejdziesz próby posiądziesz moc ale to ty zdecydujesz czy się ujawnisz. Możesz wykorzystać moc do czegokolwiek. Przeznaczenie jest częścią twojej przyszłości. Można próbować je zmienić lecz to nic nie da.
-A co jeśli nie podejmę się prób?
-Zostaniesz tu na zawsze tak samo jeśli nie uda ci się ich przejść.
-Super. Życie z mocą czy życie z duchem matki w jaskini. Trudna decyzja. To kiedy zaczynamy?- byłam zirytowana. Matka się jedynie uśmiechnęła i rozpłynęła się w powietrzu.
Po chwili znalazłam się w innym miejscu. W małej zwykłej jaskini. Jedyne co mnie ucieszyło nie było tutaj znaku księżyca i gwiazdy. Mogłam na chwilę odpocząć od tych głupich symboli. Po chwili dostrzegłam na środku pieczary coś świecącego. Podeszłam bliżej było to lustro oprawione w złotą ramkę. Stanęłam przed nim i przejrzałam się. Nigdy nie uważałam się za jakąś piękność. Uważałam się za zwyczajną dziewczynę. Po pewnym czasie moje odbicie stało się zamazane. Kolejno ujrzałam siebie w innym stroju. Byłam ubrana w białą długą suknie na ramiączka. Była ona skromnie przyozdobiona złotą koronką. Na głowie miałam diadem. Na rękach miałam białe, jedwabne rękawiczki. Na nogach miałam złote pantofeli nie było ich widać bo suknia sięgała po samą ziemię. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Dotknęłam ręką lustra. Po krótkiej chwilce moje odbicie się ruszyło. Dziewczyna wyprostowała się i uśmiechnęła. Zrobiłam krok w tył. Nie było to normalne raczej nie z tej galaktyki.
-Nie bój się mnie. Jestem tobą z niedalekiej przyszłości.
-Co?! Ale jak? Gdzie twoje to znaczy moje miecze?! Gdzie warkoczyk padawana?- przeraziłam się.
-Odeszłam z zakonu. Zrobiłam to dla dobra planety. Jesteśmy wybraną. Nie można odrzucić swojego przeznaczenie.
-Ale dlaczego odeszłaś z zakonu?
-A wyobrażałabyś to sobie. Podjęłam słuszną decyzję.
-A co z Anakinem?!- spytałam nerwowo. To nie mogła być prawda.
-Mistrz nie mógł nic poradzić. Zabolało go to ale taka już nasza przyszłość.
-Nie! Nie! Ja nigdy nie odejdę! Nie jesteś mną! Przyszłość jest stale w ruchu! Tak mówi mistrz Yoda nie można poznać swojej przyszłości! To tylko jakieś sztuczki nie jesteś mną. Jesteś moją matką! Mówiłaś że możesz przybierać różne postacie, materializować się. Tak to ty jestem pewna! Dlaczego to robisz?! Czemu mnie krzywdzisz?! Nigdy nie poświęcę życia w świątyni! Tam jest moja przyszłość! Nic nie możesz na to poradzić!- kiedy tak krzyczałam do odbicia w lustrze nie zauważyłam że ręce zaczęły mnie piec. W pewnym momencie poczułam w sobie ogromną siłę. Wyciągnęłam prawą rękę do przodu. Po chwili ją zacisnęłam. Lustro pękła a z niego na ziemie upadła moja matka. Posiadała ciało. Odłamki lustra pokruszyły się na ziemi. Dopiero po paru minutach się uspokoiłam. Nie byłam sobą nie chciałam nikogo skrzywdzić. Strach i gniew wzięły nade mną górę. Kiedy zobaczyłam co zrobiłam upadłam na kolana. Schowałam twarz w rękach. Zaczęłam płakać nie chciałam tego zrobić. Nie panowałam nad tym. Poczułam rękę matki na swoim ramieniu. Podniosłam głowę. Z oczu lały mi się łzy. Ariena nic nie było otarła moje łzy i pomogła mi wstać.
-Przepraszam. Ja ja nie chciałam... To mnie przeraziło. Poczułam moc nie kontrolowałam tego. Nigdy bym nikogo nie skrzywdziła. Dlaczego? Czy to byłaś ty?- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nie to nie byłam ja ujrzałaś siebie. Posłuchaj zamknij oczy, wycisz umysł pozwól swoim uczuciom spokojnie przepływać. Kiedy targają tobą jakieś emocje obojętnie czy strach, gniew czy miłość moc jest w tedy bardzo silna. Musisz nauczyć się ją kontrolować. Nie możesz pozwolić by strach lub niepewność wzięły nad tobą górę. Bądź pewna nie bój się mówić. W mowie jest zaklęta siła. Możesz wszystko tylko musisz uwierzyć. Ujrzałaś prawdę której się bałaś. W lustrze miał się ukazać twój największy lęk. Boisz się tego że będziesz musieć porzucić przyjaciół. Boisz się życia jako księżniczka. Ale jak to sama powiedziałaś nie można poznać swojej przyszłość. Jest ona stale w ruchu. To ty decydujesz co się stanie. Uważasz że nie podołasz ale wystarczy uwierzyć. Uważasz że wszystko się zmieni ale nic się nie zmieni. Zawsze byłaś i będziesz sobą Ahsoko. Nic nie zmieni twojego charakteru nawet to że jesteś księżniczką Yaina Rahima Marika Lea Pantenos. Żeby pokonać swój strach należy stawić mu czoła. Moc ci w tym pomoże. Księżyc to siła a gwiazda mądrość od ciebie zależy czy użyjesz ich osobno czy razem. Korzystaj mądrze. A więc?
Spojrzałam na nią niektórych rzeczy nie rozumiałam. Ale coś mówiło mi że dobrze postępuję. Wyciągnęłam rękę nad pokruszone szkło. Nie byłam pewna czy to realne co chcę zrobić ale mama mówiła żebym zaufała uczuciom. Przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Po chwili elementy się uniosły ruchem dłoni pokierowałam je do złotej ramki. Wyprostowałam dłoń a lustro było jak nowe. Po woli zaczęłam wszystko rozumieć. Podeszłam bliżej lustra i znowu ujrzałam siebie w białej sukni. Śmiała się.
-I co teraz? Znowu roztłuczesz lustro? Mnie się nie pozbędziesz. Zawsze byłam twoim przeznaczeniem. Jestem tobą a ty mną.
-Nie prawda.- odpowiedziałam całkowicie opanowana sama się zdziwiłam że tak potrafię.
-Myślisz że co że po prostu powiesz nie prawda. Chciałabym żebyś miała racje. Myślałam tak jak ty ale później zrozumiałam że moim zadaniem jest pomagać inny.- po tych słowach ją rozpracowałam to ona musiała się wkurzyć to jedyny sposób by ją pokonać.
-Ja będę im pomagać jako jedi. Skoro ty nie dałaś rady oznacza że jesteś słaba.
-Ty wiesz że jesteśmy jedną i tą samą osobą.- powiedziała delikatnie wkurzona. Była mną a ja nienawidziłam kiedy ktoś uważał że nie daję sobie rady. Postanowiłam to wykorzystać.
-No tak ale ty jesteś wielkim bachorem który sobie nie radzi z niczym.
-Nie prawda!- krzyknęło odbicie.
-To dlaczego nie jesteś jedi?
-Bo... bo...- zaczęła nerwowo powtarzać. Po chwili krzyknęła i znikła. Usiadłam na ziemi kłótnia z samą sobą była ciężka.








------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
OMG kiedy pisałam poprzedni rozdział chciałam napisać żeby były 3 próby... No ale ja zawsze mam tyle pomysłów a więc walnęłam 5 prób. Nie przemyślałam tego. Nie mam kompletnie pomysłu no jakoś umęczyłam 1 lekcje. Mam nadzieję że nie była fatalna? Może komuś się spodobało? No ale ja to chyba przeżyje niedługo załamanie nerwowe... Dzięki że to czytacie. Mam nadzieję że się do mnie nie zniechęcicie. Komentujcie. 
Dedyk dla  she's from coursant :D
NMBZW


4 komentarze:

  1. ja się nigdy nie zniechęcę :D Uzależniłam się o twoich blogów na serio a ta lekcja wyszła bombowa ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no ciekawe... Sory że tak długo mnie nie było. No te próby powiem Ci że całkiem, całkiem...
    Jestem ciekawa jak potoczy się to wszystko dalej. Jeśli Ahsoka pdejdzie z Zakonu.. przyjdę do Ciebie i zabije! Ta jej matka jest "dziwna". Przecież każda matka chce aby, jej dziecko było szczęśliwe. Soka jest szczęśliwa w Zakonie,to o co jej chodzi? Chyba że.. chyba że Ona jest Sithem! Może próbuje odciągnąć Ahsokę z Zakonu?! Pokrzyżuj jej te plany. Niech mi Ona zostawi i wypuści biedną Sokę! Dlaczego Ona nie może zostać tą królową, która ma zapewnić pokój na Shili! O BOSZ!
    Ahsoka w sukience? Nie widzę tego. Nikt nie wciśnie na nią sukni.. Nie daj się Ahsoka!!
    Dobra rozdział jak zwykle fajny, a ja rąbnięta ;)
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  3. A na ciastku nie było symbolu? :D
    Ahsoka ma odejść z Zakonu? O nie nie i jeszcze raz nie. Jeśli tylko spróbuje, to ja pomagam Jarael.
    A ty się odczep od Soki wielka królowo! Ona ma być Jedi i nie wciśniesz jej w sukienkę!
    Lekcja była super i dobrze, że Ahsoka załatwiła to coś co na pewno nie było jej przyszłością.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej.
    Początek już mi się nie podoba.
    „Obudziłam się w mega wygodnym łóżku.” - Co to jest w ogóle za określenie „mega”? Ani trochę tutaj nie pasuje i wygląda niesmacznie.
    Do tego piszesz bardzo krótkimi zdaniami, jest coś tak inteligentnego jak spójniki, wieloma z nich można ładnie łączyć zdania lub zrobić to chociażby za pomocą o takiego znaczka „,”.
    Nie ma przecinków tam gdzie są potrzebne, swoją drogą i robisz banalne błędy.
    „Chciałam do niego wrócić za pewnie się o mnie martwi.” - Chyba chodziło Ci o „zapewne”?

    Ehh... jeśli chodzi o kwestię dialogową, też słabo...
    „-Witaj córeczko.- powiedziała wstając.”- Kiedy zaczynamy dialog myślnikiem „-” to między nim, a początkiem zdania jest spacja.
    „- Witaj córeczko.”
    Jeżeli po wypowiedzi postaci (tzn. po myślniku), używasz czasownika określającego mówienie, to owa wypowiedź nie kończy się kropką.
    „- Witaj córeczko - powiedziała wstając.” - Pamiętając oczywiście o spacjach po obu stronach myślnika.

    „-Dzień dobry mamo.- ostatnie słowo przeszło mi z trudem przez gardło.” - Tutaj natomiast, po wypowiedzi zdanie opisujące coś (jakąś czynność, myśl) zaczynamy wielką literą.
    „- Dzień dobry mamo. - Ostatnie słowo przeszło mi z trudem przez gardło.”

    Dopatrzyłam się naprawdę wielu błędów w jednym rozdziale.
    „No oczywiście ona wyglądał młodo...[...]” - On czy ona wreszcie?
    Nie chce mi się wypisywać wszystkiego, ale jest kiepsko. Czy Ty w ogóle czytasz opowiadanie, zanim je dodasz? Blogger podkreśla najprostsze błędy, przecinki automatycznie powinnaś wiedzieć, gdzie się wstawia. Jeżeli masz z tym taki problem, to najlepiej dawać to wcześniej komuś do korekty.

    Takie są moje wskazówki i rady. Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz, ale jak dla mnie, to na chwilę obecną jest słabo.
    Przeczytam nexta, a co do komentarzy u mnie, to albo czytasz i komentujesz to na poziomie (a nie coś w stylu „super rozdział“), albo nie czytaj w ogóle. Nie uznaję zasady "czytanie za czytanie", więc zaglądać tu będę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń